Rozdział 9

117 4 7
                                    

Alex

To Jules. Wzywa pomocy.

Nacisnąłem klamkę, ale drzwi oczywiście były zamknięte.

– Jules! Jesteś tam? – Krzyknąłem zdenerwowany, ale nie otrzymałem odpowiedzi.

Spróbowałem wyważyć drzwi, ale bez skutku. Chociaż nie wyglądały na solidne.
Napierałem na nie raz za razem.

– Jules, to ja Alex! – Kolejne uderzenie w drzwi i ta przerażająca cisza po drugiej stronie.

Coś było cholernie nie tak.

Wziąłem delikatny rozbieg i tym razem udało mi się dostać do pokoju.

A to, co zauważyłem niemal mnie zmroziło.

Jules stała zapłakana i cała przerażona. Z jej nosa spływała strużka krwi. Bluzkę miała rozerwaną tak, że utrzymywała się tylko na ramionach i było jej widać stanik.

Za nią stał typ, który jedną dłoń zaciskał w pięści na jej włosach, a w drugiej trzymał nóż.

Czyli poznajemy psychopatycznego byłego.

– Alex... – wyszeptała drżącym głosem kobieta.

– Zamknij się suko – warknął, ciągnąc ją mocniej za włosy, co tylko spotęgowało jej płacz.

– Jules, spokojnie – zwróciłem się do niej opanowanym tonem. W głowie szybko oceniłem sytuację i wszystkie możliwości, które mamy.

Modliłem się tylko, żeby Stella tu nie weszła. Poradzę sobie bez problemu, jeśli ona nie będzie w żaden sposób narażona.

A może zacząć mnie szukać, bo chwilę wcześniej poczułem wibracje telefonu.

– Czego chcesz? – Zwróciłem się do mężczyzny.

– Żebyś wypieprzał i się nie wpierdalał się w nie swoje sprawy. Wiedziałeś jak wejść, wiesz jak wyjść – wskazał głową na drzwi.

– A co jeśli jednak nie wiem? – Prowokując go, przeniosę jego gniew i uwagę na siebie.

A to będzie mi bardzo na rękę.

– Mam teraz czas z moją suczką – polizał jej policzek.

Zaśmiałem się teatralnie na jego słowa, widząc jak szybko oddycha.

– Wiesz co, mam inną propozycję – rzuciłem, robiąc krok do przodu. – Ty wypierdalasz, a ja się z nią pobawię. Co ty na to?

Muszę być bardziej arogancki niż on. To typ, który nie zniesie jechania po ego.

– Potnę ją i nie będzie atrakcyjna dla nikogo oprócz mnie. – Kolejny chory pojeb, na widok którego robi się niedobrze.

– Do tego, do czego jej potrzebuję nie musi być atrakcyjna – leciałem po bandzie coraz bardziej. Ale robiłem, co konieczne.

– Nie dla psa kiełbasa! – Krzyknął i wystawił nóż w moją stronę.

Zajebiście. Już jestem krok bliżej. Więcej czasu na ewentualną reakcję. I zmniejszenie zagrożenia Jules.

– I tak widać, że tylko głośno ujadasz. Nie miałbyś czym jej zaspokoić – uniosłem brew, robiąc kolejny krok w ich stronę.

– Na kolana – zapluł się, ciągnąc Jules za włosy i zmuszając ją do opadnięcia na podłogę.

You make me loved /18+ ( II część You make me calm)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz