VERSO 51

51 11 1
                                    

- Nie chodzi o to... - westchnęła - Czuję, że coś innego jest na rzeczy.

- Nie, muszę kończyć - w moim głosie pojawiło się zwątpienie - Pa.

Rozłączyłam się zanim mama cokolwiek odpowiedziała. Zrobiłam to, bo czułam napływające łzy do oczu i nie chciałam żeby słyszała.

Siedząc na ławce rozmyślałam o swoim życiu. Totalnie nie wiedziałam czy mój wybór był prawidłowy. Mogłam się pomylić, co do przeprowadzki tutaj. To wszystko zmieniło moje życie nieodwracalnie. Chciałam tylko spokojnego życia.

- Dalia? - zapytał przechodzący chłopak - dlaczego płaczesz?

- Charlie? - otarłam łzy z policzków - Nie płacze... to przez wiatr.

- Mnie nie okłamiesz - stwierdził - Co jest? Znowu on, czy tym razem coś innego?

- Nic... Charlie - westchnęłam - przeprowadzka tutaj zmieniła całkowicie moje życie. Ja tu przyjechałam z zamiarem ogarnięcia swojego życia, a wydaje mi się, że bardziej je zjebałam. I nie chodzi tu tylko o Roya,  ale też o te studia i to wszystko. Nie daje rady.

Charlie przytulił mnie, a następnie zabrał na lody. Nie takie zwykłe... lody czekoladowe, które uwielbiam.

- Wiedziałem, że to poprawi ci humor - zaśmiał się - Chcesz jeszcze jedną gałkę?

- Nie, bo będę gruba - stwierdziłam - muszę dbać o linię.

- Słucham? - zapytał niedowierzając - Dziewczyno, ty jesteś trzy razy mniejsza od Lilly, a ona również jest szczupła.

- Widocznie ma w sobie coś, co przyciąga Roya - uniosłam lekko kącik ust - Wróciła do blondu.

- Taaa, Lilly zawsze taka była - pokręcił głową - Gdy nadarzy się okazja, to zawsze mu wskakuje do łóżka. Tego już nie zmienisz. On pragnie przyjemności, a ona miłości. Problem w tym, że on jej tego nie da.

- Nie kocha jej?

- Nie, nigdy jej nie kochał - zaczął - Zdradzał ją. Kazał jej schudnąć... Przy wszystkich ją krytykował, a ona i tak przy nim trwała. Wszystko się zmieniło, jak dołączyłaś do ich paczki. Roy się ogarnął.

- Co znaczy, że się ogarnął? - zapytałam podejrzliwie - Wcześniej był większym chujem?

- Żebyś wiedziała - parsknął śmiechem

Charlie odprowadził mnie do mieszkania. Chciałam żeby choć na chwilę wszedł, ale musiał coś załatwić i finalnie poszedł.

***

Wczorajszy wieczór minął szybko i nudnie. Spędziłam go oglądając filmy i gadając z Harper. Powiedziała już rodzicom o ciąży, a oni przyjęli to bardzo dobrze. Gorzej by było, gdyby ten młody szczyl nie przyszedł z nią na rozmowę.

Aktualnie czekałam na ubera. W pięknej czerwonej sukience i szpilkach nie wyobrażałam sobie iść na pieszo. Po za tym przed wejściem będę musiała założyć maskę, co teraz wydawało się dość trudne, bo na głowie miałam piękne loki, które zrobił mi fryzjer. Nie chciałam ich zepsuć, dlatego wybrałam podróż uberem.

Jako najlepsza udawana dziewczyna zaprosiłam Charliego, a on się zgodził.

Wysiadłam z ubera już w masce, bo postanowiłam pomęczyć się z nią po drodze. Idąc zauważyłam Charliego, który stał i czekał na mnie przed budynkiem. Wyglądał olśniewająco. Ten garnitur... i ta róża w kieszonce. Dlaczego w nim nie mogłam się zakochać? Był lepszy niż Verso. Charlie nigdy by mnie nie skrzywdził, a on zrobił to już drugi raz. I nawet nie potrafił szczerze przeprosić.

