Stella
Kiedy wróciliśmy na salę, podeszliśmy do dziewczyn, które stały przy drink barze.
Jules prezentowała się fenomenalnie jako Sandy z Grease. A Kat to urodzona Cruella De Mon. Jeszcze z jej umiejętnościami makijażowymi, wyglądała obłędnie.
—Stell, no w końcu! – Blondynka ucieszyła się na mój widok. – Alex, świetnie że jesteś! Zrobisz nam zdjęcie – podeszła do niego wręczając mu swój telefon.
Ustawiłyśmy się we trzy i co chwilę zmieniałyśmy pozy, a Alex robił ujęcia pod różnymi kątami. Nawet nie wiem skąd mu to przyszło do głowy. Ale uwielbiałam go za to.
– Kat, chyba musisz bardziej przytulić głowę do Jules – rzucił, skupiony na swojej pracy, a ona natychmiast podążyła za jego sugestią.
– Okej, wystarczy – powiedział. – Pójdę zatańczyć z Lauren – uśmiechnął się do nas, oddając telefon. Zatrzymał swój wzrok dłużej na mnie i ledwo powstrzymałam się przed skomentowaniem jego zadziornego zadowolenia.
– Zdecydowanie go sklonuj – Kat poprawiła swoją sukienkę. – I to tak ze dwa razy! No w ogóle nie myślisz o swoich przyjaciółkach! – Udawała oburzoną, krzyżując ręce na piersi.
Śmiałam się, ale w moim ciele echem odbijała się łazienkowa zabawa.
– A właśnie, czy Connor nie wypił zbyt dużo w za krótkim czasie? – Kontynuowała Kat.
Wszystkie spojrzałyśmy w jego stronę. I rzeczywiście wyglądał już jakby przesadził. Rozmawiał za głośno, zbyt ekspresyjnie gestykulował. Robił mnóstwo zamieszania. Nawet jak na niego.
– Może jest załamany, że doktor Taylor z nim nie przyszła – rzuciła Jules, popijając swój napój.
– Co się między wami wydarzyło? – Zapytałam. – I nie sprzedawaj nam ściemy, że nic.
– Nie warto o tym wspominać – machnęła ręką. – Nie psujmy sobie teraz zabawy. Pogadamy o tym później, okej? – Poprosiła.
Kat położyła jej głowę na ramieniu.
– Raz dupek, na zawsze dupek, co? – Westchnęła.
– A gdzie jest twój strażak? – Zapytałam ją. Dostała od Lauren podwójne zaproszenie.
– Hmm... Ogląda mecz z kolegami z remizy – pokręciła głową. – Wiecie, taka ich tradycja, której nie mogą zerwać nawet w wyjątkowych okolicznościach – ironizowała.
Przyglądałam się jak Alex najpierw chwilę rozmawia z Danem i przemyca mu drinka, do którego dolał mikroskopijną ilość alkoholu, a później prosi Lauren do tańca i prowadzi ją na parkiet.
– Potrzebujemy naszego sabatu – zawyrokowałam. – I to pilnie – patrzyłam na moje przyjaciółki, które ostatnio, nie mniej niż ja, męczyły się z codziennymi sprawami. – Jak wygląda wasz jutrzejszy wieczór? – Zapytałam. – Obgadamy równo i doktorka, i strażaka Sama, i na Alexa też się coś znajdzie – zaśmiałam się.
Spędziłyśmy razem czas po akcji z byłym Jules, ale wszystkie potrzebowałyśmy bardziej wyluzować.
– O tak, mądra głowa wraca do gry – uśmiechnęła się Jules.
– Jutro to idealny termin – dodała z entuzjazmem Kat. – Ale może tym razem nie u Alexa w mieszkaniu? – Dodała, przyglądając mi się uważnie.