VERSO 52

53 11 0
                                    

Próbowałam walczyć z samą sobą, ale z biegiem czasu raczej będzie normalnie, prawda? Nie będę już tak wspominać tego co z nim przeżyłam, bo te przeżycia nie były jakieś niezwykłe.

Zastanawiałam się, czy gdybym jednak nie uczestniczyła w tym wypadku, to czy też bym się w nim zakochała. Czy moje życie potoczyło by się inaczej bez niego?

- świetnie ci poszło - zaczął Charlie - Byłaś cudowna i uwierz, że gdybym mógł, to bym cię teraz z tą porwał, bo widzę, że nie chcesz tu być.

- Ale jesteś spostrzegawczy - zaśmiała się - Zamiast tego, może choćby na zewnątrz? Jest tam podświetlona altana z miejscem na taniec, ale też na odpoczynek. Zapalę.

- tak piękna kobieta nie powinna palić - stwierdził - nie sądzisz?

- Nie sądzę, Charlie - Pokręciłam głową - Palę, bo muszę, jakbym nie musiała, to bym przecież nie paliła. Proste, prawda?

- To chyba...nie tak ma działać - roześmiał się siadając na ławce, która znajdowała się na altanie - Znam inną teorię. Jeśli nie palisz, to znaczy, że nie masz raka i nie musisz go karmić, a jeśli palisz, to znaczy, że masz raka, który się tego domaga.

- Sensowne - przyznałam zgodnie z prawdą - Więc pozwól, że teraz dokarmię mojego potężnego raka.

- Co planujesz jutro robić? - zapytał zaciekawiony

- Nie wiem... - westchnęłam - pewnie będę się nudzić.

- A gdybym zaprosił Cię na randkę? - mówił dość pewnie, ale widziałam w jego oczach jakiś błysk zwątpienia - Taką prawdziwą... Nie jako udawana para...

- Charlie... - westchnęłam - Ja wolałabym przyjaźnić niż miłość. Nie jestem w tym dobra i czułabym się głupio odrzucając cię. Nie zrozum mnie źle, ale ja już raz swoje serce oddałam. I to był bardzo duży błąd.

- Ja cię nie proszę o miłość - mówił dość rozbawiony, ale jednocześnie speszony - Ja proszę o nieoficjalne wyjście. Nie chcę żebyś pomyślała, że planuje cię podrywać... znaczy... no wiesz, jakby nie muszę, nie? Już jesteś moją dziewczyną.

- Charlie! - zaśmiałam się po czym zgasiłam papierosa i przysunęłam się do chłopaka - jesteś aniołem.

- A ty złem wcielonym - szepnął po czym delikatnie zbliżył się do moim wagę po czym wpił się w nie. Wycofał się na chwilę, aby na mnie popatrzeć - mogę?

- Możesz.

Całowałam się z Charliem, choć w pobliżu nie było nikogo znajomego. Całowałam się z nim, bo tego chciałam. Miałam ochotę na więcej, bo całował cudownie. Rozpalił mnie.

- Chodźmy stąd - odsunęłam się lekko i spojrzałam na chłopaka chciwym spojrzeniem.

Bez odpowiedź wstał i podał mi dłoń. Weszliśmy na salę aby później znowu z niej wyjść, tylko tym razem głównymi drzwiami.

- Dalio? - chwycił moją rękę - Gdzie się wybierasz? Bal jeszcze trawa.

- Verso... - westchnęłam - wynagrodzę ci to w jakiś inny sposób. Teraz muszę lecieć.

Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że ja tego chciałam. Ja chciałam być sam na sam z Charliem. I nie miałam wyrzutów sumienia, bo teraz nie myślałam o Verso. Myślałam o sobie i o tym, że podjęłam dobrą decyzję.

Po dłużej chwili byliśmy już u mnie w mieszkaniu. Trochę nam przeszło z tym całowaniem więc chwyciłam dwa szkła i szampana żeby później usiąść z chłopakami na kanapie.

- Dziękuję - odpowiedział gdy podałam mu szampana - Wypij go szybko.

- Dlaczego? - szepnęłam zbliżając się do niego. Nasze twarze były zbyt blisko siebie, bo czułam jego miętowy wręcz oddech na swojej szyi.

Patrzeliśmy na siebie tylko przez chwilę. Tym razem, to ja wpiłam się w jego usta. Bez wahania usiadłam na nim rozkrokiem, bo tego chciałam. On objął mnie w talii i sunął swoją dłonią po moim ciele.
W końcu ściągnęłam z niego białą koszulę, a on przerwał na chwilę żeby delikatnie zsunąć ramiączko mojej sukienki.

- Jesteś tego pewna? - szepnął do mojego ucha - Ja nie należę do najdelikatniejszych.

- Jestem pewna - jęknęłam gdy chłopak pocałował moją szyję - Chce tego... bardzo...

Charlie podniósł mnie, aby następnie przejść do sypialni. Zdjął moją sukienkę i zaczął panowanie całować. Nie miała wyrzutów sumienia. Nie miałam....

Wszedł we mnie coś zdecydowanym ruchem, co sprawiło, że od razu zaczęłam jęczeć, jak szalona. Prawdopodobnie nie miałam jeszcze okazji skosztować tak dobrego seksu. Charlie był niesamowity.

- Chcesz dojść? - szepnął - Jeśli tak to musisz mnie do tego przekonać.

Zdecydowanym ruchem obróciłam się tak, że teraz ja byłam na górze. I czy chciał, czy nie chciał, to i tak dojdę. Bez względu na to, czy on również.

- Kurwa... - westchnął - jesteś niesamowita.

Nie zwracałam uwagi na to co mówi. Ja pragnęłam się dobrze bawić. Gdy położył swoje dłonie na moich pośladkach i zacisnął je, to wtedy moje ruchy były o wiele szybsze. Niczego tak nie pragnęłam, jak dobrego orgazmu....

Chwilę później obydwoje doszliśmy. Ja od razu zeszłam z chłopaka i poszłam do łazienki. Po zbliżeniu, zawsze czuję się jakoś dziwnie i zawsze biorę kąpiel, co mogło wydawać się dziwne, ale ja po prostu o siebie dbałam.

- Wszystko w porządku? - zapytał wchodząc do łazienki - Wybacz, myślałem, że już jestem ubrana.

- Charlie, my przed chwilą... - westchnęłam - Nie czuję się źle, będąc nagą przed tobą.

- Dobrze - zaśmiał się - Przepraszam jeśli czujesz się wykorzystana. Po prostu myślę, że ty też miałaś na to ochotę?

- Pewnie, że miałam - powiedziałam rozbawiona - Ale nie chcę żebyś przez to pomyślał, że teraz coś między nami będzie. To był tylko seks, prawda?

- Prawda. Nie stresuj się.

VERSO Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz