Rozdział 18 - Kres wytrzymałości

79 15 1
                                    

   Nie mogłam zasnąć.
   Siedziałam w swojej sypialni na fotelu i przeglądałam swoją galerię, żeby przygotować się do kolejnej „sesji" z Hyunem. Jednakże tych wszystkich chwil było tak wiele, że nie wiedziałam od czego zacząć i na czym skończyć.
   W końcu ze znużeniem westchnęłam, spostrzegając dochodzącą północ na zegarku. Poszłam do wspólnego pokoju myśląc, że ktoś z nich nie śpi, ale było cicho, wróciłam więc do siebie i otworzyłam balkon.
   Przeżyłam deja vu, bo mój wzrok padł na drabinkę, która prowadziła mnie na dach. Spojrzałam na jej szczyt i nie zastanawiałam się nawet przez chwilę; szybko wspięłam się po kilku szczeblach, by dostać się na samą górę. Powolnym, wręcz znudzonym krokiem doszłam do skraju, gdzie usiadłam, zwieszając nogi. Tym razem widok oświetlonego Los Angeles mnie nie zachwycił. Wydał się czymś zwykłym, powtarzalnym.
   Siedziałam tak kilkanaście minut, wsłuchując się w szum wiatru i zgiełk nocnego miasta. Przymknęłam nawet oczy, żeby napawać się tym bardziej.
   - Wiedziałem, że cię tu znajdę. - Nie musiałam się nawet odwracać. Otworzyłam jedynie oczy i uśmiechnęłam się. Tylko jedna osoba mogłaby wiedzieć gdzie się znajduję.
   - Uprzedzę twoje pytanie, tym razem też nie chcę popełniać samobójstwa - powiedziałam. Uśmiechnęłam się do Ryana, który usiadł obok mnie i zwiesił nogi, podobnie jak ja. Wymieniliśmy się ciepłymi spojrzeniami, po czym lekko szturchnął swoim ramieniem moje.
   - Jak postępy? - spytał cicho.
   - Nie ma żadnych - odparłam, z krzywym uśmiechem. - Chociaż nie! Skłamałam. Jest jeden, malutki.
   - Pochwal się.
   - Kojarzy piosenkę, którą tu napisaliśmy dwa lata temu - zdradziłam. Na twarzy Ryana natychmiast wymalował się entuzjazm.
   - To cudownie!
   - No nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. - Pamięta tylko, że coś takiego istnieje. Że ją stworzył bądź znał wcześniej. Ale kiedy to napisał, gdzie i przede wszystkim z kim, o tym nie ma zielonego pojęcia - wyjaśniłam, westchnąwszy głośno. Ryan zmarkotniał, nawet lekko się przygarbił, by po chwili znów się ożywić.
   - Sophie, ale to wciąż dobra wiadomość. Coś zaczyna mu świtać. I nie ważne, że póki co jest to tylko tekst piosenki, który nie wiadomo jakim cudem zagnieździł się w jego umyśle, ale coś zaczyna się dziać - oznajmił z przejęciem. Spojrzałam na jego ekscytację i uśmiechnęłam się, bo nie wiedzieć czemu, ja jej nie podzielałam. Patrzyłam na to inaczej niż oni, ale nie chciałam mówić tego na głos.
   - A wam jak idzie? Bo wiem, że też próbujecie mu pomóc.
   - Dzielimy się z nim wszystkim, co nam wpadnie do głowy. Naprzemiennie pokazujemy mu filmy, zdjęcia albo serwisy plotkarskie.
   - Dlaczego akurat one? - spytałam zdziwiona.
   - Wiesz, bodziec skandalu może być nieco mocniejszy niż zwykłych wspomnień - odparł, uśmiechając się do mnie lekko.
   - Czyli... o jakich skandalach wie Hyun? - zapytałam lekko zestresowana, bo skandale sprzed ostatnich dwóch lat wyrażały się o mnie w bardzo niepochlebny sposób. Ryan lekko się skrzywił, odwracając ode mnie wzrok.
   - Wie o wszystkich skandalach z amerykańskiej trasy. Skoro dowiedział się o naszej relacji, uznaliśmy, że powinien wiedzieć wszystko.
   Nie podzielałam ich decyzji, ale cóż mogłam? Każdy miał skupić się na swoim zadaniu, a moje było najważniejsze. Ich tylko poboczne, a i tak robili co mogli.
   - Jak reagował? - spytałam nieśmiało.
   - Czasem był zaskoczony, czasem zły, czasem było mu przykro. Reagował dokładnie tak, jakby usłyszał o tym pierwszy raz ale nic z tych informacji nie świadczyło o tym, by sobie przypomniał - odparł, zwracając ku mnie przepraszające spojrzenie. Nastało ciężkie milczenie, podczas którego wymienialiśmy tylko spojrzenia, gdy nagle brwi Ryana uniosły się ku górze. - Może trzeba zrobić coś więcej?
   - Co masz na myśli?
   - Musimy nim wstrząsnąć, dać mu bodziec szokowy - zaproponował, a jego oczy błysnęły w mroku, jednak ja wciąż nie wiedziałam, do czego zmierza.
   - Ryan, nadal nie wiem, co chodzi ci po głowie - mruknęłam, ale jego chytry uśmiech niezbyt przekonał mnie do tego, żebym zgodziła się na jego pomysł.
   - Wyprowadź się, rzuć go z dnia na dzień, poleć w ślinę na jego oczach z kimś innym.
   - Czyś ty zwariował?! - wykrzyknęłam bardziej zdenerwowana niż zdumiona. - Może jeszcze wskoczę pod samochód?!
   - To by się mogło udać, ale jest zbyt ryzykowne - odpowiedział zupełnie poważnie, na co ja otworzyłam szeroko oczy i pokręciłam głową.
   - W życiu! - zaprotestowałam twardo. - Nie mam zamiaru uciekać się do takich sposobów. Nie potrafię w nim obudzić miłości a będę budzić zazdrość? Zapomnij - dodałam, odpowiadając od razu na własne pytanie. Ryan zamyślił się na krótką chwilę.
   - Może racja, trochę przesadziłem.
   - O, doprawdy? - zakpiłam, bo jego pomysł naprawdę wydał mi się szalony, a Carter zdecydowanie najpierw palnął a potem pomyślał. Ale kiedy mówił o zdradzie i zazdrości, coś mi się przypomniało. - Swoją drogą, Ryan. Wpadłam kilka dni temu na świetny pomysł - powiedziałam, odsuwając na bok jego głupi pomysł. Mężczyzna skupił na mnie swoje spojrzenie.
   - Zamieniam się w słuch.
   - Chciałabym odkupić auto Hyuna - powiedziałam. Ryan ściągnął brwi, obserwując mnie pytająco.
   - Jego auto poszło na złom - mruknął.
   - Tak, wiem. Kiedy byłam w Phoenix i rozmawiałam z Cadenem, dowiedziałam się, że zna kogoś, kto ma salon samochodowy i tam mają na sprzedaż takie bugatti. Caden dzwonił do mnie kolejnego dnia po naszym spotkaniu, żeby przekazać informacje na temat tego auta. Co prawda jest pięć lat młodsze niż te, które miał Hyun, ale praktycznie niczym się nie różni. Spójrz - powiedziałam, wyciągnąwszy telefon i pokazując Ryanowi zdjęcia pojazdu. Wnikliwe oko Cartera obadało wóz z zewnątrz i wewnątrz, po czym z aprobatą potaknął głową.
   - Faktycznie, jest prawie identyczne. Hyun na pewno by się ucieszył, kochał swoje auto - przyznał Ryan, uśmiechając się do zdjęć. - Cena pewnie jest zabójcza - stwierdził, oddając mi komórkę.
   - Z racji znajomości dostanę dwadzieścia procent rabatu.
   - Kurwa, to dużo - przyznał, bo dwadzieścia procent na sprzedaży nowego auta to było naprawdę sporo.
   - Dlatego pomyślałam, że zrzucimy się wszyscy. Mnie samej nie stać, żeby zapłacić całą kwotę i pomyślałam, że...
   - Pogadam z chłopakami, na pewno się zgodzą - przerwał mi, gdy mój głos zaczął drżeć. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością i wyciągnęłam do niego ręce.
   - Jesteś najlepszy - mruknęłam, kiedy mnie do siebie przytulił. Nie odpowiedział, choć czułam, że na końcu języka miał słowo „wiadomo".

Cena sławy. W mroku (III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz