Rozdział 31 Daisy

1.3K 222 5
                                    

Przegapiłam porę spania Molly, przez co bardzo ciężko było jej zasnąć. Protestowała krzykiem, kiedy próbowałam zmusić ją, aby grzecznie leżała w moich ramionach.

Była rozżalona, więc łezki popłynęły z jej oczu, a krzyk zamiast słabnąć wzmacniał się z każdą chwilą. Więc przytulanie i kołysanie malucha było jednym wyjściem.

Zaczęły boleć mnie już nogi od krążenia w kółko, a ból rąk sprawił, że miałam ochotę usiąść i się rozpłakać, ale w końcu łezki Molly zaczęły zanikać. Uspokajała się i właśnie wtedy, jak na złość musiałam usłyszeć pukanie do drzwi.

Nikt nigdy do mnie nie przyszedł i zaczęłam zastanawiać się, czy odtworzyć, jednak kiedy pukanie ponowniło się, a Molly jękneła w proteście uchyliłam  drzwi.

Na widok Colina w mojej głowie wybuchła burza uczuć. Nie mógł poczekać chociaż do rana, zanim przyszedł skarcić mnie za zachowania na kolacji?

- Wszystko dobrze? Słyszałem, że Molly płacze.

Słyszał to? Nie dość, że moje zachowanie pozostawiało wiele do życzenia, to jeszcze przeszkadzałam mu spać.

- Przepraszam. Molly przegapiła swoją porę kładzenia się spać i teraz ciężko jej zasnąć.

Mężczyzna spojrzał w dół i miałem ochotę krzyknąć aby tego nie robił. Nawet nic nie powiedział do dziecka, ale jego obecności wystarczyła, aby dziewczynka zaczęła się rozbudzać.

- Już prawie śpi.
- Pomóc ci jakoś?
- Nie, położę ją do łóżeczka i idę spać.

Na szczęście uwierzył w moje kłamstwa. Drzwi zamknęły się za nim i z niepokojem spojrzałam w dół. Oczka Molly były na powrót szeroko otwarte i miałam ochotę westchnąć.

- Skarbie, zrobimy sobie wycieczkę. - mruknęłam uspokajająco do córki, jednocześnie zabierając jej kocyk.

Przecież nie mogłam tam zostać. Byłam pewna, że Molly za chwilę zacznie płakać po raz kolejny. A Colin słyszał ją, będąc za ścianą. Już i tak był zły, a byłam pewna, że humor mu się pogorszy, jeśli nie prześpi nocy.

Niezbyt miałam gdzie pójść. Wprawdzie w posiadłości było dużo pokoi, ale przecież nie mogłam od tak wejść do jakiegoś salonu. To były miejsca dla domowników, a ja nie miałam tam wstępu.

Z płaczącą Molly musiałam zejść do części domu, przeznaczonej dla służby. Niestety mały salonik, mimo później pory był zajęty. Więc został mi korytarz, szatnia albo kuchnia.

Wybrałam to trzecie pomieszczenia, zaczęłam krążyć po pustym pokoju, ciągle cicho mówiąc do Molly, aby wreszcie ją uspokoić.

Pilnowałam się, aby nic nie dotknąć. Żadnego garnka,  blatu, czy w szczególności ciasta, które stało na jednej z półek. Kolacja, którą zjadłam nie była zbyt obfita, zaczynało burczeć mi w brzuchu, ale przecież nie mogłam nic zjeść. Wyznaczona pora posiłków dla służby już minęła, a ja nie dostałam pozwolenia, aby jeść poza wyznaczonymi godzinami.

Na jednej ścianie wisiał zegarek, więc mogłam obserwować ile godzin już tak krążę. Stanowczo zbyt długo.

- Co tu robisz?

Podskoczyłam z cichym krzykiem, odwracając się w stronę wejścia.

Na widok zaspanego Colina, jedynie w krótkich spodenkach mocniej zabiło mi serce, ale nie z tego powodu, co powinno.
Zaskoczył mnie i nie odpowiedziałam przez dłuższą chwilę.

- Zadzwoniła do mnie ochrona, mówiąc, że kręcisz się w kuchni. Więc co robisz?

Doniosła na mnie ochrona? Przecież nic nie zrobiłam.

- Przepraszam. Naprawdę nic nie zjadłam. Nawet nic nie dotknęłam.
- Co?

Daisy- Jessica GottaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz