Samotność (konkurs)
|932 słowa|
Zamknęłam drzwi wejściowe za moimi przyjaciółmi, którzy właśnie wychodzili, po czym pobiegłam na balkon, żeby spędzić jeszcze trochę czasu na dworze w ten ciepły letni wieczór. Usiadłam na ciepłych płytkach i oparłam się o ścianę za sobą. Wcześniej przyniosłam sobie tutaj też kocyk, kilka poduszek i szklankę soku, z czego teraz skorzystałam. Przymknęłam oczy. Wszędzie panowała zupełna cisza, przerywana jedynie co jakiś czas poruszającymi się na dole samochodami. W poprzednich latach dało się stąd słyszeć też przechodniów, ale teraz było to raczej dość odległe i wygórowane oczekiwanie.
Odniosłam wrażenie, że ktoś na mnie patrzył, więc otworzyłam oczy, spodziewając się zobaczyć jakiegoś ptaszka, ale... przede mną siedział chłopak. Odsunęłam się gwałtownie, jednak nie miałam ku temu większych możliwości, natrafiając prawie natychmiast na barierkę. W jaki sposób ktoś mógł tutaj wejść?! Przecież zamknęłam drzwi!
Wpatrywałam się w niego badawczym wzrokiem. Wyglądał młodo — nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat. Brunet z dłuższymi pasemkami włosów, opadającymi na czoło. Oczy również brązowe, mały, zgrabny nosek i pełne usta. Przystojny. Ubrany w ciemne rzeczy, ale luźne. Tylko chwila... czy on miał skrzydła? Okej... coś tutaj definitywnie nie pasowało. Siedział po turecku, a kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy, nieznacznie uśmiechnął się.
— Znam cię? — wydukałam, nie wiedząc, od czego zacząć.
— Myślę, że lepiej się nie da — odparł swobodnie.
Jego głos był przyjemny. Sam w sobie cichy, delikatny, porównywalny do dotyku motyla, wybierającego na odpoczynek czyjeś odkryte ramię.
— Kim jesteś? — spytałam, bo jego stwierdzenie tylko mocniej namieszało mi w głowie, o co w przypadku tej nietypowej sytuacji nie było zbyt trudno.
— Zgadnij — zachęcił mnie — podpowiem, że bliski kuzyn Smutku.
— Nadzieja? — samo mi się nasunęło, przez taki abstrakcyjny rodzaj konwersacji.
— Nie — zaprzeczył — ona jest matką głupich, ale co prawda umiera ostatnia — zaśmiał się, jednak nie uległam jego entuzjazmowi i usiłując powstrzymać zdezorientowane spojrzenie, kontynuowałam dociekanie:
— To kim ty jesteś?
— Samotność — wyciągnął do mnie rękę, więc ją niepewnie uścisnęłam.
— Co tutaj robisz? — zadałam kolejne pytanie, bo dotychczas jego odpowiedzi nie pomagały mi w choć drobnym odnalezieniu się w sytuacji.
— Przyszedłem do ciebie — odparł.
— Nie jestem samotna — poinformowałam go z góry, ale skoro jeszcze nie dał znaku, że zwyczajnie pomylił osoby, dodałam jeszcze — mam przyjaciół.
— Myślę, że to nie dotyczy sposobu spędzania czasu — stwierdził łagodnie.
— Przyszedłeś tylko, żeby mi to powiedzieć? — spuściłam wzrok, czekając na odpowiedź.
— Nie, nie tylko. Zazwyczaj pomagam — uśmiechnął się, zajmując miejsce obok mnie. — Jestem dość wredny, przychodzę bez zapowiedzi, kiedy Nadzieja jest wzywana, ale akurat paradoksalnie po niej zostaje więcej bólu.
— Co masz na myśli?
— Ja przychodzę przynieść ulgę lub uświadomić, a ona raczej rozmawia o faktach – mocno się rozgadał, aczkolwiek jeśli chciał mówić, to mu nie broniłam. Może zaczęłoby robić się w końcu jaśniej.
— To trochę sprzeczne.
— Mówiłem, że paradoks — wzruszył ramionami — ale nie obgadujmy jej.
Pokiwałam głową w geście zgody.
— Czyli uważasz, że jestem samotna? — zmieniłam temat.
— Bardziej niż ci się wydaje — przytaknął. — Z tego wynika to zmęczenie i pustka tutaj — wskazał w miejsce mojego serca.
— I co powinnam zrobić? — nie wiedziałam, do czego konkretnie zmierzał, jednak rozmowa z nim była dosyć przyjemna.
— Nie wiem — stwierdził po chwili namysłu. — Sama coś niedługo wymyślisz, ale na ten moment mogę ci poradzić jedynie otworzenie się na ludzi wokół ciebie. Pamiętaj tylko, że tłumy znajomych potrafią bardziej pogłębić uczucie braku niż je wyprzeć.
— Tak myślisz?
— Obserwuję ludzi już długo, takie są reakcje — uznałam to za potwierdzenie, a po tych słowach przełożył rękę na moje ramię, obejmując w ten sposób.
Brzmiał, jakby wiedział, o czym mówił, a poza tym odnosiłam wrażenie, jakbym rozmawiała z kimś bliskim. Czułam się dobrze w jego niespodziewanym towarzystwie, więc liczyłam, że zostanie tutaj jeszcze przez kilka minut.
— Masz teraz więcej osób do odwiedzania? — spytałam, wpatrując się w przestrzeń pozbawioną ludzi przed nami.
— Zawsze było ich mnóstwo, ale od paru miesięcy coraz więcej — westchnął. — Przynajmniej przez to, że składam jednorazowe odwiedziny, udaje mi się znaleźć momenty wytchnienia.
— Czyli już nigdy więcej się nie zobaczymy?
— Raczej nie. Przynajmniej nie w taki sposób — wyjaśnił, więc pokiwałam głową, sygnalizując w ten sposób, że zrozumiałam.
Słońce chyliło się już ku zachodowi. Praktycznie w połowie zniknęło za horyzontem, a płytki zaczęły się wychładzać. Wypełniał mnie spokój, pomimo że sprawiało mi trud przeanalizowanie i zrozumienie wypowiedzi Samotności.
— Muszę zaraz iść — poinformował mnie, spoglądając w moim kierunku.
— Mogę cię o coś jeszcze spytać?
— Jasne — zgodził się.
— Skoro Nadzieja jest matką głupich, to ty czyim jesteś ojcem? – nawiązałam do jego wcześniejszej uwagi.
— Wszystkich, którzy potrzebują, dobrowolnie wybierają lub zostają do mnie zmuszeni — wyjaśnił, po czym wstał, a ja za nim.
Przytulił mnie. Było naprawdę przyjemnie. Do chwili, w której nie zaczął robić się przezroczysty... No tak, pojawił się dzięki teleportacji czy innym magicznym talentom. Równie dobrze mógł odejść za ich pomocą.
— Powodzenia w nadchodzących dniach — wyszeptał dla mnie życzenie, za które takim samym tonem podziękowałam.
Przez jeszcze kilka sekund pozostawałam w ramionach Samotności, po czym tak zwyczajnie, z uśmiechem na ustach zniknął. Po jego odejściu musiałam usiąść i przetrzeć oczy. Zakładałam, że już do końca życia będę zastanawiać się, czy to prawda, czy też poniosła mnie wyobraźnia... Nie dostałam jednak zbyt dużo czasu na rozmyślenia, ponieważ po chwili usłyszałam sygnał mojego telefonu, świadczący o uzyskanej od kogoś wiadomości, a zatem zdecydowałam pójść za radą Samotności i wykorzystać otrzymaną szansę na otworzenie się.
CZYTASZ
тєαcн мє нσω тσ ѕℓєєρ||oneshoty
РазноеOpowiadania, które zaczęły powstawać nocami, kiedy nagle postanowiła nawiedzić mnie wena, ale na spisanie całej, długiej historii jej nie starczyło. ⸶1.⸷ Na podstawie Rings (m.yg.) ⸶2.⸷ Playgirl x badboy xd (h.js.) ⸶3.⸷ ...ѕz̰̃тõ̰r̰̃м (m.yg.) ⸶4.⸷ O...