Jak tylko Chuuya odzyskał przytomność zrozumiał na jak straconej pozycji są, wampiry wdarły się do wieżowca mafii. Niektórzy już ledwo walczyli, było mnóstwo rannych i poległych, Chuuya nie mógł na to patrzeć, potrzebował coś zrobić, zanim Dazai ucierpi, zanim reszta ucierpi jeszcze bardziej. I jedyne co przyszło mu do głowy, gdy podnosił się z chodnika to poświęcenie... Nie miał innego wyboru, on albo wiele innych, jedno życie w porównaniu do kilkunastu wydawało mu się słuszną ceną, nawet jeśli nie spieszył się do umierania. Może mimo wszystko to był jego czas? No cóż przynajmniej w pewnym stopniu pomoże reszcie.
" Och, Nadawcy Ciemnej Hańby,''
''Nie budźcie mnie ponownie" - powiedział krótką formułkę oddając sprawę w ręce Arahabakiego i tonąc w zupełnej nieświadomości umysłu.Ciało Chuuy'i pokryły czerwone runy, otoczyła go krwista poświata, wzbił się w górę i tworzył grawitacyjne kule, takie jak bestia tylko nieco mniejsze. Ciskał nimi w stworzenie, trochę pochłaniały jego cieniste ciało, no a przynajmniej jeśli ich nie omijał to na moment tak było. Ale Verlaine w tej formie nie był pierwszym lepszym przeciwnikiem, był dużo wytrzymalszy niż Chuuy'i się wydawało i w przeciwieństwie do Chuuy'i jego ciało nie ginęło, gdy bestia dostawała obrażenia czy spędzał więcej czasu pochłonięty przez nią. Jego zdolność z pozoru taka sama, była dużo bardziej rozwinięta. Bo kiedy on rozumiał co się dzieje nawet nie kontrolując swojego ciała, Chuuya nie miał kontroli nad tym co robi Bóg z jego ciałem, nie wiedział co się dzieje wokół niego. Poza tym zdolność Chuuy'i nie miała fazy "przejściowej" jak ta Paula, nie potrafił wywołać run i tym samym nie przywołać Arahabakiego, runy wywoływał na jego ciele tylko Bóg, gdy był w objęciach koorupcji.
Grawitacyjne zdolności więc toczyły zaciętą walkę ze sobą, walkę o przetrwanie, im dłużej Nakahara był w objęciach koorupcji tym gorzej, jego ciało powoli umierało i czas był dla niego cenny.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dazai miał przeczucie dzięki Raito, że coś jest nie tak, z pomocą Kouyou i Yosano, a nawet lekką pomocą Q. Wydostał się z budynku, a dokładniej znalazł na jego dachu. Bogini miała plan. Dazai więc niecierpliwie czekając na swój udział w tym planie stojąc na dachu.
- Guivre przerwij to!
- Dlaczego miałbym? Ci ludzie nie są nic warci, może ty czujesz do nich sympatię, ale nie ja.
- Jeśli tego nie przerwiesz, nic nie zmienisz!
- O co ci chodzi?
- Nie przywrócisz go do życia wojną, walką, zabijaniem i chaosem! Jeśli ma wrócić to do bezpiecznego miejsca, a chcecie tego ty i ten człowiek!
- Ale... Musimy go jakoś przywrócić, musimy zniszczyć mafię, zabić Osamu Dazaia żeby on wrócił...
- Nie musicie, Arthur Rimbaud wróci, jeśli tylko mi zaufacie, jeśli będziecie mieć odrobinę cierpliwości to wróci, tak samo miły i ciepły.
- ... Wróci? - Guivre oddał kontrolę Paulowi, bestia się rozpadła, a blondyn zderzył się z chodnikiem, no a przynajmniej prawie.
Raito nie pozwoliła mu na upadek z kilku metrów, bezpiecznie przeniosła nieprzytomnego na ziemię. Wtedy została jeszcze tylko sprawa Chuuy'i.
- Ari... Proszę oddaj mu kontrolę...
- Nie mogę, jeśli to zrobię to ich nie pokonamy.
- Pokonamy kochany, damy radę, będzie dobrze.
- Nie damy, czuje to.
- Damy radę, ci ludzie są silni, nawet jeśli będzie trudno dadzą sobie radę.
- Jesteś pewna?
- Tak, jestem pewna. Ufasz mi?
- Ufam... Niech będzie.
Nim jednak Arahabaki zleciał do Dazaia i nim zdążył oddać kontrolę Chuuy'i. Paul się ocknął, nie poddał się, nie chciał czekać, chciał mieć Arthura już przy sobie spowrotem, nie potrafił już dłużej czekać, to było stanowczo za długo.
- Dazai Osamu, walcz ze mną albo zabije cię odrazu, nie będe już czekać, słuchać tego co powinienem a co nie. Wy nie wiecie jak to jest umierać z tęsknoty, więc wasze rady są kompletnie bez sensu! Są cholernie głupie, może i jego przekonaliście, bo on ma całą wieczność, ale ja jej nie mam, więc teraz zginiesz marnie nędzny człowieku.
Paul z prędkością światła ruszył na niego, szybko złapał go za szyję i przyszpilił do dachu wieżowca. Trochę go dusił, ale dla niego to nie było ważne i tak chciał go zabić.
- Jakieś ostatnie słowa nim połamie ci kości i zamienię w puzzle?
Dazai próbował trochę odepchnąć od siebie blondyna, nie wyszło, uścisk mężczyzny na jego szyji był zbyt mocny i ciasny. Poluzował się tylko trochę by mógł mówić.
- Dostoyevsky cię oszukał, cały czas miał księgę, cały czas mógł przywrócić twojego ukochanego do życia, więc to nie mnie powinieneś dusić. - powiedział szybko.
Uścisk Paula na jego szyji rozluźnił się całkowicie, jego błękitne tęczówki patrzyły przez chwilę na bruneta w szoku, z tym samym szokiem, ale i nienawiścią szukały w tłumie Dostoyevsky'ego, żeby się zemścić za kłamstwo.
Niestety dla ruska, Paul go znalazł, wypatrzył go w tłumie gdzieś z boku i zleciał do niego, z furią w oczach...
CZYTASZ
*** // Whispering all the pain... // soukoku 🤫
AdventureMyślałem że mam wszystko, ale to było mylne ludzkie założenie, to normalne dla ludzi... Niezbyt normalne dla mnie, ale od pewnego momentu niezbyt wiele jest tu normalnych rzeczy, to miasto spowijają mroki tajemnic, jest dla mnie inne, nowe, dziwne...