Alicent Hightower zwykła mawiać, że jej córka Maegelle została jej zesłana jako prawdziwy anioł przez samych Siedmiu. Z trochę pulchnymi, różanymi policzkami, delikatnymi rysami i malinowymi ustami, dziewczynka potrafiła oczarować każdego, kiedy tyl...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
•──•─•──•✦•──•─•──•
Maegelle Targaryen wyrosła na przepiękną kobietę. W dniu swojego piętnastego Dnia Imienia, była już jedną z najbardziej pożądanych partii w Siedmiu Królestwach. Wielu lordów wysyłało swoich synów do Królewskiej Przystani, by prosić o jej rękę, lecz każda taka propozycja spotykała się z odmową królowej. Alicent Hightower uważała, że jej anioł był zbyt cenny, by oddać go byle komu.
Maegelle była ucieleśnieniem dobroci i miłosierdzia. O jej urodzie i łagodnym sercu, minstrele układali pieśni, przyrównując ją do samego bóstwa. Wśród biedoty i prostaczków księżniczka uchodziła za nową Radość Królestwa, tak jak niegdyś była nazywana jej starsza siostra. Nie bała się ubrudzić, niszcząc przy tym drogie suknie, by pomóc drugiemu człowieku. Wielokrotnie z własnej woli zapuszczała się w najbiedniejsze dzielnice Królewskiej Przystani, gdzie obdarowywała sierocińce zabawkami, odzieżą oraz jedzeniem, czym zaskarbiła sobie poważanie wśród mieszkańców. Godzinami potrafiła opowiadać tamtejszym dzieciom historie, których zasłyszała jako mała dziewczynka, obdarzając je uwagą i miłością, której tak bardzo potrzebowały. Królowa nie lubiła, gdy to robiła, bojąc się o jej bezpieczeństwo. Maegelle usłyszała wiele upomnień swojej matki na ten temat, lecz uśmiech twarzy maluczkich wynagradzał jej wszystkie te uniedogodnienia. Dzieci kochały ją za jej dobroć, nazywając ją Dobrą Panią, a kobiety z zazdrością wzdychały, podziwiając jej urodę.
Maegelle była wychowywana na przykładną damę, pełną wdzięku i ogłady. Jej obecność w towarzystwie zawsze była mile widziana, a jej uśmiech i promieniująca energią postawa rozjaśniały każde spotkanie. Często uczęszczała na spotkania przy herbacie i plotkach z innymi damami, zgrabnie lawirując między tematami rozmów. Choć jej życie pełne było obowiązków, Maegelle zawsze znajdowała czas na odwiedzanie Wielkiego Septu wraz ze swoją rodzicielką, gdzie czuła się bliżej bogów, niż w przyzamkowej kapliczce. Tam mogła zwierzać się któremukolwiek z Siedmiu, pewna, że nie zostanie osądzona przez rezydentów Czerwonej Twierdzy.
Nie bez powodu ludzie uważali ją za prawdziwego anioła. Maegelle była nie tylko piękna i pełna wdzięku, ale także niezwykle empatyczna i życzliwa. Jej serce było otwarte dla wszystkich, a jej dobroć nie znała granic. Była gotowa pomóc każdemu, kto tego potrzebował, niezależnie od jego pochodzenia czy statusu. Księżniczka często stawiała innych na pierwszym miejscu, co nie znaczy, że nie robiła nic, co sama kochała.
Często można było ją zobaczyć na grzbiecie Gaelithoxa, kiedy przemierzała przestworza nad Królewską Przystanią. Lot na smoku dawał jej poczucie wolności i spokoju, jakiego nie znajdowała nigdzie indziej. Gaelithox był jej najwierniejszym towarzyszem. Wysoko nad ziemią, z dala od trosk i problemów, Maegelle czuła, że naprawdę żyje, nie musząc niczym się przejmować.
Jednak choć wiele rzeczy zmieniło się w jej życiu od czasu incydentu na Driftmarku, jedno pozostało niezmienne: miłość Maegelle do rodziny. Choć nie utrzymywała już tak bliskiej relacji ze swoimi siostrzeńcami, jak w dzieciństwie, nadal z grzeczności posyłała do nich listy na Smoczą Skałę. Nigdy nie zapomniała, co uczynili Aemondowi, lecz po cichu tego nie żałowała. To dzięki temu incydentowi Aemond zyskał smoka, a ich relacja jeszcze bardziej się zacieśniła. Maegelle uśmiechnęła się na myśl o chłopaku. Pamiętała, jak po raz pierwszy razem latali na swoich smokach, gdy Aemond zdobył Vhagar. Od tamtego momentu ich wspólne wypady stały się częścią ich rutyny, i nawet jeśli któreś było zajęte, zawsze znajdywało krótką chwilę dla tej drugiej osoby.