Rozdział 18 Colin

2.4K 257 18
                                    


W piątek Molly też nie czuła się dobrze. Skąd wiedziałem? Bo była na rękach Daisy od momentu, gdy opuściły sypialnię.

Maluch wtulił się w koszulkę mamy tak, jakby nigdy nie chciał się od niej odsunąć. Co bardzo przeszkadzało jej mamie.

Skąd to wiedziałem? Bo po raz kolejny nie potrafiłem oderwać się od kamer.
One obie były jakieś uzależniające. Czułem się jak palacz, który za wszelką cenę musi wyjść, zapalić. Po prostu nie umiałem tego wyrzucić że swojej głowy, bo ciągle były obecne w moim myślach.

To było złe. Tak okropnie złe, jak tylko mogło. Coś ciągnęło mnie do Daisy i jej córki, a przecież tego nie chciałem. Nie potrzebowałem żadnych związków.
Powiniem się od niej odsunąć. Wyjechać, albo sprawić, żeby ona to zrobiła.

Tylko ja nie mogłem tego zrobić, przynamniej chwilo, przez jakiś miesiąc, aż wreszcie zamknę ważny projekt. A zwolnienie Daisy nie wchodziło w grę. Tu była bezpieczna. Przecież nie mogła wrócić do ojca, albo wyjechać.

Musiałem mieć ją obok i być pewien, że jest bezpieczna. Odsunąć się od niej, zanim zawróci mi w głowie.

Najlepszą opcją na pozbycie się jej ze swojej głowy była Fiona. Niby wcześniej się nie udawało, ale tym razem po prostu musiało. Bo co innego miałem zrobić?

Wystarczyło zejść na dół i otworzyć drzwi gabinetu Fiony. Po prostu ją wypieprzyć i zapomnieć o wszystkim innym. Przecież to powinno pomóc.
Tylko nie zadziało. Pojawił się problem, którego nigdy w życiu nie miałem.

Kurwa, posadziłem Fionę na biurku, zsunąłem jej spodnie, nawet rozpiąłem bluzkę, chociaż rzadko to robiłem i nic. Nie poczułem kompletnie nic.

Nie stanął mi. Pierwszy raz miałem problem z erekcją i zupełnie nie miałem pojęcia co zrobić. Kurwa, przecież była ładna, pieprzyła się też całkiem nieźle, więc czemu tym razem miałem problem?

W głowie w jednej chwili miałem mnóstwo myśli. Musiałem coś zrobić, aby nie wyjść na idiotę, tylko co?

Przynajmniej miałem trochę szczęścia, wlasciwie bardo dużo. Bo pukanie, które rozległo się w pokoju miałem ochotę powitać z okrzykiem radości.

Odsunąłem się z objęć widocznie niezadowolej Fiony i specjalnie unikałem jej wzrokiem, kiedy się ubierała.

Przegapiłem moment, gdy dziewczyna pobiegła do drzwi i szarpnęła je ze zbyt mocną siłą.

  - Czego?!

  No tak, mogłem od razu wpaść na to, że to będzie Daisy. Z nieodłączną Molly na rękach, która zajęta była gryznieniem jakieś zabawki, którą właśnie wkładała sobie do buzi.

Daisy zrobiła te swoje cudowne, rozszerzone, niebieskie oczy. Spojrzała na mnie, co było okropnie rzadkie, raczej unikała mnie wzrokiem, czego mi brakowało.

Spojrzała na mnie, później na Fionę i znowu na mnie, by po chwili zupełnie opuścić wzrok. Jej policzki zrobiły się czerwone, idealnie pasując do kilku rudych pasemek, które miała we włosach.

  - Ja... Przepraszam, może przyjdę innym razem i...

  Dlaczego nie mogła patrzeć wprost na mnie, gdy to mówiła?

A może lepiej, że tego nie robiła. Bo przygryzła swoją dolną wargę, przez co nie mogłem oderwać od niej spojrzenia. To i jeszcze jej rozszerzone oczy to byłoby już za dużo dla mnie. Jeszcze wpadłbym na coś głupiego.

  - Na pewno. Przyjdziesz jeszcze raz, aby mi przeszkadzać.

  Kurwa. Fiona rzuciła to tak ostro, jakby Daisy była nieproszonym gościem. A przecież nie była. Przyszła z jakąś sprawą, na pewno związaną z pracą, bo jakoś nie wierzyłem, że to jest wizyta towarzyska.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz