Rozdział 39 (bonusowy)

94 16 1
                                    

   Czułem się dziwnie. Mimo że przegadałem z Sophie naszą nieplanowaną noc, nawet przedyskutowałem to z Joonem, chcąc mu się wygadać, wciąż czułem się niecodziennie. Nie tworzyliśmy z Sophie związku, ku mojej uldze podeszła do tego na luzie, bo broń Boże nie chciałbym tym czynem czegoś jej obiecać. To był po prostu impuls, nagła żądza, której nie potrafiłem zatrzymać, a którą tak chciałem zaspokoić. Właśnie z nią.

   Na początku traktowałem to jako jednorazowy zryw. Coś mnie do niej ciągnęło i nie potrafiłem z tym walczyć, więc się temu poddałem, sprawdzając, co będzie działo się dalej. Jednak po wszystkim nie chciałem, żeby Sophie robiła sobie zbędnych nadziei, bo ja sam nie potrafiłem sklasyfikować konkretnie własnych uczuć.

   Jednakże coś zaskakującego pojawiło się po tym wszystkim w moim środku. Byłem zadowolony, kiedy była obok, szerzej się uśmiechałem, w moim sercu rozlewało się ciepło, jak u zakochującego się smarkacza. Czy właśnie o to chodziło? Zakochiwałem się w niej?

   Nie wiem. Póki co sam tego jeszcze nie rozumiałem. Liczyłem, że sytuacja w końcu samoistnie się wyklaruje. A i owszem, zaczęła się klarować dokładnie tego dnia, w którym mieliśmy się spotkać z córką i siostrzenicami Lockwina.

   Sophie poszła po nich, podczas gdy my staliśmy w kółku w studiu i rozmawialiśmy. Tematy były przyziemne, nawet się wyłączyłem, dopóki nie padło w nich imię naszej asystentki.

   - Nic dziwnego, że Lockwin tak szybko zdecydował się na to spotkanie – prychnął Ryan, śmiejąc się pod nosem. Spojrzeliśmy na niego pytająco.

   - No... tak, mówił przecież, że chce to załatwić jeszcze przed wyjazdem Jaydena – oznajmił Liam, na co Carter parsknął.

   - Daj spokój, mógł to zrobić po jego powrocie. Przecież te spotkanie by mu nie uciekło i naciskające na niego nastolatki wcale mnie nie przekonują. Że niby ma tu jakąś budowę, którą chciał dojrzeć i przy okazji zrealizuje to spotkanie? – spytał retorycznie, rzucając nam chytre spojrzenie. Jayden zmarszczył brwi, obserwując przyjaciela.

   - Co ty znów wymyślasz, Carter?

   - Serio tego nie widzicie? – żachnął się Ryan. – Pan Lockwin leci na naszą Sophie. Widać to gołym okiem, nawet nie trzeba się przyglądać.

   Niepostrzeżenie zacisnąłem pięści, czując niekontrolowaną zazdrość, dokładnie jak wtedy, w Phoenix, jednak teraz była... mocniejsza. Wręcz dręcząca. Joon dyskretnie na mnie spojrzał, jako jedyny znając szczegóły naszej ostatniej bliskości z Sophie. Tym spojrzeniem jakby chciał wybadać sytuację i niestety zauważył, że nie spodobały mi się przemyślenia naszego zespołowego lowelasa.

   - Ryan, chyba trochę przesadzasz – mruknął Choi, odchrząkując. – Sophie jest piękną kobietą, może się podobać, ale to nie znaczy, że jest podatna na czyjeś wpływy. Poza tym sama nie tak dawno mówiła nam, że jej serce jest zajęte – przypomniał, uważnie przyglądając się Carterowi. Ten bojowo skrzyżował ręce na torsie i wzruszył ramionami.

   - Oczywiście, ja to wiem, ale z jakiegoś powodu tylko w nim wyczułem... dziwne zagrożenie. – Ryan zdradził swoje myśli, które spotkały się z krótkotrwałym milczeniem, jakbyśmy wszyscy się z tym zgadzali. No i niestety była w tym prawda, pamiętam jakie wymieniali spojrzenia przy pierwszym poznaniu. Na samą myśl coś skręcało mnie w żołądku.

   Kurwa, co mi się działo?

   Jayden klepnął mnie w ramię, ściągając tym na siebie uwagę. Kiedy na niego spojrzałem uśmiechnął się do mnie ciepło.

   - Nie martw się, Hyun. Sophie nie jest taka – oznajmił, jakby moja zazdrość była widoczna dla każdego z nich. Jakby mojej amnezji w ogóle nie było i sytuacja wcale nie uległaby zmianie. Wzruszyłem ramionami, przybierając najbardziej zobojętniałą minę na jaką było mnie stać.

Cena sławy. W mroku (III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz