Verso 29

67 15 2
                                    

@HarperJones: Przepraszam. Zbyt mocno na ciebie naskoczyłam. Luca wyjaśnił mi całą sytuacją, w ja wyjaśniłam ją Amandzie. Więc tak jakby pisze w swoim i jej imieniu. Mam nadzieję, że przez to wszystko nadal będziesz chciała się z nami przyjaźnić.

Ta wiadomość sprawiła, że jeszcze bardziej zachwiało mi się płakać. Faktycznie cieszę się, że jednak napisała wiadomość z przeprosinami, ale te słowa wypowiedziane wcześniej bardzo mnie zraniły.
Postanowiłam odpisać jej i zakopać Topór wojenny.

@Ja: przyjmuję przeprosiny.

                                        
                                               ***

Minęły prawie trzy tygodnie. Ja jedyne co robiłam, to uczyłam się lub spacerowałam. Przez ten czas, również często widywałam się z Royem. Lubiłam jego towarzystwo. Również zdecydowałam się przyjąć ofertę rektora i często pomagałam w kole.  

Dwunastego czerwca ma odbyć festyn zorganizowany właśnie przez nasze koło. Mam zająć się dekoracjami i innymi rzeczami. Cieszyłam się, bo przynajmniej nie będę siedziała w domu. I czymś zajmę myśli.

Wielkimi krokami również zbliżały się moje dwudzieste pierwsze urodziny. W końcu będę pełnoletnia, a może jednak niezbyt się z tego cieszę.

Wczoraj Maddy dodała mnie do grupy na instagramie. Twierdziła, że jesteśmy już przyjaciółmi i każdy bardzo mnie polubił , więc dlaczego nie.

Wróciłam też na grupę moich przyjaciół z Chicago, z czego oczywiście bardzo się cieszyłam, ale już nie było takiego spamu,  jak kiedyś. Więcej czasu spędzałam z tymi z Nowego Orleanu. Czasami odpisałam, gdy ktoś zapytał, jak tam. Regularny kontakt miałam tylko z Lucasem i Marcusem. Mimo, że pogodziłam się z dziewczynami, to nie czułam już potrzeby mówienia im wszystkiego.

Aktualnie siedziałam na zajęciach. Sama, bo Roy ogarniał sprawy z aukcjami. Jakaś dziewczyna zawaliła i klient nie otrzymał wylicytowanej rzeczy na czas. Rozumiałam to. I nie tylko ja, bo miałam wrażenie, że Roy Verso jest królem tego miejsca. Gdy się spóźniał, to nie miał żadnych problemów. W semestrze możemy wykorzystać tylko jeden dzień nieobecności, a on wykorzystał już kilka i nikt mu nic  nie powiedział.

- Którego lipca masz urodziny? - zapytała Lilly - I wybacz jeżeli jestem zbyt wścibska.

- Nie jesteś - zaśmiałam się patrząc na dziewczynę - piątego lipca, ale szczerze nie lubię świętować urodzin.

- Dlaczego? - Zapytała zdziwiona - Przecież to jedyny taki dzień w roku. Nie cieszysz się, że dostaniesz prezenty?

Urodzin nie lubiłam odkąd ostatnie spędziłam w śpiączce. I oczywiście, że lubiłam dostawać prezenty, ale teraz mniej się z nich cieszyłam.

- Pewnie, że lubię - odpowiedziałam patrząc na profesora, który w tym samym czasie zaczął o czymś mówić - A tak w ogóle, to chciałabyś pomóc mi wybrać prezent dla mamy? Niedługo też ma urodziny, chciałabym zrobić jej niespodziankę.

Moja mama, dwudziestego czerwca kończyła czterdzieści pięć lat. Wiedziałam, że za niedługo być może wróci do Chicago więc chciałam zrobić jej niespodziankę. Ona kochała dostawać prezenty i kochała swoje urodziny.

- Jasne - uśmiechnęła się przyjaźnie - po zajęciach?

- Po zajęciach, możemy najpierw pójść do mnie - zaczęłam - Zjemy coś i pójdziemy. Jeśli masz ochotę.

- Czemu nie... - westchnęła - słyszałam od Maddy, że umiesz gotować, więc na pewno nie odmówię.

W trakcie przerwy, między zajęciami wyszłam na palarnie zapalić i zadzwonić do mamy. Finalnie kobieta nie odebrała, ale minutę później oddzwoniła.

- Hej, co tam? Dzwoniłaś?

- Cześć, tak dzwoniłam. Chciałam o coś zapytać - westchnęłam.

- Skarbie jeśli chodzi o Polskę, to już jestem w Chicago. - dodała - Razem z tatą próbujemy... no wiesz wszystko jakoś ułożyć.

Te słowa naprawdę mnie ucieszyły.

- Naprawdę? - zapytałam podekscytowana - Bardzo się cieszę!

- A ty, jak się czujesz? Radzisz sobie? - zapytała przejęta - jest trudno?

- Radze sobie. Ciągle się uczę i... - Westchnęłam - i jest super. Podoba mi się.

- Cieszę się, a o co chciałaś zapytać?

- Czy chcielibyście przyjechać do mnie na przykład dwudziestego czerwca? - zaśmiałam się do słuchawki.

- Pewnie skarbie! - krzyknęła podekscytowana - A dlaczego akurat w ten dzień? Jakaś ważna okazja?

Czy moja mama zapomniała o swoich urodzinach?

- Mamo, ty tak serio? - zapytałam zdziwiona.

- Żartuje, przecież wiem, że to moje urodziny - zaśmiała się - Cieszę się, że pamiętasz, i tak z chęcią przyjedziemy.

Jeszcze chwilę pogadałam z mamą. Opowiadała mi o Polsce i o babci. Finalnie rozłączyłam się, gdy zaczęła rozmawiać też z tatą.

Kończyłam palić papierosa, gdy Roy podszedł do mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.

- A tobie co? - zapytałam patrząc na niego - Jakiegoś paraliżu dostałeś?

- A widzisz, calineczko... - westchnął - Chciałem być miły, ale nie dajesz mi wyjścia więc... Kurwa, Dalia dlaczego dziś wyglądasz tak brzydko?

- Ale ty jesteś cham... - założyłam ręce na biust, gdy chłopak zaczął się śmiać - I z czego cieszysz tą mordę?

- Przecież wiesz, że żartuje. - dodał - Ogarnąłem sprawę z tą jebaną aukcja. Rzecz jasna, wyjebałem winną tej całej sytuacji, a rektor przyznał mi nowe stanowisko.

- Jakie? - zapytałam zdziwiona - Za tą dziewczynę?

- Nie, calineczko - pokręcił głową - Przywitaj nowego przewodniczącego koła charytatywnego.

- Pierdolisz?! - krzyknęłam ze szczęścia po czym przytuliłam chłopaka. Ten podniósł mnie i również przytulił - Jestem dumna szefie.

- Chyba nie liczysz na taryfę ulgową? - zapytał nadal się szczerząc - Dostaliśmy masę środków na festyn. Dziś możemy dopracować kilka rzeczy razem jeśli chcesz.

- Dziś nie mogę - zaczęłam - jadę z Lilly kupić prezent mamie. Ma niedługo urodziny

- Mhm- odpowiedział obojętnie.

Zajęcia minęły mi szybko. Teraz byłam już w domu razem z Lilly. Nie miałam dość fajnego pomysłu na obiad więc finalnie zamówiliśmy sushi.

- A co będziesz chciała jej kupić? - zapytała dziewczyna.

- Nie wiem... - westchnęłam - Na pewno jakieś kosmetyki, bo mam kocha dbać o siebie. Może do tego jakiś ładny naszyjnik... no sama nie wiem.

- Mamy mnóstwo czasu. Na pewno coś znajdziemy.

Po skończonym posiłku przebrałam się w wygodne ciuchy, czyli w moim przypadku dresik. Pożyczyłam też bluzę Lilly, bo nie chciała iść tak oficjalnie ubrana. Zrobiłam byle jakiego koka i wyszliśmy.

Zamówiłam ubera i pojechaliśmy do pierwszego sklepu z biżuterią. Tam zdecydowałam się na zestaw kolczyków i łańcuszka z motywem kwiatów, bo tak jak ja, kochała kwiaty.

VERSO Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz