Per. Ruspola
Obudziłem się w swoim łóżku. Nie pamiętałem, żebym się kładł. Podniosłem się do pół siadu. Przypomniałem sobie sytuację ze wczoraj.
-Polrus. Braciszku, co ja najlepszego nawyprawiałem?- powiedziałem sam do siebie. Spojrzałem w bok. Ujrzałem tam wujka Niemca. Od razu przytuliłem się do niego i zacząłem bardziej płakać.
- Już nie płakusiaj. To nie twoja wina Ruspol. Przysięgam.- powiedział przytulając mnie. Pocałował mnie w czoło.- Chcesz iść do szkoły?- zapytał. Pokręciłem głową.
-To moja wina. To wszystko moja wina. Gdyby nie ja to mojemu bratu nic by się nie stało. To ja powinienem być pod kołami tego tira, a nie on. Nie powinienem żyć.-Niemiec ciągle głaskał mnie po placach.- Mogę iść go odwiedzić? -zapytałem.
- Kochanie. Nie teraz. Twój brat leży obecnie w śpiączce. Jest osłabiony. Nie martw się. Twój tata jest przy nim. A ty? Widzę ,że też nie czujesz się najlepiej. Twoje zdrowie psychiczne mocno ucierpiało. Odwiedzimy go , ale na pewno nie dziś. Gut?- zapytał . Pokiwałem głową.- Jesteś głodny?- zaprzeczyłem. Widać było , że mój wujek był nie zadowolony z mojej odpowiedzi, lecz także nie był zły. Puścił mnie i wyszedł na chwilę. Powrócił z talerzem na którym były kanapki. Położył talerz przede mną . Zaczął głaskać mnie po głowie. Patrzyłem się na talerz, lecz nie miałem ochoty jeść.- Kochanie, zjedz coś . Bitte. - przytulił mnie, a ja zacząłem płakać.
* Skip time*
Od tego incydentu minął tydzień. Wróciłem do szkoły, ale nie pogodziłem się z faktem , że brat przeze mnie leży w szpitalu. To moja wina. To ja powinienem leżeć w tym szpitalu , a nie on. Siedziałem pod ścianą, miałem założone słuchawki, słuchałem muzyki i ledwo powstrzymywałem łzy. Nagle poczułem ,że ktoś siada obok mnie i opiera się o moje ramię. Spojrzałem się w bok. Obok mnie siedziała Porspa.
- Hola.-powiedziała swoim słodkim głosem.- Możesz mi odpowiedzieć na jedno pytanie.
- No pewnie.- odpowiedziałem.
- Co się stało z twoim bratem? Nie widziałam go od tygodnia. Ty też taki nie wyraźny. Jesteś strasznie blady i smutny.- nie wytrzymałem . Wstałem i wybiegłem. Przy wyjściu ze szkoły napotkałem Niemca .Rzuciłem na jego szyję. On również mnie przytulił, a ja się rozpłakałem.
- Zwolnić cię z reszty lekcji?- pokiwałem głową. Zszedłem z szyi Niemca i skierowałem się w stronę samochodu. Po chwili pojawił się również mój wujek.- Ruspol. Jedziemy do domu?- zapytał.
-Chcę do Polrus'a. - powiedziałem , a po policzku spływały mi łzy.
- Kochanie to nie jest najlepszy pomysł.- powiedział głaszcząc mnie po głowie.
-Chcę do Polrus'a.- powtórzyłem a po policzkach zaczęło spływać jeszcze więcej łez. - To przeze mnie on tam leży. Ja tam powinienem być a nie on. Chcę do Polrus'a . - powtarzałem cały czas. Wujek ciężko westchnął. Odpalił samochód i ruszyliśmy w stronę szpitala. Gdy byliśmy pod budynkiem to praktycznie wbiegłem do środka. Gdy byłe na korytarzu to uświadomiłem sobie , że nie wiem gdzie on leży. Podbiegłem do recepcji.
- Gdzie leży Polrus?- spytałem powstrzymując się od zalania łzami.
- A ty to niby kto?- odpowiedziała mi chamsko .
- Jego brat, ale w tym momencie to jest najmniej ważne. Gdzie leży Polrus?!- powiedziałem podnosząc ton głosu. Widocznie się mnie wystraszyła. Wnioskowałem to po jej minie.
-Piętro drugie. Sala 240.-odpowiedziała już mniej pewna siebie. Wszedłem do windy i wcisnąłem odpowiedni guzik.
*Mini skip time*
CZYTASZ
Dwa złamanie serca RusPol [ZAKOŃCZONE]
MaceraNiemcy chłopak Polski , zostawia go dla Ameryki. Za to Ameryka nie przyjął wyznanie Rosji, który się w nim podkochiwał. Jako iż i Polak i Rosjanin mają złamane serca , zaczęli się w sobie zakochiwać. Co z tego będzie , zobaczymy.