29. Pakt z demonem w zamian za życie?

10 1 0
                                    

Dni mijały, spokojnie, bez problemu. Przynajmniej dla większości. Dla blondyna, którym nikt się nie przejmował były szare i puste. Zupełnie niczym się nie różniące skoro nie znalazł miejsca dla siebie, dołujące włóczenie się po ulicach niezależnie od pogody. Raczej nikomu nie zależało na takim życiu, a Verlaine bez partnera był rozchwiany i zagubiony, nie myślał i nie próbował myśleć o powrocie do mafii, nawet gdyby miał żyć na ulicy. Nie chciał wracać do miejsca, gdzie był zamknięty zdala od innych, tym bardziej jeśli to miejsce zniszczyło wcześniej również jego ukochanego. Tęsknota i obłęd już dawno w przekonaniu wielu mogły zatrzeć granice między sobą w jego głowie. Ale nie dbał o to.

Jakkolwiek miałby to zrobić chciał odzyskać ukochanego i w tym celu był w stanie poświęcić wszystko, nogę, ręke, utracić mowę, wzrok czy słuch lub cokolwiek innego, chodź człowieczeństwa nigdy nie miał nie należąc do rodzaju ludzkiego.

Błąkając się po opustoszałych ulicach w końcu zmęczony usiadł sobie w jakiejś uliczce, przysnęło mu się. Jednak nawet, gdy zasnął instynkt zabójcy działał, wyczuł zagrożenie momentalnie otworzył oczy, wytrącił nóż z rąk białowłosego klauna i dzięki swojej zdolności wbił jego właściciela trochę w ścianę.

- A jednak żyjesz, wielka szkoda~

- Zostaw mnie lepiej, dobrze ci radzę.

Nikolai zaśmiał się w swój z lekka psychopatyczny sposób na te groźbę.

- Połamie ci wszystkie kości, jak się nie zamkniesz.

- Straszne, naprawdę straszne, ale lubię się śmiać. - dalej się śmiał.

- Zamknij się!

- Ktoś tu nie ma humorku, z resztą sądząc po wyglądzie to się nie dziwię, strasznie załamany jesteś, mógłbyś się więcej uśmiechać wiesz?

- Nie potrzebuje się uśmiechać.

- To smutno brzmi... Bardzo smutno, zapłakałbym nawet, ale nie potrafię. - westchnął.

- Aż tak ci życie nie miłe?

- Właściwie to jest całkiem, całkiem, a czemu pytasz?

- Dosłownie mógłbym ci zgnieść żebra i połamać, każdą kość w twoim ciele bez dotykania cię i to jest twoje pytanie?

- No tak.

- Dziwny jesteś.

- Często to słyszę.

Blondyn westchnął i go puścił.

- Spróbujesz mnie zabić to zmiażdżę ci czaszkę. - ostrzegł go.

- Okej! - Odpowiedział mu radośnie, totalnie nie przejęty tym faktem.

Spojrzał znów na blondyna pojawiając się bliżej niego.

- Panie przybity, jak pana zwą? Mnie Nikolai Gogol.

- Paul Verlaine jeśli już musisz wiedzieć.

- Ciekawie brzmi.

- To francuskie nazwisko.

- Francuskie? To wy tam serio zjadacie ślimaki i żaby? Jak smakują? - zapytał z ciekawością błyszczącą w heterohromicznych oczach.

Paul trochę przytłoczony obecnością nieznajomego myślał. Jego myśli przerwały kolejne kroki, tym razem należały jednak do Fyodora.

- Niko ile razy ci mówiłem, że masz nie zaczepiać obcych?

- Ale ja pozyskuje informacje od przygnębionego Francuza.

Spojrzał na mężczyznę o błękitnych oczach i blond włosach.

- Przypominasz mi kogoś... A tak poza tym co tu robisz jak można spytać?

- Chodzę bez celu po cholernej ziemi odkąd umarł mój ukochany. - wytłumaczył w skrócie.

- Rany to jeszcze bardziej przykre niż zakładałem, jakby Fyo-chan umarł, byłbym w rozpaczy.

- Ten etap mam za sobą... W pewnym sensie, teraz jestem zagubiony i zdeterminowany, by znaleźć sposób na jego wskrzeszenie.... To dziwna mieszanka emocji.

- A co gdybym ci powiedział, że jest sposób, by go przywrócić, ale musisz nam pomóc? - zapytał Rosjanin.

- Jak pomóc?

- Zabić gościa o nazwisku Dazai, tyle wystarczy. Dasz radę?

- Patrzysz na króla zabójców... Poza tym znam Dazaia, wiem jaki jest ten dzieciak.

- Świetnie, resztę omówimy w bazie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Gdy dotarli do domu umarłych Fyodor zwołał zebranie w sali konferencyjnej, o ile można jakoś tak było nazwać to miejsce obrad, przypominające dużą jadalnie.

- Mówiąc wprost, to jest nowy plan na zasianie chaosu, w mieście.

- Wolałem spać... - mruknął Bram.

- Wolę wrócić do kasyna. - przyznał Sigma.

- To jaki ten plan? - zapytał w końcu Ivan, równocześnie z Nikolaiem, co skutkowało chichotem klauna.

- Bram robi zamieszanie razem z Ivanem, chorda wampirów i golemy będą czymś niezbyt do przewidzenia, przynajmniej nie odrazu.

- Jaka jest moja rola w tym planie?

- Poza zabiciem Dazaia zrób co tylko chcesz, żeby narobić jak najwięcej chaosu Verlaine.

- To po co ja tu jestem wogóle?

- Właśnie Fyo-chan co będzie robić Sigma i ja?

- Sigma będzie nadzorował akcje z kasyna, a ty pomożesz mi zdobyć księgę.

- Yey! Akcja z Dosią!

- Cała akcja odbędzie się w noc krwawego księżyca.

- To jakiś szczególny czas? - zapytał biało-fioletowowłosy.

- Dla obdarzonych owszem, wtedy chaos to temat przewodni wszystkiego, czyli idealnie dla nas.

- To ja wracam spać. - Bram wyszedł i poszedł do trumny.

Za nim zaczęła rozchodzić się reszta. A Paul nie zastanawiał się dlaczego to towarzystwo jest tak dziwne i kim są, to nie było ważne, chciał tylko odzyskać Arthura, tylko to się liczyło. Nawet jeśli musiał połączyć siły z psychopatami, żeby się to ziściło. Było to warte, każdej ceny i nawet się nie zastanawiał.

... Z resztą tonący brzytwy się chwyta, a zagubiony nie traci czasu na myślenie. W pewnym sensie on był połączeniem obu tych terminów na ten moment.

*** // Whispering all the pain... // soukoku 🤫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz