Wkrótce po tym jak Colin zostawił mi klucz do mojego nowego pokoju musiałam wrócić do pracy.Odprowadziłam Molly do przedszkola i zajęłam się sprzątaniem.
Na szczęście mężczyzna się nie pokazał, mogłam w spokoju wysprzątać wszystkie łazienki, a następne przejść do pielenia kolejnej części ogrodu, który miałam wrażenie, że nigdy się nie skończy.
Molly zdecydowanie wychodził nowy ząb. Potrzebowała bliskości, a każda moja próba odłożenia jej płaczem. Jednak przecież musiałam.
Kiedy w końcu skończyłam pracę mogłam odebrać pracę i ruszyłam w drogę do miasteczka. Na szczęście tylko po to, aby zabrać nasze rzeczy. Myśl o tym, że za chwilę wracam do posiadłości była tak przyjemna, że droga była o wiele łatwiejsza niż zwykle.
Wolałam wracać do domu później, aby jak najmniej widzieć się z ojcem. Jednak tym razem musiałam zrobić to wcześniej, żeby jeszcze za dnia wrócić do posiadłości.
Ojciec siedział w salonie, ale zajęty wpatrywaniem się w ekran telewizora nawet nie zareagował.
Przemknęłam do swojego pokoju i dopiero za zamkniętymi drzwiami mogłam odetchnąć.
Starałam spakować się cicho, aby nie nabrał żadnych podejrzeń. Dopiero myśląc o tym ile bagażu zdołam wnieść na górę, jednocześnie trzymając Molly udowodniła mi ile rzeczy posiadam.
Zdecydowanie więcej niż plecak i małą torebkę na które się zdecydowałam.
Niby nie mialam dużo, ale już same ubranka Molly, jej leki, butelki, zabawki, pieluchy i kosmetyki zajęły większość mojego miejsca.Żałowałam, że nie mogę zabrać wszystkiego. Wszystkich zabawek, pościeli, a co najważniejsze łóżeczka dla Molly. Jednak to było niewykonalne. Po pierwsze nie miałam jak, w po drugie obawiałam się, że w moim nowym pokoju szybko zabrakłoby miejsca.
Wiedziałam, że to, czego nie zabiorę już raczej zostanie tu na zawsze. Ojciec na pewno zrozumie, że się wyprowadziłam, a zdecywanie nie mogłam pozwolić, by mnie wtedy znalazł. Dlatego pakowanie zajęło mi mnóstwo czasu, chciałam być pewna, że mam wszystko.
Żałowałam, że tym razem Colin nie zaproponował, że mnie podwiezie, tak byłoby o wiele łatwiej, mogłabym spakować wszystko, co chciałam. Jednak to by było za piękne.
Już i tak miałam to, o czym marzyłam o dawna: pracę i swoje bezpieczne miejsce.
Specjalnie czekałam pod drzwiami na moment, kiedy ojciec poszedł do kuchni po kolejną butelkę, żeby wtedy opuścić dom. Miałam nadzieję, że po raz ostatni.
Trochę źle oszacowałam swoje siły, bo wdrapanie się na wzgórze z bagażem i dzieckiem mnie przeprosiło. Musiałam odpoczywać w trakcie drogi kilkanaście razy, a marudząca Molly w niczym nie pomagała.Zaczęłam żałować, że zabrałam tyle rzeczy, ale po chwili wyrzuciłam to z głowy. A czego miałam nie zabrać? I tak zabrałam tylko minimum, to co potrzebowałyśmy na coodzień. Nie miałam jak pozbyć się czegokolwiek.
Niestety, kiedy w końcu wróciłam było już późno i w na korytarzu w piwnicy spotkałam trzech mezczyzn. Niby znałam ich z widzenia, to byli ochroniarze, których czasami widywałam, jednak nie na tyle, by znać każdego osobiście.
Wpatrywali się we mnie, zastanawiając się co tam robię, więc byłam pewna, że nikt ich nie uprzedził. Czułam jak śledzą mnie wzrokiem, gdy ruszyłam do swojemu pokoju i czym prędzej wyciągnęłam klucz z kieszeni. Który oczywiście mi upadł.
- Kto to?
- Dziewczyna na naszym terenie?
- I to z bobasem? Przecież mała będzie płakać całe noce.O nie. Tylko nie to.
CZYTASZ
Daisy- Jessica Gotta
RomanceDaisy nie miała łatwego dzieciństwa, to, iż zaszła w ciążę w dniu swoich osiemnastych urodzin i to pod wpływem gwałtu nie poprawiło sytuacji. Chcąc uciec od ojca podejmuje pracę w posiadłości Leona Davisa. To jedyne miejsce, gdzie może pracować, je...