Rozdział 12

109 6 1
                                    

Alex

Kilka dni później Stella była już w Rzymie.

Skończyliśmy właśnie rozmawiać  na facetime, opowiedziała mi swój dzień. Miała mnóstwo obowiązków. Cieszyłem się, że ma dużo na głowie i bez problemu weszła w trwające zmiany w projekcie.

W całym tym natłoku zadań, ciągle do mnie pisała. Dzwoniła też kilka razy dziennie. Starałem się odbierać za każdym razem, pamiętając o tym, że to ją uspokaja.

Sam też wziąłem na siebie dużo zadań, żeby odhaczyć jak najwięcej z nich.

Przygotowywaliśmy się do kolejnego przejęcia z Tedem. Powiększałem zespół, a przy okazji robiłem audyt w siłowni Dana. Zajmowałem się też szukaniem dla niego kolejnego rehabilitanta, zgodnie z sugestią Connora. Oprócz tego, ignorowałem wszystkie wiadomości od mojego brata.

Po kilku dniach bez Wiedźmy, czułem się samotny i poirytowany. Przyczepiałem się dziś do mojej asystentki o każdą najmniejszą pierdołę. A prawda była taka, że ma za dużo obowiązków i muszę znaleźć dla niej wsparcie.

Wkurzał mnie też nad wyraz wolny parkingowy i fakt, że w sklepie nie było ulubionego jogurtu Stelli. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że przecież i tak go nie potrzebuję.

Chciałem ją błagać, żeby wsiadła w samolot i wróciła. Albo sam do niej lecieć już teraz.
Ale wiem jakie by to miało konsekwencje. Ważyły się nasze losy. Musiałem zapewnić jej bezpieczną przyszłość. Jeszcze tylko trochę mozolnej i absorbującej pracy, a pozycja mojej firmy będzie praktycznie nie do zachwiania. A ja będę mógł poświęcać jej cały swój czas.

Teraz też mogłem. Mógłbym pozwolić sobie na zrezygnowanie z tego wszystkiego i spokojne życie u jej boku przez wiele lat. Ale wiem też jaką władzę dają duże pieniądze. Władzę i możliwości. Nie odbiorę nam tego. Pod tym względem zawsze będziemy zabezpieczeni. A Stella nie będzie musiała poświęcić na martwienie się o to nawet jednej swojej myśli.

Wszedłem w maila od Anny z listą moich spotkań na najbliższe dni. W przyszłym tygodniu odbywa się Gala Etycznego Biznesu. Moja firma jest nominowana w dwóch kategoriach. Powinienem się tam pojawić. A Stella lubi takie wydarzenia, więc może uda się zorganizować to tak, żeby przyleciała.

Później zajrzałem na Instagrama. Po ostatniej akcji wyłączyłem wszystkie możliwe powiadomienia i możliwość komentowania. Trochę takie zamiatanie problemu pod dywan, ale inna opcja to usunięcie kont. A nie lubiłem, kiedy ktoś próbował stawiać mnie w sytuacji bez wyjścia. Cholernie nie podobało mi się to, że wzbudzamy zainteresowanie. Stwarzało to niebezpieczeństwo dla Stelli. Oboje ustawiliśmy konta na prywatne, ale zdążyło nam przybyć sporo obserwujących. Powstawały nawet jakieś profile o nas... Ludzie repostowali nasze zdjęcia, często szukając odpowiedzi, np. na to jakiej marki są moje spodnie. Było to całkiem zabawne. Nie chciałem tylko, żeby Wiedźma się tym przejmowała.

Miałem zamiar odłożyć już telefon, gdy zauważyłem zdjęcie na profilu firmy, w której pracuje Stella. I była na nim ona. W innym przypadku nie przykułoby mojej uwagi. Wyglądała wspaniale w szarej, krótkiej spódnicy i dopasowanej do tego marynarce. Włosy z jednej strony założyła za ucho. Stała w towarzystwie pani Nihan i trzech mężczyzn. Jeden z nich zamiast w obiektyw patrzył na nią. I nie było to przypadkowe spojrzenie. Bezwstydnie się w nią wgapiał. Był oznaczony, więc po jednym stuknięciu w jego nazwę, przekierowało mnie na jego profil. Dyrektor nadzorujący budowę Meriggiare. Szybki research i wiedziałem, że był synem głównego inwestora. Theodor Archibald. Ogarniał już wcześniej podobne projekty. Z sukcesami.

Niech się lepiej nie zapomina.

Podczas gdy ja przeglądałem jego profil, on dodał relację załączając link do wywiadu. Natychmiast włączyłem wideo i usłyszałem pytanie dziennikarki.

You make me loved /18+ ( II część You make me calm)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz