CHAPTER FOUR

669 43 0
                                    

•──•─•──•✦•──•─•──•

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

•──•─•──•✦•──•─•──•

Przejechała dłonią po twardych i zgrubiałych łuskach, czując każde ich pojedyncze wyżłobienie. Mimo że muskała je zaledwie opuszkami palców, wyczuwała odchodzące od skóry smoka przyjemne ciepło. Gaelithox poruszył się delikatnie pod wpływem jej dotyku, a od jego czarnych łusek odbiły się płomienie z rozpalonych pochodni, lśniąc srebrnym blaskiem. Nastolatka spojrzała w stronę pyska bestii, widząc jak ta z uwagą przypatruje się jej wszystkim ruchom, wodząc za nią pomarańczowymi ślepiami.

Księżniczka posłała smokowi czuły uśmiech, przybliżając lico do jego chropowatej skóry, kładąc przy okazji dłoń na jego nozdrzach, z których buchnął obłok dymu. Przymknęła oczy, rozkoszując się wspólną chwilą ze swoim wierzchowcem. Gaelithox zamknął swoje ślepia, wyczuwając jej delikatny dotyk, po czym otarł o nią swój łeb, wtulając się w jej szyję, niczym szczeniak w swoją matkę, szukając jej bliskości.

— Gaelithox jest ogromny! — rzekł Jace zza jej pleców.

Maegelle uśmiechnęła się lekko i zerknęła przez ramię w stronę dwójki młodszych chłopców.

— Prawda? Gaelithox jest wspaniałą bestią, bez dwóch zdań.

Na twarzy młodszego z braci pojawił się grymas smutku.

— Szkoda, że Arrax jest jeszcze zbyt mały, by można było na nim latać.

— Nie martw się, Luke. — powiedziała Maegelle w stronę chłopca. — Jestem pewna, że niedługo urośnie, a wtedy wybierzemy się razem na przejażdżkę.

— Obiecujesz? — zapytał Lucerys z nadzieją.

— Oczywiście. — odpowiedziała. Ostatni raz zerknęła na swojego smoka, po czym odsunęła się na bezpieczną odległość, kiedy strażnicy smoków zajęli się Gaelithox'em, zaganiając go z powrotem do wnętrza Smoczej Jamy. — Wybraliście już jajko dla swojego nowego brata lub siostry?

— Tak — przyznał Jacaerys. — Luke je wybrał.

Policzki Lucerysa zaczerwieniły się, na co chłopiec spuścił głowę z zawstydzeniem.

— Z małą pomocą ser Harwina, ale to prawda, co mówi Jace. — dodał, uśmiechając się z dumą. — Jestem pewien, że wybrałem to najlepsze.

Maegelle posłała im obu uśmiech i zerknęła zza ich plecy, gdzie stał kapitan Straży Miejskiej.

— Dziękuję ser Harwinie za opiekę nad moimi siostrzeńcami. Jestem pewna, że z tobą nie ma, co obawiać się o ich bezpieczeństwo.

FAITH | AEMOND TARGARYENOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz