VERSO 45

52 15 0
                                    

- Verso, ogarnij dupę - zaczęłam - boli Cię, że jestem z nim szczęśliwa?

- Czekaj, czekaj - zaczęła Maddy mrużąc oczy - Czy ty jesteś o nią zazdrosny? Wybacz, ale tak to wygląda.

- Szczerze? - zapytał spoglądając na mnie poważnie - Nie mogę być zazdrosny o kogoś, kto jest tak nieodpowiedzialny, i najważniejszy aspekt tej wypowiedzi: Nie kocham jej.

Poczułam ukłucie w sercu. Poważnie coś mnie zabolało w środku. Zdawałam sobie sprawę z tego, że Verso jest chujem, Ale nie spodziewałam się, że aż takim. Postanowiłam się odegrać. Skoro on zranił moje uczucia, to ja zranię jego.

- Masz rację - dodałam - Wiecie, że prawdziwa miłość opiera się na szczerości i zaufaniu... Gdybym była z takim człowiekiem, jak on, to nie miałabym tych dwóch ważnych rzeczy.

Każdy zaczął się zastanawiać nad moimi słowami. Verso chyba przejął się tym co powiedziałam, bo przez chwilę popatrzył na mnie zszokowany i wyszedł bez słowa. Chyba naprawdę go zraniłam...

- Zajebiście - westchnął Charlie - Więcej miejsca.

- Charlie - szepnęłam - Nie tak ostro, dobrze?

Byłam w szoku, bo nikt, ale to kompletnie nikt za nim nie wyszedł. Każdy bawił się w najlepsze, kiedy ich pseudo przyjaciel wyszedł wkurwiony. Miałam ochotę wstać i powiedzieć, że są idiotami, ale wtedy wyszła bym na osobę, której zależy na Verso.
(być może zależało, ale nikt tego nie wie)

- Wiecie co? - zapytała znużona Lilly - to trochę chujowe z naszej strony.

- Co? - zapytał Xavier - James, pijesz jeszcze?

- Ja to właściwie będę się zbierać - odpowiedział - trochę źle się czuję.

Chłopak wyszedł, a Xavier za nim. Pewnie umówili się żeby wyjść wspólnie. Może było zbyt mało afer, jak na tą domówkę.

- Nikt z nas nie wyszedł za Royem - zaczęła oschle - Uważamy się za jego przyjaciół, a prawda jest taka, że jest fajny tylko wtedy, kiedy płaci za nasze jedzenie czy inne pierdoły. Tak nie może być...

Każdy zaczął zastanawiać się nad słowami Lilly. I uznali, że ma całkowitą rację (bo miała) i postanowili pójść do niego, ale Lilly zatrzymała ich mówiąc, że to ona powinna pójść. I faktycznie poszła.

Przez chwilę chciałam wstać i odepchnąć ją od drzwi mówiąc przy tym, że on chce żebym to ja przyszła, ale nie zrobiłam tego. Musiałam o nim zapomnieć.

***

Cały weekend spędziłam w mieszkaniu siedząc z Harper i Maddy. Obejrzeliśmy wszystkie części Harry Potera i pięćdziesiąt twarzy Greya, także całkiem dobrze.

Siedziałam na ławce razem z Harper. O osiemnastej wraca do domu, ale wcześniej chciała pójść do ginekologa więc poszłam z nią. Teraz czekałam aż choć trochę się uspokoi, bo strasznie bała się tam wejść.

- Możesz wejść ze mną? - zapytała spięta - Sama chyba nie dam rady.

- Pewnie, że bym weszła, ale wiesz, że to niemożliwe... - westchnęłam bezsilnie - Nie wpuszcza mną z tobą, bo jesteś już dorosła, ale obiecuję, że będę czekała przed gabinetem.

- Najbardziej boję się powiedzieć rodzicom - przyznała - Nie mam pojęcia, jak na to zareagują.

- Na twoim miejscu obawiałabym się rozmowy z tym twoim chłopcem - zaśmiała się - Co jak cię zostawi?

VERSO Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz