Stella
Ciągle chciało mi się płakać. To było nienormalne. Nie mogłam tego robić. Przecież już nie mam powodów. Alex jest obok. Patrzę na niego. Dotyka mnie. Wszystko jest dobrze.
A mimo to, w głowie nadal odtwarzałam to, co się wydarzyło. I nie mogę pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia stresu, które skręca mnie w środku.
Spojrzałam na siebie w lustrze w sypialni i aż się wzdrygnęłam. Wyglądałam dramatycznie. Jak siedem nieszczęść. Co tam siedem, jakieś siedemset. Splątane włosy, szara twarz, suche usta, spuchnięte oczy.
Muszę wziąć prysznic i się przebrać. Doprowadzić się do porządku. Może wtedy poczuję się lepiej.
Ale wizja godziny bez Alexa mnie przerażała. Bałam się stracić go z oczu na dłużej niż minutę. Wiem, że to jest irracjonalne, ale byłam całkowicie skołowana. Pokręciłam głową i schowałam twarz w dłoniach.
Bez przesady, Stella. Opanuj się. Rozkazałam sobie w myślach.
Jakby to cokolwiek pomogło.
Nagle poczułam dłonie Alexa na swojej talii. Oparłam się o niego, gdy tylko poczułam, że stoi wystarczająco blisko. Przytulił mnie i pocałował moją szyję. Podniosłam jedną rękę i pogładziłam go po głowie, a drugą położyłam na jego.
Masz go obok, Stella. Uspokój się. Bliżej być nie może.
Spojrzałam na nasze odbicie w lustrze i uderzył mnie kontrast między nami. Jego spokojna postawa i moja cała roztrzęsiona, mimo że próbowałam stwarzać pozory, że jest inaczej. Cóż, byłam beznadziejna w udawaniu. Męczyłam sama siebie i pewnie jego też. Ale nie wiedziałam jak mam się z tego wyrwać. Byłam całkowicie zagubiona.
– Jak się czujesz? Jak twoja głowa? – zapytałam.
– Nic mi nie jest – odparł i odwrócił mnie w swoich ramionach tak, że teraz patrzyłam bezpośrednio na niego. I rzeczywiście wyglądał dobrze. Uspokajało mnie to trochę, ale martwiłam się o to, czego może nie być widać.
Alex chwycił dół bluzy, którą miałam na sobie i przeciągnął ją przez moją głowę. Pod spodem miałam tylko krótki top. Przesunął dłońmi po moich ramionach.
– Uwielbiam ciepło twojej skóry – wyszeptał, kontynuując wędrówkę.
– Ja uwielbiam twój dotyk – odpowiedziałam od razu. Nie zmarnuję już żadnej okazji do tego, żeby powiedzieć mu co czuję. Miałam nadzieję, że nie zwrócił uwagi na to jak zadrżał mi głos przy ostatnim słowie.
– Wiedźmo – westchnął. Okej, czyli zwrócił. – Nie bój się – chwycił moją dłoń i położył sobie na sercu. – Czujesz jak bije? – Przytaknęłam. I było to wspaniałe uczucie. – A słyszysz? – Zmarszczyłam brwi. – Ste-lla, Ste-lla, Ste-lla – mówiąc to kiwał rytmicznie głową. Uśmiechnęłam się słysząc te słowa, a on nachylił się i złożył pocałunek na moim czole. – Nie zapominaj, że działają na mnie twoje zaklęcia – wyszeptał w moją skroń.
Zawsze wiedział co powiedzieć. I były to rzeczy, które totalnie mnie rozczulały. Starał się mnie uspokoić. I działało.
– Jezuuu, jakie to było ckliwe, co? – Śmiał się sam z siebie. – Jak bardzo męski teraz jestem? – Trącił mój nos swoim.
– Poza skalą – odpowiedziałam. – Nieważne w którą stronę. – Czy to było ckliwe? No było. Ale jak bardzo mi się to podobało to tylko ja wiem. – Weźmiesz ze mną prysznic? – Zapytałam, całując go w policzek.