Rozdział 14

112 9 5
                                    

Fang:
- Operacja się... Na szczęście udała. Ale chłopak musi odpoczywać. Bardzo dużo odpoczywać. Nie może się stresować. Nie można dopuścić do tego żeby pacjent się samookaleczył.

- Czy można już wejść? - pytała mama Edgara i Colette.
- Kim pacjent jest dla pani?
- Synem.
- A dla mnie bratem.
- Dla nas przyjacielem.
- No dobrze.

Kiedy lekarka odeszła mama bliźniaków zapytała:
- Czy mogę na początek ja wejść sama?
- Yhm... Jasne- odpowiedziała Colka.

Edgar:
Co się kurwa stało? Ja się obudziłem. Czułem się okropnie, a dodatkowo miałem zabandażowane ręce i kolano. Brzuch mnie boli.

Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem białe światło. W sumie stwierdziłem, że mógłbym się nie obudzić, ale skoro tu jestem to ktoś mnie znalazł w domu.

Fang?

Ktoś wszedł do sali, w której byłem. Nie była to osoba, której się tu spodziewałem. Do pomieszczenia wlazła moja matka.

- Po co tu przyszłaś?
- Edgar, grzeczniej przyleciałam do ciebie, zobaczyć co sobie zrobiłeś.
- I teraz robisz z tego łaskę, bo przyleciałaś do syna, który chciał się zabić. Wiedz, że jak cię widzę to chcę popełnić samobójstwo po raz kolejny.
Zejdź mi z oczu.

Wyszła z pomieszczania, a zamiast niej wbiegła do niego Colette.

- Edgar, co to miało być? Nie rób tak więcej. Wiesz, że ją na zawał zeszłam z Fangiem, a później z Maisie jak się dowiedzieliśmy, że chciałeś się zabić. Kurwa odpłacisz mi za te 5 godzin siedzenia pod salą. Jeszcze zamknąłeś drzwi od domu i musiałam użyć mojej mocy wróżki żeby je otworzyć.

Szczerze? Nic nie odpowiedziałem. Najchętniej bym ją przytulił, ale mnie wszystko boli.

- Dziękuję Colette, ale miałem dość życia, kiedy zraniłem go.
- Kogo? Fanga? Gadaj z szczegółami.

I wróciła psychicznie chora stalkerka.

- Pocałował mnie i był dla mnie miły, kupił mi croissanty, a ja mu powiedziałem, że musimy zapomnieć o tym i on teraz mnie nienawidzi.
- Oj Edek, Edek. Gdyby Fang cię nienawidził to by cię nie ratował, nie czekał ze mną 5 godzin pod salą, wpatrując się w drzwi. Kurwa ja nawet nie widziałam żeby on mrugał.
Dobra bo czas mi się kończy, a do ciebie są jeszcze inne osoby. Papa.

Po Colette weszła do sali Maisie.

- Emosie głupi, jak mogłeś. Wiesz, że pół miasta przeszłam do ciebie, ale dobra żyjesz, więc przynajmniej nie przechodziłam na marne do marnego.
- Maisie przepraszam, czy mi wybaczysz jak pójdę z tobą na bal bożonarodzeniowy?
- Być może...- powiedziała po czym się uśmiechnęła.- Narka masz jeszcze trochę gości.

Po kolei weszli: Janet, Shelly, Chester, Buster, Lola i Mela. Aż na końcu do sali wszedł on. On Fang. Fang, który uratował mi życie.

- Edgar, kurwa ty naprawdę żyjesz. Przepraszam za to, przepraszam.
Wybacz mi. - mówił naprawdę przejęty.
- Już ci wybaczyłem idioto, dzięki za życie.

- Wiesz, że najprawdopodobniej będziesz w psychiatryku?
- Co niby kurwa, dlaczego?
- Edgar ty się pociąłeś.
- A gdybym się nie pociął?
- A chuj wie. Ale po co to zrobiłeś?
- Nie wiem, myślałem, że ten ostatni raz jak zrobię to nikt się nie przejmie.
- Eddie, ty debilu.

Niestety powiedziałem coś od czegoś zrobiłem się cały czerwony.
- Debilu, ale twój.
A ten się zaczął śmiać.

- Ta, bardzo śmieszne.
- A chcesz by było prawdziwe?
- Co niby?
- My, wiesz... No bo tak w sumie to mi się podobasz...

Okej? Musiałem prawie umrzeć by mi to powiedział? Kurwa mój umysł jest chyba przegrzany, bo nie wiem co odpowiedzieć.

- Ty też mi się chyba podobasz, ale ja się kurwa boję kochać, bohę się czuć do kogoś. Wiesz jak traktują mnie rodzice. Ja się boję, że ktoś mnie najpierw będzie kochać, a później odejdzie ode mnie i złamie mi serce.
- Ja nigdy tak nie zrobię, obiecuję.
- Nie Fang ja nie umiem ci zaufać.
- Spokojnie, dam ci tyle czasu byś mi zaufał.
- Nie wiem czy mi się uda...
- Spokojnie cały czas będę z tobą.

W czasie kiedy rozmawialiśmy, do sali weszli policjanci. A po chuj tu oni.

- Dzień dobry, komendant główny policji Larry Smith i Lawrie Anders. Czy pan to Edgar Williams?
- Tak, a co?- odpowiedziałem zmieszany.
- Musimy pana przesłuchać, a pana niestety wyprosić.
- Trzymaj się Eddie.

Fang wyszedł i zostawił mnie z tymi policjantami.
- Kto panu sprzedał heroinę?
- Mój stary diler sprzed roku.
- Imię i nazwisko dilera
- Oliver Evans, 20 lat. Mieszka w mieście obok czyli Squad City ulica Busters 34 mieszkanie 15.
- Dobrze dziękuję za pomoc.

Jakiś czas później do mnie do sali weszli lekarze. Lekarz i lekarka.
- Dzień dobry, lekarz psychiatra Sophia Wright. Edgar tak?
- Yhm
- Edgar będę twoją psycholog, mamy razem sesje 3 razy w tygodniu, zamiast szpitala psychiatrycznego. Podziękuj chłopakowi.

Fang co ty odpierdzieliłeś?

Fang:
Moim zdaniem Edgar nie może iść do psychiatryka. Po prostu ją chcę być zawsze blisko niego.

Nie wiem jak, ale zadzwoniłem do szpitala do, którego Edgar został wpisany jako pacjent na 6 miesięcy pobytu.

- Dzień dobry, ja w sprawie Edgara Williamsa. On nie może iść do waszego szpitala. On jest zbyt wrażliwy na takie miejsce.
- Dzień dobry, kto mówi?
- Jestem Fang, jego...- jak powiem przyjaciel to nie wezmą na poważnie, a chuj- chłopak.
- Niestety nie możemy zmienić nic w tej sprawie.

Kurwa Edgar jest w dupie.

- Zawsze można, tylko trzeba chcieć. Proszę nie możecie załatwić mu psychologa na przykład 2 razy w tygodniu?
- Przepraszam, ale jak już to 3 razy w tygodniu i to będzie kosztować.
- Proszę mi powiedzieć, a zapłacę zrobię wszystko żeby nie Edgar nie trafił do szpitala psychiatrycznego.
- Dobrze to będzie 450 zł za wizytę.
- Może być, dziękuję.

Edgar możesz mnie wielbić.

---------------------------------------------------------

Jeśli myślicie, że to koniec książki to się mylicie...

Są dla głównych bohaterów inne atrakcje przewidziane. Nawet z stron, z których najmniej się tego spodziewają...

Czy mogę ci zaufać?| Edgar × FangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz