Stella
– Lauren, co ten osioł wyprawia? Co mu odbiło?
Nadal nie rozumiałam co się wydarzyło.
– Nie wiem, kochanie – odparła równie zmartwiona.
Usiadła obok mnie na kanapie i chwyciła mnie za dłoń.
– Myślisz, że zrobiłam coś nie tak? – Wypowiedziałam na głos pytanie, które mnie przerażało.
– Nie wygaduj głupstw – zaprzeczyła natychmiast. – Jestem pewna, że nie o to chodzi – zapewniła mnie. – Coś innego musi być na rzeczy.
Założyła mi włosy za ucho, w czułym, matczynym geście.
Bardzo doceniałam, że ją mam. I że mogłam przyjechać do niej w takim momencie, a zrobiłam to instynktownie.
— Myślę, że nie ma rzeczy, którą Alex określiłby, że zrobiłaś nie tak — uśmiechnęła się. — Ten chłopak dosłownie czci ziemię, po której stąpasz — pokręciła głową. — Coś go zamroczyło, rozum mu odjęło — przeżywała.
– Jak mam się tego dowiedzieć? – Zastanawiałam się.
Lauren otarła dłonią łzy z moich policzków.
Byłam w bojowym nastroju. Chciałam działać, a nie miałam wielkiego pola do popisu.
A jednocześnie byłam też zrozpaczona. Całkowicie zdruzgotana samą możliwością tego, że Alex mówił poważnie.
Że to koniec.
Wróciłam wspomnieniami do początków naszej znajomości i tego, czego Alex od niej oczekiwał.
– Może rzeczywiście się mną znudził? – Zapytałam, czując nową falę łez. — Przecież faktycznie od początku uprzedzał mnie, że oczekuje niezobowiązującej relacji.
— Stella, ten chłopak nigdy nie był tak szczęśliwy jak przy tobie. Powiedział mi, że ciężko mu uwierzyć w to, że chcesz z nim być. I że nie sądził, że można mieć aż taką potrzebę dbania o kogoś.
Boże, Alex... Co ty najlepszego wyprawiasz?
Przytuliła mnie, głaszcząc moje włosy.
Z jednej strony mnie to uspokoiło. A z drugiej sprawiło, że byłam jeszcze bardziej skołowana.
Nie zraniłby mnie tak bez powodu.
A jedyny logiczny powód, dla którego by to zrobił to fakt, że rzeczywiście nie chce ze mną być.
— Lauren, dziękuję że jesteś — objęłam ją mocniej.
— Oczywiście, że jestem, córeczko — odparła wzruszona.
Rany, jak ja lubiłam, kiedy mnie tak nazywała.
Nie robiła tego często, zapewne nie chcąc się za bardzo narzucać.
Była tak szczera i dobra.
— To takie szczęście mieć cię w swoim życiu. Jesteś wspaniała — powiedziałam, odsuwając się od niej.
Odpowiedziała mi przepięknym uśmiechem.
— Zostajesz na noc. Bez dyskusji — zakomunikowała mi. A ja nie protestowałam. — Chcesz coś wygodniejszego do przebrania? — Zapytała. — Zrobię ci kakao, kochanie.
Nie przepadałam za kakao, ale wypiję wszystko, co przyrządzi ta kobieta.
— Brzmi dobrze — odparłam poruszona, ale tym razem jej opiekuńczością.