Rozdział 8

33 7 0
                                    

Czas na regenerację może nie był długi i choć wciąż odczuwałam dyskomfort, nie mogłam pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek. Istotne dla mnie było to, że rana już nie powinna się otworzyć. Przynajmniej miałam taką nadzieję, w końcu do końca się nie zrosła. Była to kwestia kilku dni. Na które nie miałam czasu. Musiałam wrócić do pracy. Niekoniecznie miała na moją decyzję wpływ moje nieobecności w szkole, ale laboratorium. Sama posiadałam zapas środków, ale inni nie zbyt. Było to związane z obawą co w sytuacji, gdy ktoś by je u kogoś znalazł. Mnie być może uszło to na sucho, ale uczniowi. Również dla ich rodziców. Chociaż większość była adoptowana. Co nie było rzadkim zjawiskiem. Wręcz przeciwnie. Posiadanie chociaż jednego rodzica biologicznego było czymś niezwykłym. W końcu po obu stronach były, straty. Obecnie ludzie stali się silniejsi. Co się tyczy mnie. Bardziej realnym zagrożeniem byłoby poszukiwanie źródła, z którego one pochodzą.

Weszłam do środka i na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Te same korytarze. Na których znajdowały się szafki. Wszystko odmalowane jakiś czas temu. Powinno to wpływać pozytywnie na cały odbiór szkoły. Na mnie miał zupełnie inny wpływ. Pod tą fasadą kryje się sporo zagrożeń. Głównie w postaci innych nauczycieli. Któryś mógłby mnie przejrzeć.

– Selina wróciłaś.

– Jakoś siedzenie w domu nie jest dla mnie.

Nie widziałam Coya od poprzedniego razu, gdy byłam w szkole. Przypomniałam sobie, jak się zachowywał tamtego feralnego dnia i miałam ochotę, żeby się odsunął. Nawet jego zadowolenie mnie niepokoiło. Co jeszcze bardziej skłaniało mnie do chęci ucieczki. Wyjechania do innego miasta. Problem polegał na tym, że się przywiązałam do uczniów. Liczyli na mnie. Chociaż zawszę, mogłabym, pomagać im z bezpieczniej odległości.

– Nie odbierałaś telefonu.

– Odpoczywam. Większość czasu spędziłam w łóżku.

To było wierutne kłamstwo. Nie mogłam spać, więc w nocy chodziłam po mieszkaniu. Kilka razy idąc na dach budynku. Od jakiegoś czasu zamek drzwi był uszkodzony, a że nikt się zbytnio nie garnął do ich naprawy, cóż nie mogłam tego nie wykorzystać.

– Chciałem cię odwiedzić, ale dotarło do mnie, że nie znam twojego adresu.

Zaczęła mnie męczyć ta rozmowa. Miałam wielką ochotę powiedzieć, że nikt nie znał. Adres podany w szkole nie był moim aktualnym. Listy lądowały w budynku na zupełnie innej ulicy. Nikt nie chciał mieszkać w tym konkretnym lokalu. Zbrodnia, jaka się tam wydarzyła, skutecznie odstraszała przyszłych nabywców. Chociaż z początku okazała cena była naprawdę świetną opcją, tak po pierwszej wypłacie się stamtąd ulotniłam. Mimo że historia, a w moim mniemaniu plotka o tym, jak ojciec rodziny okazał się zmiennokształtnym i zabił swoją rodzinę, na pewno była zmyślona, dało się wyczuć tragedię. Przypuszczałam, że to rząd ich zabił, który wypuścił plotkę, żeby jeszcze bardziej wszystkich spolaryzować. Nienawiść jest najbardziej skuteczną formą manipulacji.

– Coś się zmieniło?

Chciałam ukryć temat. Nakierowanie rozmowy na pracę było najbezpieczniejsze. Nie spodziewałam się żadnych wielkich zmian. Tymczasem mężczyzna mnie zaskoczył.

– Poza łowcą zjawili się Kaits. – niedobrze, pomyślałam. To nie wróży niczego dobrego. – Liczą na awans, dlatego podchodzą do swoich obowiązków mhm… z wielką pieczołowitością.

Świetnie. Kolejny powód, żeby jak najszybciej stąd uciec. Niestety stałabym się pewnie główną podejrzaną w sprawie Amiego. A przynajmniej dokładniej by mnie “sprawdzili”. Jeśli tak można określić stosowanie na kimś technik tortur.

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz