Alex
Wkurwiał mnie fakt, że przez ostatnie kilka tygodni sytuacja z moim ojcem była w zawieszeniu. Obiecałem Stelli, że doprowadzę to do końca, a utknąłem w martwym punkcie. Sądziłem, że to będzie łatwiejsze, ale przez to, że dałem jej słowo i się z tego nie wywiązywałem, moja głowa znów mówiła mi, że na nią nie zasługuję i będzie mną rozczarowana.
Powinienem coś z tym zrobić, a nie miałem na to czasu. Stella była najważniejsza. Ale nie mogłem tego dłużej ignorować, bo znów wracały problemy ze snem. Nie chciałem tego na nią zrzucać. Miałem jej mówić o takich rzeczach, ale i tak wystarczająco się o mnie martwiła.
Muszę jakoś to wszystko pospinać.
Wolałbym, żebyśmy nie mieli dylematu jej wyjazdu do Włoch. O ile prostsze by to wszystko było. I doskonale wiedziałem, że wystarczy jedno moje słowo, którego Stella się chwyci i zostanie.
I jeśli miałoby chodzić tylko o mnie to nie chcę, żeby jechała. Układ idealny to ona robiąca co chce, zajmująca się sobą i mną, w czasie, w którym dochodzi do siebie. Ale nie mogę jej na to pozwolić, bo za bardzo się w tym zatraca. Dla jej własnego dobra muszę zachęcać ją do powrotu do Rzymu. Praca dobrze jej zrobi. I chyba dystans ode mnie... Jebana ironia losu. Przekona się, że wszystko może wrócić do normalności.
Od tego cholernego wypadku, wzbudzałem niespotykane wcześniej zainteresowanie w mediach. Wcześniej tylko od czasu do czasu pojawił się o mnie artykuł w jakimś branżowym piśmie. I fotki z oficjalnych imprez. Ostatnio moja twarz zdobiła portale plotkarskie. A zdjęcia moje i Stelli, które zrobiliśmy, żeby sprostować te wszystkie bzdurne artykuły o mojej śmierci, poszły viralem. Ludzie się nami zachwycali. A pozostali sugerowali, że ustawiliśmy to wszystko, żeby o nas gadali. Chore.
W dodatku z Connorem też coś się działo. Nie wiem jeszcze co konkretnie, ale raczej nic dobrego. Kilka dni temu jego siostra zaczęła pracę w mojej firmie. Ale nie sądzę, że to jest z tym związane.
Jeremy nadal ode mnie nie odbiera. Bo tak, próbowałem do niego dzwonić kilka razy. Wczoraj tylko napisał, że ma nadzieję, że dobrze się czuję.
Braterską więź.
Dan nie jest jeszcze w pełni sprawny. Jego rehabilitacja zajmuje dłużej niż zakładali lekarze. Jest przez to przybity i skołowany. Lauren udaje, że wszystko jest dobrze, ale martwi się, bo wie jak ważna jest sprawność dla jej męża.
I w tym wszystkim miałbym jeszcze z własnej woli zachęcać Stellę do przeprowadzki do innego kraju? No cóż. Właśnie to zamierzałem robić. Nawet jeśli w jakimś stopniu wbrew sobie.
Nie grzeszyłem dziś produktywnością. Nie byłem w stanie się na niczym skupić. Wziąłem telefon, żeby zadzwonić do Wiedźmy, kiedy na wyświetlaczu zobaczyłem powiadomienie o połączeniu przychodzącym od Jules.
– Jules – przywitałem się.
– Cześć Alex – rzuciła. – Przepraszam, że zawracam ci głowę, ale nie bardzo mam do kogo zadzwonić.
– Co się dzieje? – Zerknąłem na zegarek. Dochodziła 19.
– Hmm... Mógłbyś po mnie przyjechać? – Zapytała niepewnie. – To znaczy odebrać mnie z pracy – doprecyzowała. Zmarszczyłem brwi.
– Jasne, że tak – odpowiedziałem. – Co się stało? – Bo tego, że coś się wydarzyło byłem akurat pewny.
– Nic – starała się mnie zapewnić. Ale ściemę czuć było na kilometr. – Tylko nie mam jak wrócić do domu.