Rozdział 36 Daisy

1.3K 191 3
                                    

Dostałam wezwanie do gabinetu pana Davisa i to mnie przerażało. Takie wezwania były bardzo rzadkie i zwykle nie kończyły się dobrze.

To była taka ostatnia linia kontroli, kiedy pracownik nie wypełniał swoich obowiązków, albo robił to źle. Wtedy rozmawiał z panem Davisem w jego gabinecie.

Od dwóch dni nie pracowałam. Od swojego powrotu Colin stwierdził, że mam wolne, dopóki czego nie myśli. Mogłam mu towarzyszyć w gabinecie, ale miałam nie traktować tego jako pracę.

Więc oddawałam rano Molly do przedszkola, teraz już tylko na kilka godzin, a nie cały dzień. Chciałam, aby dalej miała kontakt z innymi dziećmi. A później nie wiedziałam co mam ze sobą robić.

Te wezwanie do gabinetu na pewno dotyczyło właśnie tego. Nie pracowałam, ale jednocześnie mieszkałam w posiadłości, jadłam tu posiłki i posyłałam córkę do przedszkola, a przecież ktoś musiał za to płacić. Nie byłam już pracownikiem, więc nic mi nie przysługiwało.

Zapukałam do drzwi o wyznaczonej porze i czekając na zaproszenie słyszałam bicie własnego serca.

Byłam pewna tego, co się wydarzy. Miałam stracić miejsce zamieszkania, a z jedną wypłatą, którą do tej pory dostałam nie byłam w stanie utrzymać siebie i Molly.

Przynamniej pan Davis się uśmiechał. Więc byłam pewna, że usłyszę to, co miał do powiedzenia bez krzyku.

- Usiądź.

Zapadłam się w fotelu i poczułam się jak podczas naszej pierwszej rozmowy, gdy prosiłam go o pracę. Tylko wtedy nie miałam nic do stracenia, a teraz mogłam stracić wszystko.

- Molly w przedszkolu?

Specjalnie od tego zaczął? Aby powiedzieć mi, że już nie może tam chodzić?

- Tak.

To słowo ledwo przeszło mi przez gardło, a sądząc po uśmiechu pan Davisa musiał to wiedzieć.

-Widzę, że się denerwujesz, więc powiem to od razu. Nie chcę, abyś tu pracowała. Według mnie to zupełnie nieodpowiednie, abym ci płacił, ale Colin się na to upiera.

Nie. Nie. Nie.

- Nie mogę pozwolić na to, abyś sprzątała, gotowała czy prała. To zupełnie nie przystoi twojej obecnej pozycji.

Mojej obecnej pozycji? Przecież byłam nikim, po prostu sobą.

- Zwolniło się jedno stanowisko i chcę, abyś je przejęła. Oczywiście o ile się zgodzisz.

Oferował mi pracę. Po raz kolejny. Nie powinien, a zrobił to po raz drugi.

- Będziesz zarządzała wszystkimi pracownikami.

Miałam przejąć obowiązki Fiony?

- Fiona już tu nie pracuje?- dopiero po wypowiedzeniu tego pytania uświadomiłam sobie, że może nie powinnam tego robić.
- Już dawno powiniem ją zwolnić. To, że odeszła nie ma nic wspólnego z tobą. To nie tak, że zrobiłem to, aby dać ci ta funkcję. Fiona po prostu nie wykonywałam swoich obowiązków tak, jak powinna.

W mojej głowie huczało. Miałam przejąć obowiązki Fiony? Przecież to było odpowiedzialne stanowisko. Musiałbym ustalać harmonogram prac, pilnować urlopów i dni wolnych, dbać o...

- Colin jeszcze nie wie, więc możesz mu powiedzieć. Od razu uprzedź go, aby wdrożył cię w obowiązki.
- Colin?
- Zanim zaczął współpracować ze mną to właśnie było jego stanowisko. Wyszkolił Fionę, więc i ciebie wyszkoli.

To brzmiało dziwnie. Tak jakby to miał być sen, z którego nagle miałam się przebudzić.

- Chcę, abyś zaczęła od poniedziałku. Tak samo jak wcześniej pracujesz od ósmej do szesnastej, od poniedziałku do piątku. Molly może dalej uczęszczać do przedszkola, ale jeśli nie będzie przeszkadzać ci w obowiązkach to możesz zabierać ją do swojego biura.
- Mam biuro?
- Przejmujesz to po Fionie. Znaczy właśnie trwa remont, chcę odmalować wnętrze i wymienić meble. Dlatego masz zacząć od poniedziałku. Odpowiadają ci warunki pracy?

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz