– W takim wypadku…– zamknęłam usta, gdy dotarło do mnie, że jedynym sposobem, żeby nie dała się przyłapać, była jej samokontrola. Co dla nastolatki z burzą hormonalną, może być awykonalne. Zwłaszcza po stracie ważnej osoby. Pomijając już sam poród. Na szczęście do niego, jest jeszcze mnóstwo czasu. Przynajmniej w teorii, praktycznie może być z tym ciężko. Spojrzałam na dziewczynę i zadałam pytanie, które mogło ją zranić, ale musiałam zapytać.
– Na pewno je chcesz?
Ta szeroko rozszerzyła oczy i cofnęła się z przerażeniem. Natychmiast zrozumiała sens moich słów. Zresztą była inteligentna. Choć to, że pozwoliła sobie na tak kardynalny błąd, było czymś co ciężko było mi pojąć. Rozumiałam chęć bliskości. Tego jednego jednak nie potrafiłam. Mi by się to nigdy nie zdarzyło i nie zdarzy.
– Chcę. Przecież to – jej głos się załamał, położyła dłonie na brzuchu i ze łzami odpowiedziała. – Tylko ono mi po nim zostało.
Westchnęłam i spojrzałam przez okno. Chociaż rano było słonecznie, teraz zebrały się ciemne chmury. Co było naprawdę irytujące. Już bez tego brakowało mi odrobiny nadziei, że los Miki i jej dziecka potoczy się dobrze. Przecież ono już od narodzin będzie skazane na zagładę. Pomijając już sam fakt, że mieszanka tygrysa i królika brzmi groteskowo.
– W takim razie musisz nad sobą panować. Jakakolwiek negatywna, czy nawet pozytywna emocja spowoduje, że pojawią się zwierzęce atrybuty. Do czego nie możemy, a tak właściwie ty nie możesz dopuścić. Pomogę ci, ale nie mogę być z tobą dwadzieścia-cztery na dobę.
– Jak mam być bez uczuć?
– Nie mam pojęcia. – wtedy przypomniał mi się tamten dzień. Ta nieszczęsna kolacja u rodziców Carlosa. Przy nim często zapominałam o szkłach kontaktowych czy regularnym farbowaniu włosów. Co się tyczy leków, te zrobiłam na studiach, chociaż pozostawiały wiele pod względem bezpieczeństwa dla samego organizmu, spełniały swoją funkcję. Byłam na kolacji z rodziną łowców, a ci nie zorientowali się, kim jestem. – Spróbuj w takich sytuacjach myśleć o powodzie dlaczego chcesz żyć lub po prostu przetrwać. A najwyraźniej masz bardzo ważny powód.
Mika spojrzała na mnie, by po chwili zamknąć oczy. Po woli jej sierść zaczynała znikać, aby już po kilku sekundach nie było po niej widać, kim tak naprawdę jest. Spojrzałam na godzinę i zaczęłam się zastanawiać, ile osób przyjdzie na moje zajęcia. Nie cieszą się zbytnią popularnością. Wręcz przeciwnie chodzi na nie z dwanaście osób. Pewnie byłoby ich więcej, gdyby uczniowie ukrywający swoją prawdziwą naturę, nie mogli na nie chodzić. O czym wiem jedynie ja, w końcu sama tego zabroniłam. Przynajmniej po tym, jak dyrektor zadecydował, że nie są obowiązkowe. Dopóki nasz kontakt jest ograniczony do minimum będzie dobrze.
– Idź już na lekcję.
Przystanęła, by po chwili mocno mnie przytulić. Cała się spięłam i nim zdążyłam się zastanowić i cokolwiek zrobić, ta już szła w stronę drzwi.
Na biurku leżała ledwo tknięta kanapka. Mimo głodu, nie miałam apetyu. Co w moim przypadku nie było niczym nadzwyczajnym. Każdy inaczej reaguje na stres. Szkoda, że do uczucia wiszącej na głową gilotyny nie da się przyzwyczaić. Wiele by to ułatwiło.
Usiadłam i czekałam na uczniów. Bez powodzenia próbując przełknąć jedzenie. Poddałam się, gdy zawartość żołądka podniosła mi się do góry. Która zresztą nie była jakoś wielka. Nie jadłam w końcu od wczoraj.
Wyprostowałam się, gdy do sali weszło pięcioro uczniów. Takich tłumów dawno nie widziałam. Naszła mnie myśl, co będzie gdy Sasz dojdzie do wniosku, że nie potrzebuje mnie. W końcu nie tak trudno zlikwidować stanowisko przedmiotu nieobowiązkowego. Nawet jeśli by się na to nie zdecydował, to jakoś nigdy nie był moim fanem.
CZYTASZ
My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)
FantasySelina od lat ucieka. Jej jednym celem jest przetrwać. Ludzie nienawidzą takich jak ona. Osób w połowie zwierząt. Potworów, które według nich trzeba się pozbyć. On jest inny. Dobry. A może jednak się myli i jest taki, jak wszyscy inni. ,,...ten...