Rozdział 26 (Fangar back)

47 2 6
                                    

Edgar:
Colette siedzi na tym koncercie, więc mam wolną chatę. Fang do mnie przyjedzie.

Ogólnie w następny piątek jest bal.
Ja idę z Maisie, a ten cwel (czytaj; Fang) z Colette.

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Pobiegłem na dół, otworzyłem drzwi i zobaczyłem mojego chłopaka.

- Siemka kotka.- powiedział i mnie przytulił- Wiesz nie mam ubrań na bal. Idziemy do galerii? Ja płacę.

Jak on płaci...

- Okej, możemy iść. Ale... mi też kupisz garniak. Przy okazji kupimy kostiumy na sylwestra- powiedziałem.
- Jakiego sylwestra?- zapytał.
- Shelly pisała, że robimy przebieranego sylwestra. U niej.
- A... Ok.

*In tramwaj*

No kurwa... Pipa i Czarkowa (Piper i Charlie) są w tramwaju. Gadają o makijażu. Nie no jak my je spotkamy w galerii, to Colette musi powiedzieć Janet, że ją kocha.

*In galeria*

Kupiłem zajebisty kostium Assassina Creeda, a Fang Hadesa z "Herculesa".
A co do garniaka...

Ale jest zajebisty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ale jest zajebisty.

A Fanga wyglądał tak:

A Fanga wyglądał tak:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Aut. Pochwalcie mnie plis)

Piliśmy bubble tea przy fontannie. Siedzieliśmy na ławce. Śmieliśmy się z żartu, który powiedział Fang. Ale nic nie może trwać wiecznie. Niestety podeszła do nas Pipa.

- O proszę Edgar i Fang- Nie no kurwa ktoś inny- Widzę, że geje już po zakupach.
- Możesz się zamknąć?- wstałem i powiedziałem do niej.
- Nie- odpowiedziała- I zapamiętaj: makijaż jest tylko dla dziewczyn.
- Gówno prawda- powiedziałem, a ta szmata popchnęła mnie tak, że wylądowałem w fontannie.

Kurwa nienawidzę tej cipy.

Ta już sobie odeszła, ale ja szybko wstałem i podlożyłem jej nogę. Upadła. Debilka. Naplułem na nią. Należy jej się.

Po tym z Fangiem jak gdyby nigdy nic wyszliśmy. Jak będziemy mieć problemy z policją to chuj. Powiem, że to ona zaczęła.

- To co teraz robimy?- zapytał chinol.
- Nie wiem. Idziemy na kosmetyki?- odpowiedziałem.
- Wiesz, że ją się na tym w chuj nie znam?- powiedział.
- No i?- zapytałem.
- Krowa się doi- odpowiedział.

Postanowiłem się już nie odzywać i poszliśmy w kierunku Rossmanna.

Ja poszedłem na kosmetyki, a Fang gdzieś w cholerę.

Właśnie brałem kredkę do oczu. Aż tu nagle:

- Eddie, patrz co mam- spojrzałem się na tego cwela, a w ręcę trzymał Rodzinę Groszy. No japierdole.

- Po co ci to gówno?- zapytałem.
- Bo ja jestem perełką, nie rozumiesz?!- powiedział. Mam nadzieję że dla beki.
- Żarty se robisz?- zapytałem.
- O kurwa... Ty serio myślałeś, że ja jestem jakąś fanką Hailie Monet?
- No...
- Dobra przestań- powiedział śmiejąc się ze mnie.

Wziąłem jeszcze paletkę cieni i poszliśmy do kasy samoobsługowej.
Fang zapłacił i wyszliśmy z galerii.

Totalnie zapomniałem, że mam mokre ubrania, więc było mi strasznie zimno. Chińczyk zauważył to i oddał mi swoją bluzę.

Później znowu byliśmy w tramwaju. Tym razem bez znajomych.

Gdy wróciliśmy do mnie to szybko zmieniłem ubrania, a Fang w tym czasie zrobił nam herbaty z miodem.

- Wiesz, chyba będę chory- powiedziałem.
- No będziesz- odpowiedział- ale napij się herbaty.

Wypiłem, a później wziąłem popcorn i m&m's z szafki i usiadłem na kanapie obok mojego chłopaka.

Zaczęliśmy oglądać film. "Obecność".
Fang oczywiście się bał. Po czasie film się skończył, a ja się zapytałem:

- I jak? Straszny?
- Nie no co ty. Widziałem straszniejsze rzeczy- odpowiedział i tak jakby trochę przerażony.
- Na przykład twój ryj?- powiedziałem .

Ten już się nie odzywał.

- No kurwa no nie obrażaj się- powiedziałem do niego- wiem, że mnie kochasz.

Po ostatnim zdaniu pocałował mnie.

- Ty mnie też kochasz- powiedział.

Zaczęliśmy się całować, a po chwili Fang przestał. Po prostu zdjął mi szalik. Gdy go zdjął zaczął całować mi szyję. Zostawiał na niej mokre ślady, a w niektórych miejscach zostawiał malinki.

Niestety ktoś nam przerwał. Dzwonek. Do. Drzwi.

Otworzyłem, tak założyłem mój fioletowo- biały szalik, a w drzwiach stała moja kuzynka.

- Siema walnięta pizdo- powiedziała do mnie Olymphia.
- Witaj pojebana kretynko- odpowiedziałem jej tym samym.
- Co za lamus tam siedzi- zapytała mnie.
- To mój chłopak, Fang- odpowiedziałem.
- Wow, gorszego imienia nie było?- zapytała.

Fang:
Usłyszałem jak gadają o mnie. Zobaczyłem tą laskę. Z wyglądu wyglądała totalnie jak Colette, ale ubrana była bardziej jak Edgar.

- A ty to?- spytałem.
- Olymphia, kuzynka tego matoła i tamtej psychopatki.
- A to miło, mi
- Mi nie. Edgar zostanę na jakiś czas, najprawdopodobniej do końca ferii.
- Y... Ok?- powiedział.
- Gdzie mam pokój?- zapytała.
- Zaprowadzę cię- odpowiedział Eddie, a po chwili poszedł z nią gdzieś.

Olymphia:
Edgar zaprowadził mnie do pokoju, a ja od razu sięgnęłam po telefon.

- Już jestem u nich, niczego się nie spodziewają.- powiedziałam.
-------------------------------------------

Aaaa... Chaos wrócił. Kocham cię Ciotka.

Bay, bay 🩷 🩷 🩷


Czy mogę ci zaufać?| Edgar × FangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz