Rozdział 25 Daisy

2K 272 11
                                    

Czułam się dziwnie. Serce biło mi za mocno, kiedy siedziałam oparta o poduszkę Colina. Czułam się dziwnie. Nie dość, że wszystko obok mnie pachniało mężczyzną to jeszcze byłam świadoma kim on jest. Moim pracodawcą.

Bałam się, że ktoś wejdzie do pokoju. Nawet nie Colin, który przed chwilą wyszedł. A ktoś z obsługi i co niby miałam wtedy powiedzieć? Czemu siedziałam w tym łóżku?

Miałam przy sobie Molly, zajętą jedzeniem, ale widok, który zwykle mnie rozczulał też był jakoś dziwny. Bo dziewczynka przy mojej piersi wtulona była w męską koszulę, którą miała na sobie.

Z jednej strony to, że Colin mnie tu przyniósł, rozgrzał, zapakował do swojego łóżka a na dodatek przyniósł do mnie Molly był uroczy. Postąpił idealnie, jak prawdziwy bohater w filmach.

Tylko mężczyzna był dla mnie nikim. Więc dlaczego mnie niósł, kąpał i dlaczego leżałam w jego łóżku?

Te łóżko było absurdalnie wygodne. Zupełnie inne niż te, w piwnicy, które ja dostałam. Jakbym leżała na miękkiej chmurce.

Wygoda jednym, ale moje poczucie zupełnie czymś innym. Więc jakąś minutę po tym, jak Colin chciałam się podnieść. Aby nie siedzieć w łóżku, tylko gdzieś indziej.

Jednak po chwili, praktycznie w ostatniej chwili się powstrzymałam. Coś spadło mi prosto z nieba, niby nie mogłam leżeć w takich ogromnym i wygodnym łóżku. Niby nie zasłużyłam, nie zrobiłam nic wyjątkowego, ale skoro mogłam to czemu mogłam nie skorzystać. Raz w życiu też mogłam się czymś nacieszyć, dostać taką mini nagrodę.

Więc w końcu zostałam w tym łóżku. Aby poczuć się tak, jak wiele ludzi na coodzień, w wielkim, wygodnym łóżku, nie mając problemów.

Dalej przejmowałam się tym, że ktoś wejdzie do środka i na każdy, najdrobniejszy dźwięk, dobiegający z korytarza podskakiwałam.

Zdążyłam nakarmić Molly i dopiero gdy mój maluch zaczął się wiercić posadziłam ją samą na łóżku. Jej mina pokazywała, że czuje się tak samo jak ja. Wyjątkowo, a to było jedynie łóżko. Niby nic niezwykłego, a jednocześnie tak dużo.

Minęło jakieś pół godziny i zaczęłam się niepokoić. Minuty mijały, a Colin nie wracał.

Dał mi czas na nakarmienie Molly, ale według niego ile miało to zająć? Chyba nie trzy kwadranse, do których powoli zbliżały się wskazówki zegara.

W końcu postanowiłam wstać z łóżka. Przecież nie mogłam tam siedzieć godzinami. Pozwoliłam sobie na kilka minut słabości, ale trzy kwadranse to było stanowczo zbyt długo.

Przytuliłam do siebie Molly i zrobiłam dwa kroki w stronę drzwi, zanim się zatrzymałam. Przecież nie mogłam wyjść na korytarz. Byłam ubrana jedynie w koszulę Colina, a ryzyko spotkania tam kogokolwiek rosło drastycznie.

I co niby miałam zrobić? Nie mogłam zostać w sypialni. Colin mógł wogóle zapomnieć, że tutaj jestem i dlatego nie wracał. A dojście do swojego pokoju bez spotkania żadnej osoby było niemożliwe, w posiadłości było za dużo pracowników.

Jedyną opcją, aby dotrzeć do pokoju bez dziwnych spojrzeń na sobie było założenie swoich ubrań, które dalej leżały na umywalce w przyległej łazience. Tylko myśl o założeniu na siebie tych przemoczonych rzeczy aż wywoływała moje ciarki. Już chyba wołałam zejść na dół owinieta tylko ręcznikiem, bo koszula Colina też nie wchodziła w grę.

To było najlepsze co wymyśliłam. A skoro to była jedyna opcja to przystąpiłam do jego realizacji.

Starannie złożona męska koszula znalazła się na szafce, a ja owinięta jedynie w szary ręcznik po raz kolejny ruszyłam w stronę drzwi. Najważniejsze było nie spotkanie nikogo na górnym piętrze, gdzie nie było pokoi dla służby. Nie chciałam myśleć o tym co mogłaby pomyśleć osoba, która zobaczy mnie w tej sytuacji.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz