Rozdział 13

65 4 2
                                    

⚠️W ROZDZIALE SĄ TRUDNE TEMATY JAK SAMOOKALECZANIE I NARKOTYKI ⚠️

Edgar:
Skrzywdziłem go. Skrzywdziłem. Jestem niepotrzebny na tym świecie.
Nic nie robię tylko ranię. Chcę to zakończyć.

Poszedłem na dół w poszukiwaniu starego telefonu.

- Oliver, przyjedź z śmiertelną dawką proszę.
- Będzie to kosztować.
- Ile? Jestem w stanie zapłacić wszystko.
- Jakieś 700 zł.
- Może być, proszę przyjedź.
- Adres Emosie
- ulica Supercell 69, Brawl Stars City.
- Będę za 15 minut kotku.

Gdy znalazłem 7 stów to czekałem i czekałem. Niby 15 minut, ale każda minuta wydawała się wiecznością.

Teraz już nie wiem czy to robić. Chyba kocham Fanga, ale nie umiem mu zaufać. Po prostu kurwa nie potrafię. Chciałbym, ale się boję.

Tym samym będę go męczył i ranił. Nie zamierzam go ranić. Dlatego dziś wezmę śmiertelną dawkę. Jeszcze nie wiem czego, ale czy to ma znaczenie?

Nie liczę się dla nikogo. Każdy ma mnie gdzieś. Rodzice mnie zostawili w szkole, w której mnie prześladowali. Przeprowadziliśmy się, bo zobaczyli jak się tnę.

W sumie... Ten ostatni raz. Skoro dla nikogo się nie liczę to ten ostatni raz się potnę.

Poszedłem po scyzoryk szwajcarski z gabinetu rodziców. Zdjąłem rękawiczki i zacząłem wbijać ostrze do skóry.

Cięcia były długie i krótkie. Głębsze i płytsze. Cienkie i grube. Z jakiegoś powodu była to dla mnie przyjemność. Skoro to ten ostatni raz to nic się nie stanie jeśli potnę się gdzieś indziej.

Przejechałem scyzorykiem swoje kolano. Była to głęboka rana, ale mnie to nie obchodziło. Za 10 minut miałem nie żyć, więc co z tego.

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zobaczyłem tam mojego starego dilera.

- Tu masz Heroinę, jak weźmiesz wszystko to na pewno kopniesz w kalendarz. Dawaj 7 stów, bo się śpieszę.

Podałem mu i zamknąłem drzwi. Po raz ostatni stwierdziłem, że muszę to zrobić. Żeby nikogo nie zranić.

Wziąłem już heroinę, w tej ilości. Nie wziąłem całego woreczka, ale ¾. Poczułem się lepiej, ale po chwili zobaczyłem tylko ciemność. Ciemność, którą widzieć miałem już zawsze.

Raz na zawsze żegnam się z światem...

Fang:
Oby nie było za późno. Postanowiłem zadzwonić do siwej.

- Tak Fanguś, jak tam?
- Edgar coś se zrobił.
- Co mu kurwa śmieciu zrobiłeś?
- Pokłóciliśmy się i on napisał, że już nigdy nikogo nie zrani.
- Kurwa jeśli on umrze to ty też. Ale jedziemy go ratować.

Spotkaliśmy się przed domem Edgarka i Colette.

- Edgar otwieraj te gówniane drzwi.
Colette odpowiedziała cisza.
- Edgar proszę. Dobra moc wróżki.
I otworzyła te drzwi.

Zobaczyliśmy go. Leżącego na ziemi w kuchni. Oboje podbiegliśmy do niego. Był zimny jak lód. Oczy miał zamknięty. Z różnic jakie jeszcze zauważyłem to nie miał rękawiczek.

Gdy obejrzałem jego ręce to zauważyłem, że są one całe w bliznach. Najgorsze jest to, że były też świeże blizny.

Colette płakała. Ja w tym czasie zadzwoniłem po pogotowie. W czasie kiedy do nas przyjeżdżali, ja zacząłem przeglądać telefon Edgara. Nie raz widziałem jak odblokowuje telefon, więc nie miałem z tym problemu.

W otwartych aplikacjach miał aplikację do dzwonienia. Był tam kontakt, z którym Edgar rozmawiał 30 minut temu. Kontakt był podpisany "Ratownik".

Zgaduję, że to jakiś diler. Kiedy rozmyślałem to przyjechała karetka.
To było przerażające jak spakowali Edgara do tyłu karetki.

- Mogę jechać z wami, proszę jestem jego siostrą?- pytała Colette.
- Niestety nie.
- Proszę.
- Nie.
- Colette pojedziemy do szpitala sami.
- To jest mój brat, Fang ja muszę.
- Niestety nie możemy, ale proszę powiadomić rodziców chłopaka.

Karetka zabrała Edgara prosto do szpitala.

- Halo... nie to nie jest błahostka... nie to jest poważne... on się chciał zabić... Proszę...- mówiła Colette.
- Kurwa nienawidzę ich.- powiedziała Colka po czym skuliła się w kulkę.

- O co chodzi?
- Rodzice nie mogą przyjechać, bo są zajęci. Jak kurwa zawsze.
- Przykro mi, ale jedziemy do Edgara.
- Tak jedźmy- powiedziała Colette z smutkiem w głosie.

Jakiś czas później byliśmy w szpitalu.
Było tam dużo osób. Lekarzy i pacjentów. Dużo sal. Była recepcja, tam się udaliśmy.

- Gdzie jest Edgar Williams?
- A pani kim dla niego jest?
- Jestem jego siostrą.
- A pan?
- Bliskim przyjacielem.
- Na razie nikt nie może wejść, ale później pani wchodzi, a pan nie, sala 09A.
- Czemu?
- Bo możemy wpuścić tylko rodzinę lub partnera.
- Szlag.
- Dobra Fang chodź pod salę.

Siedzieliśmy pod salą 09A, cały czas patrząc na drzwi sali. W pewnej chwili z sali wyszedł lekarz.

- Proszę pana uda się, tak?
- Na razie dajemy mu 56% procent.
- Czyli tak czy nie?
- Raczej tak, ale oprócz heroiny w organizmie, chłopak ma również pocięte nadgarstki i kolano, na razie to wszystko co mogę powiedzieć.

Lekarz odszedł. Po godzinie przyjechała do nas Maisie. Maisie przyjaźniła się z Edgarem, więc również była zrozpaczona. Po jeszcze jednej godzinie przyjechała do nas kobieta o jasnych włosach i ciemnych oczach.

Gdy Colette ją zobaczyła to od razu odwróciła wzrok i z powrotem patrzyła na drzwi sali. Czyli to była ich mama.

- Wy jesteście przyjaciółmi Edgara?
- Tak proszę pani.- odpowiedziała smutna Maisie.
- Dziękuję wam i tobie Colette, że go uratowaliście.

Po dwóch godzinach z sali wyszła lekarka.
- Operacja się...

--------------------------------------------------------

Polsat, czy jakoś tak.

Dostałam weny na pisanie tego rozdziału, więc jest.

Zdjęcie z bestie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zdjęcie z bestie.❤️

Czy mogę ci zaufać?| Edgar × FangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz