34. Gdzieś już to widziałam

62 4 0
                                    

Valerie

Siedziałam w salonie z moją mamą. Oglądałyśmy właśnie jakąś beznadziejną komedię romantyczną. Przysięgam kocham takie filmy, ale ta była tak tragiczna, że co chwilę obie posyłałyśmy sobie zażenowane spojrzenia.

Tata wyjechał w sprawach służbowych i dziwnym trafem Matt też wybrał się ze znajomymi poza miasto. Zawsze mnie zastanawiało to dlaczego gdy tata musiał opuścić Denver, mój brat kilka dni później oznajmiał, że również nie będzie go przez kilka dni. Może i większość czasu spędzał w akademiku, jednak często bywał w domu.

Fenomenem tego wszystkiego było to, że moja rodzicielka nawet tego nie kwestionowała. Gdy ja powiedziałam, że jadę z przyjaciółmi na weekend do Meksyku, pierw nie chciała mnie puścić. Na całe szczęście mama Lillian, z którą znają się bardzo dobrze przez przyjaźń moją z Lili oraz Matta z Patricią i jej chłopakiem, zgodziła się.

Cały dzisiejszy dzień spędziłam na pakowaniu oraz sprzątaniu góry domu. Nie lubię wracać z wyjazdów, kiedy moja bezpieczna przystań wyglądała jakby przeleciało przez nią tornado.

Dlatego teraz spędzam czas z Evie, ponieważ przez najbliższe trzy dni będzie sama. Pewnie większość czasu spędzi w kancelarii, tak jak zawsze gdy nie ma co robić.

Evie Smith już od ponad dekady miała swoją kancelarię prawniczą Campbell-Smith. Było to połączenie jej panieńskiego oraz obecnego nazwiska. Kiedy zakładała kancelarię nie była jeszcze po ślubie z moim ojcem, przez to pierw znali ją pod pierwszym nazwiskiem. Teraz była to najlepsza kancelaria w kilku najbliższych stanach, a moja mama prowadziła największe sprawy całej Ameryki. Oczywiście, każdą wygrywała.

Z tego wynika, że wraz z Mattem przejmiemy imperium naszej rodzicielki. Dlatego po wakacjach zostanę studentką prawa. O ile się dostanę. Muszę się dostać. Moje ego dosyć mocno zaboli jeśli nie. Matthew nie da mi żyć z faktem, iż on jest już na trzecim roku, a ja się nie dostałam. Nie ma takiej kurwa opcji.

-Jezu jak już późno. - odparła blondynka zawinięta w koc. - Leć już spać, musisz rano wstać.

-Okej. - podniosłam się z kanapy. Chwyciłam jeszcze rzeczy ze stolika kawowego i je sprzątnęłam. - Dobranoc mamo. - rzuciłam wchodząc po schodach.

Weszłam do mojego pokoju. Różowa walizka stała na lewo, a obok niej moja torebka Louis Vuitton. Dostałam ją od mojego brata na osiemnaste urodziny. Byłam w ogromnym szoku, że był w stanie ufundować mi taki prezent. Może i miał praktyki u kolegi mamy z branży, ale nie zarabiał tyle ile zarabia dobry prawnik.

Oczywiście byłam szczęśliwa z tego prezentu oraz poczułam, że ktoś jednak słucha co mówię w tym domu ponieważ, trąbiłam o tym danym modelu odkąd skończyłam szesnaście lat.

Położyłam się w moim cudownym łóżku. Wyjrzałam jeszcze przez okno, które było obok. Mieszkałam w tej spokojnej dzielnicy Denver z dala od tej gorszej strony tego przeklętego miasta. Kochałam Denver, ale chciałam się z tąd urwać. Nie tylko ja jedyna.

Całą siódemką od gimnazjum myślimy o wyjeździe. Denver jest dobrym miejscem. Lubię tu być, ale potrzebuje zmiany miejsca. To miasto jest nudne. Wiedziałam, że ma swoją mroczną stronę, ale nigdy mnie zbytnio nie interesowała. Nielegalne wyścigi band zjebów były nie poważne. Zbyt bardzo dbałam o swoją reputację, aby moja noga tam postała.

Dlatego takim szokiem zareagowałam na zmianę nastawienia Vivian co do jej zostania tutaj. Ona pierwsza wyznała, że stąd wyjeżdża. Ona jako jedyna, nie licząc Miller, z dziewczyn z naszej ekipy urodziła się tutaj. Zawsze powtarzała, że to miasto ją ogranicza.

Shadow of secrets Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz