Rozdział 20 - Idolka

70 15 1
                                    

   Nie wiem, jak to się stało, ale kolejne dni upłynęły mi w zaskakującym spokoju. Oczywiście pracowałam cały czas; jednego dnia uczyłam chłopaków układu, który wymyśliłam, innego towarzyszyłam im w studiu nagrań, kolejnego to samo. Jeszcze przed imprezą w Phoenix zaliczyliśmy dwa z kilku zaplanowanych konferencji z fanami. I chyba właśnie to spotkanie tchnęło we mnie dodatkową siłę. Ja po prostu uwielbiałam oglądać ich interakcję z wielbicielami. Stałam sobie niedaleko ich stoliczka, obserwując kolejkę, która się nie kończyła. Patrzyłam na te dziewczyny, którym trzęsły się ręce, gdy podchodziły kolejno do każdego z członków, jak powstrzymywały łzy lub wręcz przeciwnie, jak nie mogły wydobyć z siebie głosu. Ten widok był czymś, za czym bardzo tęskniłam, a nie zdawałam sobie sprawy. Kochałam patrzeć jak Liam ze szczerym zainteresowaniem słuchał tego, co trajkotały mu fanki, patrząc na nie z pełnym uczucia wzrokiem. Jak Jayden się śmieje i dziękuje w momencie, w którym któraś z dziewczyn podała mu misia, którego sama wyszydełkowała czy wydziergała, dokładnie nie wiem. Jego pełny podziwu wzrok i zachwyt. Ryan, który wysyłał wielbicielkom swój czarujący uśmiech i mrugał zalotnie, prawie doprowadzając je do zawału. Joon, który chwytał ich dłonie i gładził, próbując uspokoić. I w końcu Hyun, który nachylał się do nich by móc spojrzeć im w oczy, kiedy spuszczały wzrok i płakały. Wycierał policzki i uśmiechał się dokładnie tak, jak tylko on potrafił.
   Podczas takiej konferencji stało się coś, czego spodziewałam się wtedy najmniej. Przy chłopakach oczywiście stała nasza ochrona, która po spotkaniu z każdym członkiem kierowała dziewczyny do właściwego wyjścia. Wśród nich była fanka niczym się nie wyróżniająca. Odchodziła już od stołu, wycierając przy tym łzy i ściskając w dłoni podpisane przez chłopaków zdjęcie. Idąc we wskazanym kierunku przez ochroniarza jej wzrok na ułamek sekundy padł na mnie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nagle dziewczyna się nie zatrzymała i intensywniej mi się nie przyjrzała. Kolejny jej czyn był zaskakujący nie tylko dla mnie.
   Biegiem ruszyła w moim kierunku. Wskazujący jej drogę ochroniarz krzyknął za nią, ale było już za późno. Miała mnie na wyciągnięcie ręki. Krzyk naszego człowieka spowodował, że kilka dziewcząt z kolejki i przede wszystkim Smoki, spojrzeli przestraszeni w moim kierunku, a ja zdążyłam tylko wstrzymać powietrze.
   Dziewczyna dopadła do mnie, prawie mnie przewracając i... objęła mnie. Przytuliła tak mocno, że zamarłam. Znów nie miałam czasu na reakcję, bo dopadli do nas ochroniarze, chcący ją zbyt brutalnie odsunąć.
   - Sophie, dziękuję... - wyszeptała mi drżącym głosem do ucha. Gdy to usłyszałam, jednym gestem powstrzymałam ochronę i ostrożnie ją objęłam, odwzajemniając uścisk. Uciekłam wzrokiem do chłopaków. Do stojących już Ryana i Liama, którzy gotowi byli rzucić się na ratunek, ale ja jedynie rozpłynęłam się w uśmiechu.
   Zdajecie sobie sprawę, co wtedy działo się w moim sercu? Jak jednym takim gestem dziewczyna zrobiła mi dzień? Jak prostą czynnością sprawiła, że sens mojej pracy stał się jeszcze głębszy?
   - Dziękuję, dziękuję, z całego serca dziękuję - mówiła, ciągle mocno mnie obejmując. - Spełniłaś moje największe marzenie. Będę ci za to dozgonnie wdzięczna. Jesteś moją idolką.
   A ja stałam, tuliłam ją i nie potrafiłam odnaleźć słów, żeby jej odpowiedzieć. Klucha wzruszenia utknęła gdzieś w gardle, kiedy uderzyły we mnie jej emocje, jej odczucia i jej miłość do chłopaków.
   W końcu odsunęła się i spojrzała mi w oczy. Z taką wdzięcznością i zaangażowaniem, że uśmiechnęłam się praktycznie mimowolnie. Świeże łzy, mokre policzki, szybki oddech i drżący głos rozczuliły mnie. Podniosłam rękę i przetarłam jej łzy.
   - Jestem po to, żeby spełniać wasze marzenia. Zawsze będę to robić, obiecuję - zapewniłam z ogromnym przekonaniem, a ona znowu załkała. Podszedł zapobiegawczy Martin i podał mi chusteczkę. Wzięłam ją natychmiast i wytarłam tej dziewczynie twarz, po czym wcisnęłam chusteczkę w dłoń. - Błagam, nie płacz. Chyba, że to łzy radości.
   - Tak. Zdecydowanie. Nigdy nie byłam szczęśliwsza.
   - I to jest moją nagrodą - powiedziałam, ścisnąwszy jej dłonie. Jej twarz w końcu rozświetlił uśmiech i już była gotowa odejść, gdy za jej plecami usłyszałam głos innej dziewczyny, która siłowała się z naszym ochroniarzem.
   - Ona mogła, to ja też chcę! - zawołała, bo nasz człowiek już zdążył ją przejrzeć, powstrzymując kolejną fankę przed atakiem na mnie. Pożegnałam się z tamtą dziewczyną i sama ruszyłam do ochroniarza, który starał się pilnować porządku. Ta strona sławy bardzo mi się podobała. Bez problemu odnalazłabym się na miejscu chłopaków, których uwielbiały miliony.
   - Puść ją - poprosiłam, wywołując zdziwienie i u fanki i u ochroniarza. Mimo wątpliwości zrobił to, o co prosiłam, a ja wyciągnęłam do niej ręce. Z racji, że podeszłam, miała do mnie zaledwie trzy kroki, więc jej uścisk był łagodniejszy niż tej pierwszej, która podbiegła z impetem, ale tak samo ciepły i wspaniały.
   Kochałam swoją pracę. I bardzo długo nie robiłam tego dla fanów, robiłam to dla siebie i dla chłopaków. Jednak kiedy padło pierwsze „dziękuję" od ludzi, którzy mnie nie znali, to napawało optymizmem. Magiczną siłą, która rozszalała się w moim sercu. To było uzależniające.
   Śmiałam się jak wariatka, gdy coraz więcej dziewczyn po spotkaniu z chłopakami, zdecydowało się mnie uścisnąć. Gdy szeptały podziękowania albo krótkie rady typu „bądź silna", „nigdy się nie poddawaj".
   To wszystko pozwoliło mi spojrzeć inaczej na całą moją sytuację. Może kieruje mną chwilowa emocja, ale w sprawie Hyuna postanowiłam nie składać broni, ale też nie naciskać. Co skutkowało tym, że odnalazłam w nim przyjaciela, którego miałam kiedyś. Człowieka, który uwielbiał mnie słuchać i śmiać się z moich żartów. I to było cudowne. Było czymś, dzięki czemu zasypiałam z uśmiechem na ustach.
   Siedzieliśmy do późna, podczas gdy ja opowiadałam mu o minionych miesiącach, pokazując zdjęcia i filmy. Śmialiśmy się, podczas kiedy opowiadałam jak dobrze się wszyscy bawiliśmy.
   I wszystko byłoby naprawdę świetnym obrazkiem, dopóki nie przypomniałam sobie, że darzyłam go o wiele większym uczuciem niż on mnie. Momenty, w których był blisko, a ja nic nie mogłam z tym zrobić, sytuacje w których chciałam go przytulić lub pocałować, a musiałam się powstrzymać. I w końcu chwile, w których kładłam się sama spać.
   Wszystko miało swoje dobre i złe strony.
   Ale przecież nadal chciałam go odzyskać?

Cena sławy. W mroku (III)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz