Rozdział 23 Colin

2.7K 269 11
                                    

Ciężko było wypuścić dziewczyny z objęć. O wiele bardziej wolałem, kiedy były obok. Tylko Daisy była zdecydowanie innego zdania, bo ledwie skończyłem nakładać maść na jej siniaki spytała, czy to koniec. Po prostu musiałem przyznać, że tak, a przecież mogłem ociągać się z tym nakładaniem maści jeszcze bardziej. 

Siedzenie samemu, w tym wielkim pokoju było beznadziejne. Zwykle lubiłem ciszę, ale o wiele bardziej podobał mi się moment, gdy dziewczyny ją zakłócały.

Miałem wolny, samotny wieczór, czego wcale nie chciałem. Jako, że ojca nie było w domu nawet nie mogłem spotkać się z dziewczynami na kolacji.

Następnego dnia padało, co nie poprawiło mojego już i tak słabego nastroju. Nawet nie miałem po co ich szukać, bo byłem pewien co robią. Daisy pracowała, a Molly była w przedszkolu.

Mogłem wprawdzie poszukać Daisy, ale po co? Miałem ustać nad jej głową i patrzeć, jak pracuje? Ani ja, ani tym bardziej ona nie czulibyśmy się komfortowo w tej sytuacji.

Zobaczyłem ją, kiedy przemknęła przez mój pokój, do łazienki, ale nawet na mnie nie spojrzała. Co z tego, że tam była, skoro chciałem, aby była tuż obok mnie, a nie za zamkniętymi drzwiami?

Nawet nie żałowałem, kiedy Daisy wyszła z mojego pokoju. Bo nie było czego. Chciałem spędzać z nimi jak najwięcej czasu, a nie mogłem.

Próbowałem zająć się pracą, ale zupełnie mi nie szło. Niby wiedziałem, co obie robią, ale w końcu stwierdziłem, że pora wstać i je zobaczyć. Chociaż na chwilę, tak aby uspokoić swoje myśli i móc po chwili wrócić do pracy.

Nie byłem pewien, gdzie jest Daisy. Namierzenie jej samemu, było szybsze niż na kamerach, przynajmniej tak sądziłem zaczynając.

Zrobiłem obchód po posiadłości. Taki nic nie znaczący spacer, odwiedzając każde pomieszczenie po drodze.

Upewniałem się, aby nic nie pominąć. Sprawdzić każde pomieszczenie, żeby nie musieć się cofać. Byłem pewien, że idzie mi dobrze. Zajrzałem do każdego składnika i do każdej łazienki, ale Daisy nigdzie nie było.

Strąciłem nadzieję jakoś na parterze. Przecież gdzieś musiała być, pogoda była paskudna, więc na pewno nie spacerowała z Molly na zewnątrz, a mimo to nie mogłem jej znaleźć.

Zostało mi co prawda trochę pomieszczeń, ale tylko tych dla personelu, a czułem się niezręcznie chodząc tam. To niby był mój dom, znaczy po części, bo wiadomo, że zarządzał mój ojciec, jednak powiniem czuć się bardziej komfortowo niż personel. Jednak wcale tak nie było.

Pod spojrzeniami pracujących osób czułem się jak największy idiota, zaglądając do każdego pomieszczenia.

Więc zmieniłem mój plan i zawitałem do biura Fiony. Pierwszy raz od kiedy pocałowałem Daisy i jakoś zupełnie mi tego nie brakowało.

Fiona była zabawką, niczym w porównaniu z Daisy.

- Colin!

Naprawdę kiedyś podobał mi się ten piszczący ton głosu? Przecież ona robiła to specjalnie, a dźwięk był niczym w porównaniu z rozmową z Daisy.

Podniosła się zza biurka i zdążyła pokonać dwa kroki, zanim się odezwałem. Tak pospiesznie, jak mogłem bo byłem pewien, że Fiona chce mnie przytulić. A jakoś sama myśl o tym wywoływała ciarki na moim ciele.

- Przyszedłem sprawdzić grafik pracowników.

Fiona zatrzymała się w pół kroku, więc musiałem rzucić to trochę zbyt ostro.

Zaskoczyłem ją, ale nie powinno mnie to dziwić. Od dawna moją obecność w tym pokoju wiązała się tylko z jednym. To ojciec zarządzał pracownikami, a nie ja.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz