Rozdział 35 Colin

2K 263 20
                                    

Nie było mnie tylko kilka godzin, a doprowadziłem obie dziewczyny do płaczu.

Wiedziałam o wyjeździe już dzień wcześniej, ale tak dobrze spędzało mi się z nimi czas, że nie chciałem tego psuć złymi wieściami. Zdecydowałem się powiedzieć im to przed samym wyjazdem i to chyba był błąd.

Nie zadbałem o wszystko tak jak powinien, gdybym odrobinę więcej bym pomyślał żadna nie uroniłaby łzy. A tak siedziałem na fotelu, trzymając je obie na kolana i jedyne co mogłem zrobić to przepraszać.

- Dlaczego pracowałaś w ogrodzie? - musiałem to wiedzieć.
- Taki miałam grafik.

Zacisnąłem zęby tak mocno, że usłyszałem dziwny dźwięk od ich ocierania.

Musiała to zrobić Fiona. Ona jako jedyna miała dostęp do grafików. Tylko zrobiła to bez mojej wiedzy.

- Sam mi pan go zmienił.

Już pominąłem ten tytuł, czasami nazywała mnie tak, gdy mówiła o pracy i byłem pewien, że robi to z przyzwyczajenia.

- Nie zmieniłem ci grafiku. Byłem pewien, że siedzisz w gabinecie, na dodatek z Molly i czytasz książki, które ci przygotowałem.
- Ale...
- Zostawiłem ci nawet karteczkę, abyś odebrała Molly wcześniej, tak jak ja to robię.
- Mój grafik...

Daisy odchyliła się, aby na mnie spojrzeć i przejechałem palcem po jej wargach, aby ją uciszyć.

- Skarbie, nie miałaś pielić i...- urwałem na chwilę, gdy to do mnie dotarło.- Sprzątałaś łazienki?

Kiwnęła głową w odpowiedzi i gdyby nie to, że obok siedziała Molly to na pewno zaczął im klnąc.

- Moją też?

Kibicowałem jej, aby zaprzeczyła, ale odpowiedziała zupełnie inaczej.

Zacząłem zastanawiać się nad tym co robiłem rano i wieczorem. Odwiesiłem ręcznik po prysznicu? Opuściłem deskę? Wrzuciłem brudne skarpetki do kosza na pranie?

- Colin?

Wpatrywała się w moje oczy z dziwną miną, więc chyba odpłynąłem w swoje marzenia zbyt mocno:

- Przepraszam. Zastawiałem się czy gdzieś nie zostawiłem brudnych skarpetek, albo bokserek.

Sądziłem, że ją tym rozśmieszę, mimo, że to była prawda. Jednak mi się udało.

- To moja praca.

Miała rację, chociaż wogóle mi się to nie podobało. Płaciłem jej za to, a przecież nie mogła ciągle siedzieć w moim gabinecie. Musiałem znaleźć jej inne zajęcie. Takie, które pozwoli jej przebywać z Molly, a jednocześnie Daisy nie będzie się czuła dziwnie z tym, że płacę jej za czas, który ze mną spędza.

- Kaczuszko...

Tym razem się roześmiała. Nawet nie byłem pewien dlaczego, bo jedynie wypowiedziałem jej przezwisko.

- Nie zostawiłeś nic brudnego na wierzchu. Było całkiem czysto.

Ulżyło mi. Cholera, zdecydowanie nie chciałam, aby po mnie sprzątała.

Molly koniecznie chciała zejść z naszych kolan, więc poczekałem, aż Daisy posadzi ją na dywanie po czym  ponownie przyciągnąłem ją do siebie. Tym razem siedziała przodem do mnie i mogłem bezkarnie wpatrywać się w jej oczy.

- Colin, mogę zadać pytanie?

Jakoś jej zaciśnięte usta mnie zaniepokoiły.

- Oczywiście.
- Ale nie będziesz zły?

To jedynie wzmocniło mój niepokój.

- Możesz spytać o co chcesz. Ostrzegam, że jeśli spytasz o to dlaczego nie wrzucam bielizny do kosza na pranie to mogę nie odpowiedzieć, ale zły nie będę.
- Gdzie pojechałeś?

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz