Rozdział 37 Daisy

1.8K 198 70
                                    

Nie mogłam spać. Nawet mimo tego, że leżałam na bardzo wygodnym łóżku, na dodatek otoczona ramieniem Colina to za nic nie mogłam zmusić się, aby zamknąć oczy.

Rozmowa z Colinem nieco mnie uspokoiła, przynamniej w jednej kwestii. To były tylko dwa tygodnie, po których mogłam zrezygnować. Dalej nie wierzyłam, że mi się to uda, ale skoro Colin we mnie wierzył, to chciałam spróbować.

Chciałam spróbować, upewnić się, czy jestem w stanie to zrobić, a dzięki pomysłowi mężczyzny nie musiałam później martwić się jak zrezygnować, jeśli by nic z tego nie wyszło.

Jednak nie mogłem przestać myśleć o tej drugiej części naszej rozmowy.
Colin chciał posadzić nas koło siebie przy stole, zaznaczyć jak jesteśmy dla niego ważne i to była jeszcze bardziej przerażająca wizja, niż siedzenie samej.
Zależało mu. Mówił o tym o kilku dni, zadręczał się tym, że nie potrafi dopiąć umowy.

Bałam się, że coś zepsuje. Usiądę koło niego i coś źle powiem. Upuszczę łyżkę, pobrudzę się czy nie będę potrafiła czegoś zjeść.

Przecież siedząc koło Colina wzrok wszystkich będzie skierowany też na mnie. Nie chciałam nic mu popsuć, szczególnie kiedy mu tak zależało. Chciałam dobrze wypaść, aby nie musiała się mnie wstydzić.
Miałam się tylko dobrze prezentować, ale przecież ktoś na pewno mnie o coś spyta i co wtedy miałam odpowiedzieć?

A jeśli ktoś spyta o moje zdanie, odnośnie tej umowy? Nawet nie wiedziałam o co chodzi. Colin nigdy mi tego nie wytłumaczył, zawsze tylko ogólnikowo twierdził, że coś mu z nią nie wyszło.

A jeśli Molly nie będzie miała nastroju? Przecież musiałabym ją nosić, aby nie płakała, a przy stole z gośćmi to raczej nie było możliwie.

Poza tym ostatnio dziewczynka nie miała swojego krzesełka. Jeśli znowu miałam ją trzymać na kolanach to nie było szansy, że cokolwiek zjem. Wtedy miałam do dyspozycji jedynie jedną rękę, a używanie jednego sztućca do posiłku były niewybaczalne. Mogłam sobie na to pozwolić, gdy siedziałam na środku stołu, gdzie nikogo nie obchodziłam, ale nie przy Colinie.

Chciałam założyć znowu tą samą sukienkę i ciągle pamiętałam reakcje Colina. Dla niego to było coś nie do pomyślenia, dla mnie coś zupełnie normalnego.

Miałam prezentować się ładnie przy jego boku i tym razem nie zamierzałam nawalić. Musiałam się przygotować.

Colin obiecał kupić nam sukienki, ale co z resztą? Z fryzurą, makijażem i... butami?
O butach nie wspomniał, a siedząc przy jego boku przecież nie mogłam wystąpić w starych, znoszonych trampkach.

Molly też nie miała bucików. A przecież nie mogła wystąpić jedynie w skarpetkach. Tym bardziej, że istniało ryzyko, iż to Colin weźmie ją na ręce, razem z tymi rzucającymi się w oczy, starymi bucikami.

Byłam pewna miny Colina. Byłby rozczarowany. Mną, bo miałam tylko jedne zadanie: prezentować się ładnie.
Musiałam się tym zająć, a jako że nie miałam za dużo czasu to chciałam zrobić to od razu po wstaniu.

Była sobota, więc miałam wolne, tak samo jak Molly. Za to Colin pracował cały tydzień, nie robił sobie przerwy, niezależenie od dnia tygodnia. Czasami robił to krócej, czasami dłużej, ale zawsze zamykał się w gabinecie na kilka godzin.
Po zjedzonym śniadaniu ubrałam siebie oraz dziecko i ruszyliśmy w drogę do miasta.

Na szczęście, mimo wagi Molly i odległości, dzielącej nas od pierwszych budynków szło się łatwo. Schodziłam z górki, więc nie czułam ciężaru, który niosłam, chociaż byłam pewna, że w drugą stronę będzie o wiele trudniej.

Odkąd zamieszkałam w posiadłości ograniczyłam wizyty w mieście do minimum. Byłam tam zaledwie kilka razy i to na szybkie zakupy, albo szczepienie Molly u lekarza. Robiłam to tak sprawnie, jak się dało i sama nie wiem dlaczego. Mogłam przebywać w mieście, jak każdy inny.

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz