Rozdział 15

36 9 0
                                    

Obraz wczorajszej nocy do mnie wrócił ze zdwojoną mocą. Mimo że z początku było mi nieprzyjemnie oraz jego zachowanie odbiegało od moich wyobrażeń, coś jeszcze nie dawało mi spokoju. Jakby wydarzyło się coś, czego nie pamiętam. Dosłownie mam pustkę w głowie.

– Seli?

– Nie dotykaj mnie.

Mój głos drżał. Mężczyzna wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Co nie przeszkodziło mu w nie posłuchaniu mojej prośby. Ukucnął i położył dłonie na moich kolanach. Spodnie nie zmniejszały mojego dyskomfortu. Drżałam ze strachu, jakbym miała stracić życie. Wszystko we mnie krzyczało, że powinnam była uciec. Szkoda, że było już za późno.

– Uspokój się. Ze mną jesteś bezpieczna.

– Nie prawda.

Zaczęłam kręcić głową na boki. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Carlos spróbował zetrzeć je rękawem, ale automatycznie się odsunęłam. Przynajmniej tyle ile byłam w stanie. Wciąż siedziałam na podłodze, oparta o ścianę. Sallas z westchnieniem zapytał.

– Dlaczego się mnie boisz? Zrobiłem coś nie tak?

Miałam ochotę krzyknąć, że tak. Jednak takie zachowanie mogłoby okazać się dla mnie zgubne. Przynajmniej w tym momencie. Nie miałam pojęcia, na czym stoję. Który obraz mężczyzny był tym prawdziwym? Opiekuńczy, który z troską obiecał, że będzie mnie chronił. A może ten brutalny, który bez jakiegokolwiek zawahania się zabija movu. Choć może ma po tym wyrzuty sumienia? W końcu nie byłam świadkiem, jak to robi. Mimo wszystko bycie łowca o czymś świadczy.

– Seli?

– Zamknąłeś mnie tutaj. – spojrzałam na niego z bólem. W końcu uczucie przerażenia był wciąż dla mnie świeżym doznaniem. – Jaki miałeś cel?

W duchu odetchnęłam, gdy zabrał dłoń. Chociaż pewna część mnie chciała ją z powrotem. Po wspólnej nocy oczekiwałam mniej sprzeczności, tymczasem jest ich jeszcze więcej.

– Dla twojego bezpieczeństwa.

– Mojego…

W jednej chwili zrozumiałam powód. Na samą myśl poczułam mdłości. Miałam zamiar wstać. Nie zdążyłam się ponieść, gdy chwycił za moje ramię i przyszpilić do podłogi. Próbowałam się uwolnić. Szarpałam się, ale był silniejszy. Miałam ochotę krzyczeć, żeby mnie puścił. Nazwać go potworem i bydlakiem. Ręka na moich ustach, na to nie pozwoliła. Nawet gdy wysunęłam kły, raniąc jego skórę. Zapach krwi był aż nadto wyraźny.

– Przestań. Naprawdę chcesz, żeby sąsiedzi usłyszeli i kogoś wezwali. – zmarszczyłam brwi i ponownie się szarpnęłam. Miałam to w nosie. – Katis być może daliby się przekonać. Przynajmniej do momentu, gdyby nie zobaczyli twojego wyglądu. Uspokój się.

Jeszcze bardziej mnie zdenerwował. W złości moja noga trafiła go w czułe miejsce. Ten zacisnął zęby, wydając przy tym syk. Jego brązowe oczy wskazywałyby na, jego gniew. Odniosłam również wrażenie, jakby niewiele dzieliło go, przed pozbawieniem mnie życia.

Jednym ruchem postawił mnie do pionu. Zaczął prowadzić prosto w stronę sypialni. Moje próby uwolnienia spełzły na niczym. Dopiero gdy zatrzasnął za nami drzwi, mogłam swobodnie się poruszać i oddychać. Ustawiłam się na drugim końcu pomieszczenia. Szybkość może okazać się moją jedyną przewagą.

– Pomieszczenie jest wyciszone. Możesz krzyczeć do woli.

– Wypuść mnie.

Spojrzał na mnie znudzony. Byłam coraz bardziej rozsierdzona. A przecież musiałam być ostrożna. Myśleć logicznie, jak się z tego wykaraskać. Nie chciałam skończyć, jak…

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz