Rozdział 17

155 6 3
                                    

Alex

Od powrotu do Londynu nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Dosłownie nosiło mnie na samą myśl o tym, że Stella pracuje z tym złamasem.

– Kurwa, stary... – odstawiłem szklankę na stół. – Powinienem wsiąść w samolot i ją stamtąd zabrać – zerknąłem na Connora.

– Powinieneś – zgodził się ze mną.

– Wiesz jak mnie kusi, żeby ją o to poprosić? – Opadłem plecami na oparcie kanapy. – Bo wiem, że wystarczyłoby, żebym to zrobił i ona nie zastanawiałaby się ani chwili.

Zaśmiałem się niemal żałośnie.

Zrobiłaby to dla mnie. Stella była skłonna do takich poświęceń.

I właśnie dlatego ja nie mogłem zrobić tego jej.

– Alex, jebać korzyści ze znajomości z takim chujem jak Archibald – powiedział. – To twoja kobieta.

– Wyjaśniłem mu to dobitnie – westchnąłem. – Ale jakie mam gwarancje, że to do niego dotarło?

– Żadne – odparł brutalnie szczerze. – Za to możesz być pewny, że koleś znów spróbuje szczęścia.

– Stella mówiła, że trzyma się od niej z daleka od dwóch dni, ale wiem, że to celowe. Żeby uśpić jej czujność, udobruchać ją.

—Obaj potrafimy przewidzieć jego kolejne ruchy — patrzył na mnie z powątpiewaniem. — Nie łudź się, że będzie inaczej niż zakładasz.

– Moja narzeczona pracuje ze złamasem, który w dupie ma jej kompetencje, bezczelnie ją podrywa, nachodzi w domu i sprawia, że czuje się niekomfortowo – wymieniałem, wkurzając się coraz bardziej. – Stawia granice, ale toleruje większość z jego zagrywek, bo nie chce, żeby nasza rozłąka poszła na marne i próbuje nie zawieść oczekiwań zmarłego ojca – pokręciłem głową. – A ja ją tam zostawiłem.

Przeczesałem włosy w geście frustracji. Wychodziło na to, że sam sobie uciąłem jaja.

– Nie chcę jej prosić, żeby wróciła... – przyznałem. – To znaczy chcę, ale nie mogę – poprawiłem się. – Nie mogę stawać na drodze do jej kariery i marzeń.

A Nihan Feret to solidna trampolina. Jeszcze z jej wyczuciem, umiejętnościami i talentem? Sukces gwarantowany.

– Czyli co zamierzasz zrobić? – Zapytał.

– Nie wiem – gwałtownie podniosłem się z kanapy. – Wiem tylko, że zostawiłem ją w środowisku, w którym nie czuje się komfortowo. Fantastyczny ze mnie narzeczony, nie ma co – ironizowałem. – Faktycznie potrafię zająć się każdą sprawą.

– Nie masz zbyt wielkiego pola do popisu – próbował mnie pocieszyć.

– Jak wsiadałem do samolotu to przekonywałem sam siebie, że robię dobrze. Że właśnie w ten sposób o nią dbam – zaśmiałem się ze swojej własnej głupoty. – Wykazała się odwagą, przezwyciężyła swoje lęki, zdecydowała się na wyjazd, podoba jej się praca nad tym projektem, więc jak mam jej to odebrać?

Nigdy w życiu nie czułem się w ten sposób. Ta świadomość zjadała mnie od środka. Nie byłem w stanie skupić się na niczym innym. Martwiłem się o nią i chciałem dzwonić do niej dosłownie co minutę.

Przejmowałem się też tym, że za bardzo ją tym rozczarowałem. Nie spełniłem jej oczekiwań.

Może ona właśnie tego potrzebowała, konkretnych działań, żebym postawił na swoim mimo wszystko? W końcu, kiedy powiedziałem, że mam ochotę zabronić jej wracać do pracy to odparła, żebym to zrobił.

You make me loved /18+ ( II część You make me calm)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz