Rozdział 36 (bonusowy)

96 17 4
                                    

   Czy zdziwi was fakt, że to, co mi powiedziała, przyprawiło mnie o chroniczny ból głowy i mdłości?

   Patrzyłem na tę dziewczynę, którą widziałem pierwszy raz na oczy i słuchałem o tym, że mieliśmy wspólną przeszłość. Słuchałem o tym, jak szybko zdobyła nasze zaufania, jak szybko ją pokochaliśmy, jak ważną częścią naszego zespołu była. Nie posądzałem jej o kłamstwo, ale nie potrafiłem w to uwierzyć. Wciąż przed oczami miałem Chloe: profesjonalną i zadaniową menadżerkę, która nigdy nie przekraczała żadnych granic. Nie wiem, co było przyczyną moich trwożnych myśli, ale opowieści Sophie były dla mnie abstrakcyjnie.

   Napisaliśmy wspólnie piosenkę, mieszkamy razem, nasz związek był oficjalny, znała moją rodzinę! Na Boga! Przy mnie rozmawiała z Jungiem! To wszystko było zdrowo popieprzone. Budzę się i nagle mam w swoim życiu dziewczynę z którą mieszkam i którą zdążyłem przedstawić najbliższej rodzinie. Zapomniałbym o takiej miłości? Zapomniałbym, gdybym naprawdę ją kochał? Dlaczego jej ból mnie tak przytłaczał? Dlaczego ta cała sytuacja tak bardzo mnie gniotła?

   Niestety, nie mogłem postąpić inaczej; poprosiłem ją o czas, tych informacji było zbyt dużo. Miała przywieźć mi rzeczy. Chryste... miała wejść do mojego domu. W którym mieszkała! To było dla mnie zbyt wiele.

   Krótko po niej w sali pojawił się zespół. Bez słów obeszli moje łóżko i przyglądali mi się pytająco. Uniosłem na nich wzrok, obdarowałem spojrzeniem każdego z nich, po czym westchnąłem ciężko, wręcz żałośnie.

   - Jestem przerażony - powiedziałem  chłodno, choć moja mina zdradzała raczej maksymalne skupienie. Jednak nie skłamałem, byłem przerażony... Chłopaki popatrzyli po sobie, nie wiedząc jak mi odpowiedzieć.

   - Nie zadręczaj się, chłopie - mruknął Jayden, po chwili ciszy.

   - Jak mam się nie zadręczać? - żachnąłem się, ściągając brwi. - Was wystarczyło poobserwować kilka minut, by stwierdzić, jak wielkim uczuciem ją darzycie. A ja podobno... - urwałem, nie mogąc powiedzieć tego na głos. Ryan skrzyżował ręce na torsie, obserwując mnie ze źle skrywanym bólem.

   - Ty kochasz ją o wiele bardziej niż my wszyscy razem wzięci - oznajmił, aż się wzdrygnąłem a na mojej twarzy pojawił się grymas.

   - Nie czuję tego. Ona jest dla mnie obca - przyznałem, choć niechętnie, bo w tej sytuacji, mimo że nie znałem Sophie, to nie chciałem sprawić jej przykrości. Wydawała się miłą dziewczyną, do tego przejęta całą tą sytuacją wydawała się taka zagubiona, że było mi po ludzku przykro.

   - Daj temu czas - powiedział Liam, ale w sumie co lepszego mógł wymyślić? Znowu spojrzałem niepewnie na każdego z nich.

   - Ona naprawdę jest dla was tak ważna? - spytałem, nie mogąc w tym zdaniu użyć słowa „nas". Joon uśmiechnął się delikatnie, gdy zadałem te pytanie. Wyciągnął z kieszeni telefon.

    - Sophie jest naszym szóstym smoczkiem - oznajmił, po czym podał mi swoją komórkę. Z dziwnym strachem spojrzałem na ekran jego smartfona i zobaczyłem zdjęcie, na którym wszyscy w szóstkę się przytulamy. Wszyscy uśmiechnięci, zadowoleni, szczęśliwi. Najgorsze w tym wszystkim było to, że ja byłem na tym zdjęciu, ale w ogóle go nie pamiętałem. Przesunąłem palcem po ekranie, pozwalając sobie zobaczyć inne zdjęcia, na których albo byliśmy całą szóstką, wygłupiając się, albo Joon był na nich sam z Sophie. Od tych zdjęć biła miłość, okrutna zażyłość i sympatia. Nie mogłem uwierzyć w to, że nie pamiętałem o tym, że ktoś wszedł w nasze życie i tak mocno nas w sobie rozkochał. A mnie szczególnie...

   Oddałem mu telefon, trochę zbyt gwałtownie i odwróciłem głowę, jakby chcąc się odciąć od tego wszystkiego. Przyjaciele spojrzeli na mnie z niepokojem.

Cena sławy. W mroku (III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz