Rozdział 3 Daisy

2K 177 4
                                    


Pierwszy dzień w pracy minął mi strasznie powoli. Głównie dlatego, że tęskniłam za Molly.

Gdyby nie to, że moje myśli ciągle podążały w stronę przedszkola. Miałam ochotę iść tam co chwilę, aby upewnić się, że dziewczyna jest bezpieczna. Chociaż była.

To rozstanie było ciężkie, zarówno dla mnie jak i dla Molly. Tylko raz w ciągu dnia rozpłakała się w przedszkolu, ale Rena nie zadzwoniła, poinformowała mnie o tym, gdy przyszłam dziewczynka była już spokojna. Jednak i tak poczułam ucisk w żołądku, gdy o tym usłyszałam.

Molly tak się stęskniła, że przez resztę dnia nie mogłam wypuścić jej z objęć. Za nic nie chciała zostawić mnie samej, więc kolejnego dnia zostawienie jej w przedszkolu było jeszcze trudniejsze.

Jednak przecież musiałam. Dla nas obu.

Tego dnia miałam działać już samodzielnie i liczyłam na to, że moje pierwsze zadanie nie będzie trudne.

Nie mogłam doczekać się tej informacji, więc po tablet z rozpiskiem zadań na kolejny dzień sięgnęłam jeszcze zanim przebrałam się w swój uniform.

Sprzątanie chyba najlepszą opcją na początek, z tym nigdy nie miałam problemów i chyba dobrze mi wychodziło. Na szczęście trafiłam właśnie na to i to przez cały dzień.

Mój ośmiogodzinny harmonogram podzielony był na pokoje, które miałam posprzątać i które zawierały określone ramy czasowe na każdy nich.
Miałam nadzieję, że to co mówiła mi jedna z dziewczyn jest prawdą i ten czas był bardziej niż wystarczący, aby posprzątać dany pokój.

Pracownicy posiadłości mieli różne grafiki, z tego co już widziałam byłam jedną z nielicznych, która miała stałe godziny. Zaczynając o ósmej spotkałam dwie dziewczyny, które również przybierały się do pracy.

Były miłe. Nie wiem czego się spodziewałam, ale to mnie zaskoczyło.
Pracowało tu prawie czterdzieści osób i to było jak dla mnie ogromną liczbą. Nie tylko w kwestii tego, ile służby potrzebował pan Davis, ale też ze względu na mnie. Chciałam poznać każdego pracownika, a z taką ilością osób wokoło mnie mogło być to trudne.

Musiałam zajść do pomieszczenia służbowego, po mały wózek z sprzętem. Był już gotowy, więc jedynie upewniłam się, że wszytko co jest mi potrzebne mam spakowane.

Większość pomieszczeń, które miałam w swoim harmonogramie było pomieszczeniami znajdującymi się w części dla służby. To na początek pracy było najlepszym wyjściem. Nie musiałam się martwić, że spotkam pana Davisa przy pracy, który mnie skrytykuje. Niby wiedziałam jak mam to zrobić, ale strach pozostał.

Jedynym miejscem, które miałam posprzątać w głównej części domu były schody. Te wielkie, ciągnące się z obu stron pomieszczenia stopnie, które widziałam pierwszego dnia.

To, że stały na pierwszym miejscu mojej listy z jednej strony było dobre. Miałam posprzątać i mieć to z głowy, a z drugiej mnie przerażało. Zdecydowanie wolałam odłożyć to na później, aby mieć pewność, że pójdzie mi dobrze. Tylko nie mogłam. Nie decydowałam sama o grafiku.

Pociągnąłam za sobą swój wózek ze sprzętem, uważając aby w nic nie uderzyć. Niby miał też rączkę, której mogłam użyć, bo nie ważył dużo, ale zdecydowanie lepszym rozwiązaniem było go przewiezienie.

Nie wiem czemu się stresowałam. Przecież to było takie proste. Pociągnąć za sobą wózek i dojechać z nim do holu. Nawet nie spotkałam nikogo na swojej drodze.

Chciałam już odetchnąć z ulgą, wszystko poszło gładko, tylko nie zdążyłam. Zapomniałam o tym ogromnym, jasno szarym dywanie, ciągnącym się aż do gabinetu pana Davisa.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz