Rozdział 34 Daisy

1.7K 289 14
                                    

- Kochanie?

Jęknełam, próbując zrozumieć o co chodzi. Wtulilam głowę mocniej w poduszkę, licząc na to, że ten dźwięk ustanie.

- Muszę jechać. Nie będzie mnie rano, wrócę po południu.

Sięgnęłam dłonią, abu odnaleźć Colina w łóżku i to, że go tam nie było dopiero mnie rozbudziło.

Otworzyłam oczy, próbując w ciemnym pokoju zlokalizować mężczyznę. Był w ciemnym garniturze, jedyne co odznaczało się w ciemności to jasna koszula. Kucał koło łóżka i pochylił się, aby złożyć na moich ustach szybki pocałunek.

- Co?- mruknęłam, próbując zrozumieć o co chodzi.

Uśmiechnął się i wymierzył kolejnego buziaka w moje usta, zanim odpowiedział:

- Muszę jechać. Wrócę za kilka godzin.
- Jest ciemno. - zauważyłam niezbyt przytomnie.
- Chwila po czwartej.
- Za wcześnie.

Wtuliłam głowę ponownie w poduszkę i podciągnęłam kołdrę wyżej, aby mocniej się nakryć.

- Jakby coś się działo to zadzwoń, masz mój numer.

Jęknełam, próbując mu powiedzieć, że tak zrobię.

- Pa, kochanie, będę za kilka godzin.

Pocałował mnie jeszcze raz i usłyszłam jak podchodzi do łóżeczka Molly, aby ją też ucałować na pożegnanie.

To co się wydarzyło przeanalizowałam dopiero jakieś dwie godziny później, gdy Molly obudziła się na poranne karmienie.

Colin gdzieś wyjechał, niby miało go nie być tylko kilka godzin, ale to i tak było długo. Żałowałam, że nie spytałam gdzie i po co. A szczególnie z kim pojechał.

Mogłam zadzwonić, albo napisać smsa, ale miałam spytać tylko o to? Gdybym miała jakiś ważny powód to jeszcze telefon miałaby sens, ale tak nie chciałam mu przeszkadzać.

Musiałam sama zająć się Molly, nakarmić i odprowadzić do przedszkola, aby później szybko wrócić do posiadłości i zacząć pracę. Po raz kolejny doceniłam ile robi dla nas Colin, bo nawet jeśli dawał mi pół godziny wytchnienia, abym mogła spędzić ten czas samotnie to dla mnie i tak to było dużo.

Biorąc do ręki tablet, aby rutynowo sprawdzić mój grafik zaczęłam zastanawiać się co mam robić tyle czasu sama w gabinecie Colina. Czytać książki? Nawet nie byłam pewna, czy coś mi przygotował. A jeśli nic nie będzie na mnie czekało to miałam siedzieć i wpatrywać się w ścianę?

Niepotrzebnie się przejmowałam. Bo zaktualizowano mój grafik. Nie wiem jak mogłam spodziewać się siedzenia w gabinecie Colina, kiedy go nie było. To przecież było bezsensowne.

Mój grafik wrócił do wersji sprzed dwóch tygodni. Miałam posprzątać wszystkie łazienki, a resztę dnia spędzić pieląc rabatki z kwiatami.

Rozczarowałam się, bo jakoś liczyłam na to moja pierwszą wersję. Ale dlaczego Colin miałby mi płacić, skoro nic nie robiłam? Sprzątanie czy pielenie to była moja praca. Nie powinnam nikogo winić, że ja wykonuje.

Musiałam zabrać ten okropny wózek do sprzątania, za którym wogóle nie tęskniłam. To było najgorsze urządzenie w tym domu, już wolałbym nosić sprzęt ręcznie, niż używać tego paskudztwa.
Było ciężko. Przez te dwa tygodnie siedzenia w biurze Colina odzwyczaiłam się od pracy fizycznej, więc już po kilku godzinach zaczęły boleć mnie plecy.

Pierwsza wizyta u Molly przebiegła gładko, ale później zawsze przychodził po nią Colin i zabierał do biura. Przyzwyczailiśmy się do tego, więc kiedy musiałam przekazać dziewczynkę Renie w całym przedszkolu rozległ się jej krzyk.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz