Rozdział 27 Colin

2.7K 282 23
                                    

Nie mogłem tak ciągle się gapić na Daisy. Siedziała naprzeciwko mnie, niby zajęta czytaniem książki, ale byłem świadomy, że co kilka minut na mnie zerka. Oczywiście nie pozostałem dłużny i robiłem dokładnie to samo i jakoś nie potrafiłem przestać.

Bo wszystko robiła uroczo. To jak przerzucała kolejne kartki, zakładała kosmyk włosów za ucho, albo poprawiała pozycję, jeszcze bardziej wciskając się w fotel. Jak miałem na nią nie patrzeć?

Ten pomysł z czytaniem książki był głupi,bo nie mogłem skoncentrować się na pracy, kiedy była obok. Raczej udawałem, że coś robię, bo zupełnie nie miałem pojęcia co właśnie piszę, a zdania które powstawały na ekranie laptopa zupełnie nie miały sensu.

Jednak chciałem mieć Daisy obok siebie. A zdecydowanie nie podobał mi się pomysł jej kręcącej się obok z mopem albo miotłą.
Więc wybrałem zajęcie, które było chyba najbezpieczniejsze. Dzięki niemu miałem ją obok i byłem pewien, że będzie podobać się jej to, co właśnie robi.

Czas mijał mi błyskawicznie i kiedy Daisy podniosła się z fotela nawet nie zauważyłem, że minęły już trzy godziny. Szarpnąłem głową, aby na nią spojrzeć i byłem pewien, że moje zdziwienie musiała odczytać z twarzy.

- Idę do Molly. Mogę? Zawsze chodziłam i...

Musiała nakarmić dziecko, tylko to, a nie uciekała. Czemu wogóle byłem zaskoczony tym, że chce wstać? Przecież równie dobrze mogła chcieć skorzystać z łazienki, albo pójść do kuchnia aby czegoś się napić.

- Idź.

Przez te dwadziecia pięć minut, kiedy jej nie było zrobiłem o wiele więcej, niż podczas trzech godzin, gdy tu siedziała. Ale wolałem jej obecność i pracę do późna w nocy, aby skończyć.

Tym razem zapukała do drzwi i poczekała, aż ją zaproszę, kiedy o wiele bardziej wolałem kiedy wchodziła bez zapowiedzi.

Usiadła w swoim fotelu i kiedy sięgnęła po książkę bez słowa, nie potrafiłem się powstrzymać, żeby jej nie zagadać.

- Ciekawa?
- Taka sobie. Dziewczyna wyjechała do pracy na rancho do dwóch braci. Obaj się jej podobają i nie może zdecydować którą to wybrać.
- Bez sensu- warknąłem, zanim zdążyłem pomyśleć. - Powinna od początku wiedzieć, że to ten.
- Nie każdy jest pewien od razu.

No tak. Ja to wiedziałem, ale Daisy jeszcze nie. Może pędziłem z nią za szybko? Ale nie wydawała się przerażona sytuacją, wręcz bym powiedział, że szybko się dostosowuje.

Byłem pewien, że Daisy po raz kolejny zajęła się czytaniem, bo odwróciła kolejną stronę w książce, więc skupiłem się na laptopie.

Dopiero gdy zaczęło burczeć mi w brzuchu uświadomiłem sobie, jak późno już było. Pora lunchowa dla pracowników już się kończyła, a Daisy nie zrobiła żadnego ruchu, aby podnieść się z fotela.

- Nie jesteś głodna?

Spojrzała na zegarek, zanim zerkneła na mnie i szybko wbiła wzrok w książkę.

- Zrobię przerwę później.

Przecież do końca wydawania posiłku został kwadrans. Później zamykano kuchnię, aby przygotować kolejny posiłek. Wtedy nie miała szansy już zjeść nic, podanego przez kuchnię.

- Na karmienie Molly? - zgadłem.

To jak mocniej wtuliła się w fotel powiedziało mi wszystko.

- Chcesz mi powiedzieć, że idziesz na posiłek, bo wykorzystujesz tą przerwę na karmienie Molly? Przecież możesz mieć ich tyle, ile chcesz.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz