5. Dobrze cię widzieć moja pani~

40 9 0
                                    

Yokohama była zadziwiająco spokojna nocą, przynajmniej póki co. Mafia nie zawsze w nocnych porach była w stanie uśpienia, mafiosą raczej często w nocy zdarzało się czuwać, ale czuwanie nad porządkiem, a nad szemranym biznesem to dwie różne rzeczy. Dzięki mafii portowej poniekąd, to miasto było bezpieczne. Teraz, gdy Yokohama była oświetlana niezliczoną ilością świateł, gdy temu wszystkiemu towarzyszyło rozgwieżdżone niebo i księżyc będący jedną wielką, nocną latarnią odbijającą się w wodach morza przy porcie.

W tej spokojnej scenerii nie dostrzegalnie dla ludzkiego wzroku, pośród nocy siedziała Bogini, chodź ona sama błyszczała żywym blaskiem nie była zauważona. Z jednego prostego powodu, jak każda mityczna istota, gdy nie miała ochoty pokazać swojej obecności poprostu tego nie robiła. Tak więc dla ludzi nic się nie zmieniło, wszystko wokół pozostawało takie samo, ale wprawne oko kogoś nie do końca ludzkiego było w stanie zauważyć ją na dachu mafii portowej.

- Dobrze cię znów widzieć moja pani~ - Arahabaki uśmiechnął się przyjmując swoją demoniczną, dobrze znaną jego towarzyszce formę. Usiadł obok niej również zawieszając wzrok na niebie pełnym małych błyszczących punkcików.

- Ciebie też Ari, trochę czasu minęło odkąd się ostatnio widzieliśmy, podoba ci się na ziemi?

- To prawda, a co do tego czy mi się podoba... Cóż jest tu dużo bólu i cierpienia, często chaos pojawia się tu z nienacka, powiedzmy więc, że w pewnym sensie to moje klimaty...

- Rozumiem. - uśmiechnęła się lekko.

- Raito.

- Tak?

- Co ty tu tak właściwie robisz? Moje naczynie już widziało cię na ziemi.

- Twoje naczynie? Ah, no tak Chuuya Nakahara, racja widział mnie, ale nie zupełnie tu... A co tu robię? Niosę pomoc jak zwykle.

- Czyli to się nie zmieniło, to urocze i brzmi stuprocentowo jak ty.

- Nie chce wracać do nieba... Nie lubię atmosfery tam, dlatego wolę być tutaj. - przyznała po chwili ciszy i w końcu na niego spojrzała.

- Coś ci zrobili? Jesteś ranna? Kogo mam zabić?

- Nie, nie Ari spokojnie nic mi nie jest. - zapewniła go.

- Napewno?

- Tak, napewno.

- No dobrze, to komu pomożesz tym razem?

- Osamu Dazai , zamierzam mu pomóc, chronić go... W jego życiu jest zbyt wiele cienia, cierpienia, bólu i strachu.

- Chcesz żeby był twoim człowiekiem? Posiadanie własnego człowieka, którego chronisz jest niebezpieczne Raito, z pewnością to wiesz...

- Oczywiście, że tak, ale on potrzebuje pomocy, dlatego chce mu pomóc zanim będzie za późno na to... Chce to zrobić nim znów zniszczą go myśli pełne mroku, myśli samobójcze. On musi poznać prawdę, zrozumieć swoje uczucia, przeznaczenie ich połączy, ale ja muszę w tym pomóc.

- Nie sądze, że to zły pomysł, ale powinnaś być ostrożna, posiadanie swojego człowieka, siedzenie mu w głowie i znanie jego myśli może być ciężkie psychicznie, przygnębiające, dołujące, to jest emocjonalny rollercoaster i szczerze nie polecam tego tobie.

- Poradzę sobie.

- W to nie wątpię... Ani trochę. Tylko, że ty masz tak wielkie serce, chcesz wszystkim pomóc, jesteś życzliwa i zawsze troszczysz się o innych i masz na uwadze ich dobro, a to często jest okropne... Ludzkie myśli są pasmem wszystkiego co najgorsze, są pełne samo nienawiści i lęków, braku poczucia własnej wartości, samo krytyki... Tłumą pewność siebie, ludzie to logiczna zagadka, czują zbyt wiele w jednym momencie, ich myśli pędzą szybciej niż Prometeusz uciekał z ogniem, by dać go ludziom bez wiedzy Zeusa-

Bogini ujęła jego policzki w dłonie i gładziła je lekko kciukami, żeby go uspokoić, jej delikatny dotyk sprawił, że się zarumienił, chodź jego rumieniec nie był normalnie czerwony czy różowy, był szary gdyż jego skóra była bardzo ciemna sama w sobie, rumieńce ją rozjaśniały, na ten widok Bogini się zaśmiała słodko, przerwała jego wypowiedź przez swój gest to jasne, już wcześniej zaniemówił, gdy trzymała jego twarz w dłoniach tak blisko swojej, ale teraz gdy dodatkowo dała mu buziaka w policzek, jego jasny rumieniec się powiększył, a on tylko jąkał się nie mogąc wydysić z się poprawnego zdania. Pewność siebie jaka cechowała Raito zawsze go zaskakiwała, w pozytywnym znaczeniu, ale jednak.

- Nie martw się Arahabaki, daje sobie radę, to urocze, że się o mnie martwisz, ale ja wiem co robić, a końcu mnie znasz, jestem trochę uparta, a pomoc to moje zadanie odkąd pamiętam, tak więc tak będzie i tym razem, znam ludzi, wiem jaka jest ich natura i obiecuje ci być ostrożna. - Czekała przez chwilę na jego odpowiedź z swoim anielskim uśmiechem.

- No dobrze... - odpowiedział w końcu po jakimś czasie, gdy ochłonął.

- Chce cię zabrać w jedno miejsce.

- Jasne.

Razem z Raito, Arahabaki przeteleportował się do miejsca, które ona sama stworzyła i nikt bez jej zgody nie mógł postawić tu stopy, a już napewno nie żaden człowiek, w końcu oni nie mają takiej mocy, ona jest im bardzo bardzo odległa, ponieważ Bogów i ludzi różni wiele mimo, że są podobni, ale o tym tak jak o innych Bogach innych razem. Wracając...

Ogród, który stworzyła rządził się jedną zasadą, wszystko żyło w zgodzie ze sobą, ale było podległe jej emocją. Prościej mówiąc spokojne i magiczne dla oczu otoczenie mogło szybko zmienić się w martwy uschły las, jeżeli ona była zdenerwowana, desperackie bagno, gdy była smutna. Ale teraz, gdy jej szczęście emanowało w powietrzu wszystko tętniło życiem w najlepsze.

- Ładnie się urządziłaś.

- Dziękuję, miałam małą pomoc co do pomysłów, dostałam nawet słonia od Siwy, jest uroczy, Apollin pomagał mi wybierać kolory kwiatów z Persefoną, nawet Ra się przyłączył tłumaczą mi jak zrobić odpowiedni kąt oświetlenia, tak by było tu dużo słońca.

- Miło z ich strony.

- Mhm, chce żebyś przy okazji kogoś poznał. - uśmiechnęła się szeroko z widoczną ekscytacją w niebieskich oczach.

- Sądząc po twoim wyrazie twarzy to dla ciebie bardzo ważne, no dobrze dla ciebie wszystko.

- Asta! - zawołała szczęśliwa, po usłyszeniu jego odpowiedzi.

Po chwili dało się poczuć jak grunt trochę trzęsie się pod nogami, było słychać uderzenia, dość mocne, jakby coś uderzało w ziemię, ale Boga destrukcji to nie ruszało, poprostu czekał. Owe liczne trzęsienia spowodował gigantyczny czarny wilk o czerwonych oczach, który rzucił się na Arahabakiego powalając go na ziemię z zamiarem zalizania. Jego ogon merdał wesoło, gdy witał się z swoją "ofiarą" czułościami.

- Polubił cię, Asta chodź zostaw już Ariego.

Wilk grzecznie wykonał jej polecenie i usiadł niedaleko niej dając spokój nowo poznanemu Bogowi.

- Milusi.

- To dlatego, że ma twoją osobowość, stworzyłam go na twój wzór, jest wilkiem, ale ma pełno zachowań podobnych do twoich i przy okazji pozbywa się moich nieproszonych adoratorów, denerwują go.

- Myślałem, że tylko ja to robię. - zaśmiał się.

- No jak widać nie tylko, chciałam mieć kogoś przy sobie póki nie było ciebie... Tęskniłam, bardzo.

- Ja też za tobą tęskniłem Raito - podszedł do niej i ją przytulił.

Ona odwzajemniła jego uścisk i w nim tak trwali nie przejmując się czasem, tutaj on dla nich nie istniał. A na ziemi jeszcze była noc, żadne z nich więc szybko nie musiało rozstawać się z drugim.

_________________________

Pierwsze pojawienie się tej parki razem i ich rozmowa, mam nadzieję, że trochę was zaciekawiłam dzięki tej uroczej dwójce.

~ Maiko 🪽

*** // Whispering all the pain... // soukoku 🤫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz