Rozdział 30 - Zostań przy mnie

69 17 0
                                    

   Moim niedoświadczonym okiem stwierdziłam, że stan Hyuna się nie poprawił, a może nawet się pogorszył, mimo że on sam kategorycznie temu przeczył, zbywając wszystkie moje domysły. Prosiłam, żeby poszedł do lekarza. Prosiłam, żeby przełożyć ten wyjazd do Paryża. Prosiłam, żeby odpoczął, kiedy wróciliśmy ze studia. Jednak za każdym razem odpowiedzi były takie same. Że nic mu nie jest, dobrze się czuje, mam się nie martwić i tym podobne słowa, które wcale mnie nie przekonały. A o rezygnacji z wyjazdu to już w ogóle nie chciał słyszeć. Choćby miał nafaszerować się całą apteczką, obiecał, że polecimy. Za cenę jego zdrowia? Serio?
   Oczywiście go nie przekonałam, skutkiem czego w piątek rano trójka Smoków odwiozła nas na lotnisko. Hyun oczywiście poza lekami na przeziębienie łyknął też na spanie, żeby przetrwać lot. Troszkę się o niego bałam, ale faktycznie przespał całą podróż.
   Było dokładnie tak, jak mówił. Jego kalkulacje godzinowe sprawdziły się jak w zegarku. Dzięki czemu wynajętym samochodem dostaliśmy się pod hotel w środku nocy. Próbowałam zignorować zmęczenie Hyuna, które usilnie starałam się przypisać do długiej podróży. Nie zdziwiło mnie, gdy po wejściu do pokoju, rzucił rzeczy na ziemię i padł na kanapę w salonie. Rozejrzałam się po naszym lokum, rejestrując do spania jedynie jedno wielkie łóżko w sypialni.
   Podeszłam do Hyuna, który zaczął układać się na sofie.
   - Hyun, idź do łóżka - poleciłam.
   - Nie, ty śpij w łóżku, tu jest wygodnie - odpowiedział i byłam skłonna w to uwierzyć, bo gdy przysiadłam, musiałam zwalczyć w sobie chęć położenia się. Kanapa była obszerna i nie dziwiłam się, że Hyun już zamykał oczy, ale ja byłam nieustępliwa. Potrząsnęłam jego ramieniem.
   - Proszę cię, połóż się w łóżku - powiedziałam z naciskiem.
   - Sophie, nie chcesz się ze mną pokłócić, zapewniam - wymamrotał, nie otworzywszy oczu. Z jakiegoś powodu przeszedł mnie dreszcz na dźwięk jego ostrzegającego tonu.
   - Jedyne, czego nie chcę, to żebyś spał tutaj.
   - Ale tu jest zajebiście wygodnie.
   - Hyun, do łóżka. - Wstałam i wskazałam palcem sypialnię. Postawiłam na zdecydowany i stanowczy ton, którego często używałam podczas ich tras koncertowych. Zwykle to wtedy działało. Jak się potem okazało, takie czary potrafiłam rzucać tylko podczas ich trasy.
   Lim niezbyt zadowolony otworzył oczy, usiadł i zmierzył mnie spojrzeniem, pod którym starałam się nie skulić.
   - Podzielmy się, dobrze? - spytał, próbując brzmieć spokojnie. - Dzisiaj ty śpisz w łóżku, jutro ja. Może być?
   - Jesteś zmęczony, przeziębiony. Już i nie posłuchałeś mnie, kiedy prosiłam, żebyś poszedł do lekarza albo przełożył wyjazd.
   - Ale jaka to różnica, czy będę spał tu czy tam? - zapytał, lekko poirytowany, machnąwszy ręką w stronę sypialni. Szczerze? Nie znałam odpowiedzi na to pytanie, ale nie miałam ochoty odpuszczać.
   - W łóżku będzie ci wygodniej - mruknęłam.
   - Kwestia sporna - burknął, wzruszywszy ramionami, po czym zrzucił z siebie bluzę i znów się położył. - Podział zatwierdzony. Dziś ty śpisz w łóżku, jutro ja - dodał, już nieco ciszej, ponownie zamykając oczy. Ostatnimi czasy dziwnie się czułam. Szybko się denerwowałam i o wiele szybciej dało się mnie zirytować. A co więcej, nie znosiłam, gdy coś szło nie po mojej myśli. Dlatego znowu podjęłam próbę rozmowy z nim.
   - Hyun, jestem zdania, że... - urwałam, bo mój towarzysz poderwał się z miejsca tak gwałtownie, że aż podskoczyłam. Rzucił po koreańsku przekleństwo i jeszcze jakieś słowa, których nie zrozumiałam. Patrzyłam na niego lekko przestraszona nagłym czynem, ale on na tym nie poprzestał. Podszedł, jednym ruchem wziął mnie na ręce i, wciąż nawijając w języku, którego nie znałam, wszedł ze mną do sypialni. Mimo tego, że mnie zaskoczył, próbowałam powstrzymać uśmiech, bo po prostu uwielbiałam, jak mówił po koreańsku. To było zajebiście słodkie. Nie miałam odwagi zapytać, o czym mówi, bo mogłabym nasłuchać się obelg pod moim adresem.
   Lim gwałtownie położył mnie do łóżka, przykrył szczelnie kołdrą i ucałował w czoło, jak ojciec córkę. Potem wyprostował plecy, rzucił ostrzegawcze spojrzenie i wymierzył we mnie wskazujący palec.
   - Spróbuj wrócić do salonu, to przyniosę cię tu z powrotem - zagrzmiał. - Będę tak robił bez przerwy, ale wtedy z twojego powodu oboje się nie wyśpimy. A szczególnie ja: przeziębiony i wyczerpany. Także twoja decyzja - wygłosił, po czym uśmiechnął się sztucznie i wyszedł, gasząc światło i zamykając drzwi. Kilka sekund zdumiona obserwowałam miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stał. No cóż, ja lepiej tego bym nie rozegrała. Jeden zero dla niego.
   Odwróciłam się na bok, zaciągnęłam kołdrę pod szyję i zamknęłam oczy, by uspokoić myśli. Okazało się, że byłam tak samo zmęczona jak Lim, bo nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Cena sławy. W mroku (III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz