Rozdział 38 Colin

1.4K 249 13
                                    

Patrząc na wyświetlacz telefonu początkowo się uśmiechnąłem. Daisy do mnie dzwoniła, a mogłem policzyć na palcach jednej ręki ile razy to zrobiła do tej pory.

Jednak uśmiech zamarł mi na twarzy sekundę później. W momencie, gdy usłyszałem jej oddech już widziałem, że coś jest nie tak.

- Nie ma jej.

Płakała. Głos jej drżał tak bardzo, że ledwo rozumiałem wypowiadane przez Daisy słowa.

Wstałem, chociaż zupełnie nie pamiętałem kiedy.

- Skarbie, co się dzieje? - w moim głosie wybrzmiała panika.
- Molly tu nie ma. On ją ma.

W głowie miałem milion myśli na raz.

Nawet nie wiem kiedy, ale byłem już przy drzwiach.

- Gdzie jesteś?

Zmuszenie się, aby zachować spokojny ton głosu było okropnie trudne. Ale głos Daisy sprawił, że musiałem.

- U ojca.

Cholera. Poszła tam? Znowu? Przecież obiecała, że już nigdy nie pójdzie tam sama.
Więc wzięła ze sobą Molly.

Kurwa.

- Skarbie, jesteś bezpieczna?

To było najważniejsze. Bezpieczeństwo ich obu.

- Nikogo tu nie ma.

To nie była pozytywna odpowiedź. Wyczułem to w jej tonie. Dziewczyna o wiele bardziej wolała być tam z kimś, z Molly, nawet stojąc przeciwko tego, kogo się bał

- Już jadę. Nie ruszaj się z tamtą. Zaraz będę.

Usłyszałem, jak Daisy odkłada telefon w momencie, gdy szarpnąłem drzwi samochodu. Nie rozłączyła się, więc trzymałem komórkę przy uchu, odpalając silnik.

Miałem problem z tym, aby skoncentrować się na drodze. Bo dźwięki z telefonu wręcz mnie paraliżowały.

Oddychałem stanowczo zbyt szybko, ręce zaciśnięte na kierownicy zrobiły się białe. Bałem się, nie czułem tego od bardzo dawna, a teraz strach opanował moje ciało.
Na szczęście było blisko. Dojechanie na miejsce zajęło mi jedynie kilka minut.
Doskonale wiedziałem który to jest dom, chociaż nigdy tam nie byłem. Otworzyłem drzwi tak mocno, że wyrwałem je z zawiasów. Zamiast je przytrzymać po prostu pozwoliłem, aby upadły na ziemię.

Już od wejścia słychać było płacz Daisy. Skierowałem się do niej i nie potrafiłem opanować wiązanki przekleństw, które wypadły z moich ust.

Siedziała na podłodze, wciśnięta w kłębek, obejmując rękoma swoje nogi. To, że płakała nie było najgorsze. Krew sączyła się z jej ciała i to mnie przerażało.

- Skarbie!

Rzuciła się na mnie, ledwo zdążyłem kucnąć obok niej. Dłonie Daisy zacisnęły się na mojej koszulce i dopiero wtedy odkryłem, że jestem w krótkim rękawku, a zupełnie nie czułem zimna.

- Molly.

To wymówione z trudem słowo sprawiło, że owinąłem dłonie wokoło Daisy, uważając, aby nie dotknąć żadnej z jej ran.

Musiałem ją stamtąd zabrać. Jej bezpieczeństwo było równie ważne jak Molly, nie mogła zostać w tym miejscu ani chwili dłużej, tym bardziej ranna.

- Spokojnie, zajmę się wszystkim. Daisy, jestem tu i wszystkim się zajmę.

Mówiłem, niosąc ją do samochodu i sadzając w fotelu pasażera. Nawet sam nie wiem co wypływało z moich ust. Po prostu mówiłem.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz