Z Paryża wróciliśmy w wyśmienitych humorach. Oboje wiedzieliśmy dlaczego, ale żadne z nas nie powiedziało tego na głos. Czułam się zagadkowo szczęśliwa, mimo że po powrocie do kraju nie zachowywaliśmy się jak zakochana para. Nie trzymaliśmy się za ręce, nie całowaliśmy i nie przytulaliśmy bez powodu, czy nie wymienialiśmy czułych słów. Zaskakującym było to, że ja tego nie oczekiwałam. Jakbym dojrzała do tego, że wszystko miało swój czas, że powinnam poczekać, że w końcu sytuacja się wyklaruje, ale ja musiałam być cierpliwa.
Rzecz jasna, gdy wieczorem znaleźliśmy się w posiadłości, czekała nas niespodzianka w formie trzech Smoków, którzy wypytywali o nasz wyjazd. Opowiedzieliśmy o wszystkim, omijając pikantne szczegóły wycieczki. Naprawdę chcieliśmy z nimi posiedzieć dłużej, ale oboje padaliśmy z nóg, a w szczególności Hyun, który przysypiał już na kanapie. Wychodziło z niego nie tylko zmęczenie podróżą, ale przeziębienie, którego doświadczył. Chłopcy byli wyrozumiali, nawet przenieśli przyjaciela do jego sypialni, po czym zmyli się życząc dobrej nocy.
Korzystając z okazji, że nie było jeszcze aż tak późno, zadzwoniłam do lekarza, który był jednym z którymi współpracowaliśmy, gdy jeździliśmy w trasy. Streściłam mu stan Hyuna i poprosiłam o poranny przyjazd, bo byłam przekonana, że pan Lim nie będzie chciał po dobroci się zbadać. Tym bardziej, że rano mieliśmy jechać do Beverly Hills.
Następnego dnia wstałam wcześniej, przyszykowałam wszystko do wyjazdu, zorganizowałam transport i potrzebnych ludzi. Oczywiście jeszcze dnia poprzedniego dałam się namówić chłopakom, żeby oni również mogli jechać z nami do Beverly Hills. Powinnam się już do tego przyzwyczaić, że jeśli się dało, to byliśmy nierozłączni. Poleciłam im więc być o wyznaczonej godzinie w posiadłości Hyuna. Potem zrobiłam śniadanie, a gdy te już było gotowe, w kuchni pojawił się Hyun z rozmarzonym uśmiechem.
- Coś pięknie pachnie - zauważył. Uśmiechnęłam się szeroko kładąc kubki z kawą na stole.
- Mam nadzieję, że nie tylko pachnie, ale też smakuje - oznajmiłam, gdy siadał. Postawiłam przed nim talerz i rozmawiając o zbliżającej się współpracy zjedliśmy wspólnie śniadanie. Podczas gdy on wkładał naczynia do zmywarki (którą swoją drogą serwisant naprawił w piętnaście minut) ja ruszyłam do interkomu, bo zadzwonił dzwonek informujący, że ktoś stał pod bramą.
- Chłopaki już są? - usłyszałam zaskoczony głos Hyuna z kuchni, ale w odpowiedzi uśmiechnęłam się tylko przebiegle i otworzyłam lekarzowi bramę. Potem poszłam do drzwi i otworzywszy je, czekałam na niego na zewnątrz. Wjechał, zaparkował i ruszył w moim kierunku z wyciągniętą ręką.
- Dzień dobry panno Cook. - Przywitał się, uśmiechając i ściskając moją dłoń.
- Witam doktorze. Dziękuję, że zgodził się pan przyjechać. - Odwzajemniłam jego ciepły uśmiech i zaprosiłam go do środka. Ścisnął w dłoni swoją torbę i puścił mnie przodem.
- Ależ to żaden problem - odparł. Oczywiście była to tylko uprzejma wymiana zdań, bo w końcu za coś dostawał sporą kasę. Wchodziliśmy akurat do salonu, gdy na powitanie wyszedł nam uśmiechnięty Hyun, który zdecydowanie spodziewał się kolegów z zespołu, bo na widok doktorka u mojego boku zrzedła mu mina. Mężczyzna skłonił lekko głowę i uśmiechnął się do pana domu.
- Witam, panie Lim.
- Dzień dobry, doktorze. C-coś się stało...? - spytał Hyun, zwracając zdziwione spojrzenie w moim kierunku. Rozpłynęłam się w uśmiechu i machnięciem ręki wskazałam naszego gościa.
- Z racji, że jesteś zbyt pochłonięty pracą, postanowiłam twój stan zdrowia przedyskutować z naszym lekarzem i oszczędzić nam tym samym wizyt w szpitalu - oznajmiłam płynnie, choć tak naprawdę miałam ochotę powiedzieć „zadzwoniłam po doktorka i nic ci nie powiedziałam, bo ty jesteś zbyt uparty, żeby iść się zbadać". Hyun przyparty do muru zamrugał, ale z całych sił starał się nie pokazywać szoku. Choć moim skromnym zdaniem słabo mu to wyszło. Doktor też to zauważył, więc spojrzał na mnie, jakby szukając ratunku. Wtedy uniosłam brwi, patrząc na właściciela domu. - Hyun, wstępnie nakreśliłam doktorowi twój stan, ale lepiej, żebyś sam mu wszystko opowiedział. - Uśmiechnęłam się ponownie. Dopiero wtedy Lim się otrząsnął i zaprosił doktora do innego pomieszczenia, podczas gdy ja, zadowolona z siebie, poszłam do kuchni dopić kawę.
Hyun w asyście doktora pojawili się w kuchni po jakiś dziesięciu minutach, a ja na ich widok znowu rozpłynęłam się w uśmiechu. Wymienili jeszcze kilka słów, lekarz przekazał mu jakąś kartkę, po czym skłonił głowę w moim kierunku.
- Dziękuję za telefon, panno Cook. Polecam się na przyszłość. Do widzenia.
- Ja również dziękuję za szybką interwencję, doktorze. Miłego dnia. - Pożegnałam go uśmiechem, Hyun zasugerował, że go odprowadzi i zniknęli. Usłyszałam jeszcze jakieś stłumione słowa, potem trzask drzwi, następnie szybkie kroki. Zacisnęłam ciasno usta spostrzegając wpadającego Hyuna, który gromił mnie ciężkim spojrzeniem.
- Serio? - warknął, a ja się obruszyłam, odkładając szklankę na stolik.
- Co cię tak dziwi? Poszedłbyś do szpitala po dobroci? Czy olał sprawę, skoro „poczułeś się lepiej?" - pytałam, rzuciwszy mu wyzywające spojrzenie. Chwilę nie odpowiadał, bo chyba zaskoczyła go moja nerwowość w głosie. - Zaniepokoił mnie twój stan, Hyun. Wolałam więc, żeby uspokoił nas lekarz - dodałam już spokojniej, on też złagodniał, zerknąwszy na kartkę w dłoni.
- Racja, w sumie lepiej dmuchać na zimne - mruknął.
- Dokładnie tak. Coś ci przepisał? - zapytałam, zerkając na receptę, którą trzymał w rękach.
- Tak, jakieś antybiotyki. Mam dodatkowo ograniczać klimatyzację i nie biegać w deszczu - powiedział żartobliwym tonem, a ja się roześmiałam, przykrywając usta dłonią.
- Jak ty będziesz kręcił spot to ja wykupię receptę - oznajmiłam, zabierając mu z ręki kartkę. Podczas gdy ją studiowałam, on przyglądał mi się z wdzięcznością. Dopiero kiedy zbyt długo milczał, podniosłam wzrok i spojrzałam na niego pytająco. Uśmiechnął się do mnie.
- Jesteś nieoceniona - stwierdził, co zawstydziło mnie tylko troszkę.
- Dla was wszystko. Nawet, jeśli sprawa tyczy się też życia prywatnego - powiedziałam, a on wtedy wyciągnął do mnie ręce, tym gestem zapraszając do uścisku. Gdzież bym śmiała polemizować. Zeskoczyłam z krzesła i jak uradowana dziewczynka wpadłam w jego ramiona, pozwalając się przytulić. Tak po prostu.
CZYTASZ
Cena sławy. W mroku (III)
RomantikLiczyła na szczęśliwe zakończenie i nic nie wskazywało na to, że przewrotny los sprezentuje jej coś zupełnie odwrotnego. Sophie po raz kolejny zostaje wystawiona na próbę, jednak tym razem - ta próba jest najboleśniejszą, jaką przyjdzie jej znieść...