- Cóż to za piękna istota? - zapytał uśmiechając się Charlie. Wyciągał dłoń w moim kierunku, a ja ją chwyciłam - Gotowa na wielki występ?

- Nie przypominaj mi - mruknęłam po czym weszliśmy do środka.

Serce zabiło mi mocniej, kiedy zobaczyłam Roya. Patrzył na mnie, a ja na niego. Przez chwilę zwątpiłam, ale uśmiechałam się do niego po czym zrozumiałam, że to nie na mnie tak patrzył. Patrzył na Lilly, która była za moimi plecami. Wyciągnął do niej dłoń i ucałował w policzek. Zabolało, ale postanowiłam również wbić sztylet w jego serce i pocałowałam Charliego.

- A to, za co? - zapytał zaskoczony.

- Za to, że jesteś moim udawanym chłopakiem - uśmiechałam się delikatnie.

Wszystko przebiegało po naszej myśli. Licytowali sami obleśnie bogaci ludzi. Nawet Roy licytował, a nawet wygrał. Pięcio dniowy pobyt w starej willi, która znajduje się w środku lasu. Trochę zazdrościłam, bo sama kochałam takie klimaty.

- Witam wszystkich bardzo serdecznie- zaczął rektor wchodząc na scenę - Jest mi niezmiernie miło, bo dziś gościmy nie tylko naszych najlepszych studentów, ale też rektora Harvardu, który już nie może doczekać się występu prawej ręki pana Roya Verso. Dalio, pora podbić dzisiejszy wieczór! Zapraszam.

- Powodzenia, mała - szepnął Charlie.

Lekko zestresowana weszłam na scenę po czym usiadłam przy pianinie. Odgarnęłam włosy i ułożyłam palce na klawiszach. Zgodnie z planem, wszystkie światła zgasły, a jeden z reflektorów oświetlił tylko pianino i mnie. Zaczęłam grać. Delikatnie muskałam klawisze czując, jak moja dusza się unosi. Byłam tylko ja i muzyka. Żadnych problemów. Żadnych kłamstw. Tylko muzyka i delikatny powiewie wiatru, który wiał prosto w moje blond włosy.

 Gdy skończyłam usłyszałam tłum, który w elegancki sposób klaskał, a ja wstałam i lekko się ukłoniłam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Gdy skończyłam usłyszałam tłum, który w elegancki sposób klaskał, a ja wstałam i lekko się ukłoniłam.

Teraz była pora na przemowę Roya. Musiałam stać obok niego, bo w końcu byłam współorganizatorką balu.

Poczułam się dość niepewnie, który Roy stanął przy mnie i poprawił mikrofon.

- Nazywam się Roy Verso - zaczął - Jestem prezesem koła charytatywnego i miałem okazję wspólnie z Dalią, zorganizować te wspaniałe przyjęcie.      
Chciałbym podziękować osobną, które brały udział w naszych licytacjach. Kwoty są naprawdę ogromne i w całości przeznaczymy je na szpital onkologiczny. Mam nadzieję, że dziś będziecie się państwo znakomicie bawić. Dziękuję.

Chyba nie tylko mnie zachwyciła przemowa chłopaka, bo dosłownie każda dziewczyna w pomieszczeniu patrzyła na niego, jak na tort czekoladowy. Suki.

Zeszliśmy ze sceny wspólnie. Jakbyśmy nigdy się nie pokłócili. Przeraziło mnie to.

- Piękny występ - zaczął niepewnie - Kosztowało cię to bardzo dużo pracy i czasu więc chciałabym również tobie podziękować.

- To mój obowiązek, ale również dziękuję - uśmiechnęłam się delikatnie i odeszłam.

VERSO Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz