Rozdział 10

16 1 0
                                    

Astrid

       Naprawdę myślałam, że żartują z tymi treningami. No cóż następnym razem, będę wiedziała, że nie rzucają słów na wiatr.

       Oto właśnie, tym sposobem, szykowałam się na pierwszą naukę z samoobrony.

       Ubrałam się w dresy i luźną koszulkę. W zasadzie, prawdę mówiąc chodziłam kiedyś na zajęcia z samoobrony, połączone z pierwszą pomocą. Dodatkowo, regularnie uczęszczam na siłownie, która też pomogła w wykonywaniu niektórych chwytów i dźwigni. Nie zamierzałam jednak, nikomu na razie o tym mówić, bo nie wiedziałam na jakim poziomie są ich nauki, w porównaniu do tego, na którym znajduje się ja.

       Wyszłam z domu, przed którym stało już czarne camaro Noah. Podeszłam do niego i wślizgnęłam się na fotel pasażera.

      - Gdzie reszta? – zapytałam, zauważając, że na tylnych fotelach nikt nie siedzi.

     - Leo i Jacob czekają już na nas na miejscu. Chris i Will dojadą później, bo pojechali odebrać Lunę i Avę z lotniska.

     - A okej. A gdzie my właściwie jedziemy?

     - No hali sportowej, należącej do moich wujków.

      - Twoi wujkowie mają własną hale sportową? – zapytałam, jakby właśnie tego nie powiedział.

      - Mhm, mają tez strzelnice i siłownie, więc mamy duże pole do popisu.

        Zamurowało mnie. Jego rodzina ma w posiadaniu budynki, które są idealne do treningów tego typu, na który ja się wybierałam. Mogę się założyć, że Noah był tam zabierany od małego, co świadczy o tym, że nie tylko jest dobrze zbudowany i z tego co wywnioskowałam umie walczyć, ale również posługuje się bronią. 

     - Korzystacie z tego całą piątką?

     - Tak, w zasadzie po roku znajomości z nimi, zacząłem ich zabierać ze sobą.

     - A jak długo się już znacie?

     - Chrisa i Willa znam od jedenastu lat. Nasze rodziny zdążyły się ze sobą zaprzyjaźnić. Luna przyjaźniła się z Willem od dawna, ale w zasadzie dopiero od niedawna są razem. To ona poznała Ave i się z nią zaprzyjaźniła, my z resztą też. No a jak z nią to i z Leo. Rok później poznaliśmy Jacoba. W zasadzie zwróciliśmy na niego uwagę, bo wyróżniał się z tłumu. Podobnie jak ty. – mówiąc to zerknął na mnie kątek oka i lekko się uśmiechnął. – Potem wprowadził się do Leo i Avy. W skrócie mówiąc nasza paczka powstała sześć lat temu.

        - Chwila, jakim cudem Leo i Ava mieszkali sami, w wieku jedenastu lat?

        - Nie mieszkali sami, tylko z ich babcią. To ona ich w zasadzie wychowywała, bo rodzice zrzekli się praw rodzicielskich. – wytłumaczył

        -Oh… to musiało być straszne doświadczanie, dla nich.- stwierdziłam

       - Było, nie pomogła im również śmierć babci, gdy mieli po piętnaście lat. Od tamtego momentu byli zdani sami na siebie. Dziwne tylko, że nie zabrali ich do domu dziecka. Póżniej oczywiście, pomagaliśmy im jak tylko mogliśmy, ale nie było to takie proste. Musieli jakoś zdobywać pieniądze na opłaty i jedzenie, dodatkowo się ucząc. Właśnie wtedy powstał pomysł, żeby wziąć udział w…- chrząknął jakby zorientował się, że za dużo powiedział. – Wiesz co? Nie ważne skupmy się na czymś bardziej przyjemnym.

       Nie drążyłam tematu, chociaż trochę zaniepokoiła mnie myśl, w jaki sposób mogli zdobywać te pieniądze. Trzymałam się jednak nadziei, że kiedyś mi o tym powie.

      - Jasne, o czym chcesz pogadać? – zapytałam z udawaną obojętnością w głosie.

      - Trenowałaś coś kiedyś? Udzielałaś się w jakimś sporcie poza wf w szkole, albo coś w tym stylu?

       I tego pytania właśnie obawiałam się najbardziej. Nie wiem czemu, ale nie chciałam się przyznawać, że miałam styczność z tego typu zajęciami.

      - Trochę, ale to prawie nic. – odpowiedziałam wymijająco.

      - W porządku, w takim razie zaczniemy od podstaw.

        Kiwnęłam głową na zgodę. Do końca drogi, nie zamieniliśmy już ani jednego słowa.  Cisza nie była bardzo przyjemna, ale nie należała też do tych niezręcznych, więc nie było tak źle.
                                                              …………………………………………..

        Na miejsce dojechaliśmy dziesięć minut później. Na parkingu faktycznie stało już audi chłopaków. Wysiadaliśmy z samochodu i ruszyliśmy do drzwi.  Hala byłą ogromna. Znajdowało się tutaj mnóstwo różnych sprzętów i atrybutów, pewnie pomagających podczas ćwiczeń. Obróciłam się wokół własnej osi, rozglądając się po całym pomieszczeniu.

      - Imponujące. – mruknęłam i spojrzałam na Noah.

       Ruszyłam na dalsze zwiedzanie, cały czas wyczuwając na sobie wzrok chłopaka. Starałam się, by moje ruchy były naturalne, co było nie lada wyzwaniem, bo czułam się dość niekomfortowo.

      W końcu nie wytrzymałam i odwróciłam się twarzą do niego. Złapałam z nim kontakt wzrokowy i obiecałam sobie, że wygram tą walkę na spojrzenia.

      I co czujesz się komfortowo, gdy się na ciebie tak gapię?

      Zadałam mu pytanie w duchu. Odpowiedział mi pewnym siebie uśmiechem, jakby doskonale wiedział co miałam w głowie.

      Jeny, z kim ja się zadaje?
                                                      ………………………………………………

      Po dziesięciu minutach czekania, dostaliśmy wiadomość od Chrisa, że jednak nie przyjadą, bo dziewczyny są zmęczone po podróży i zostaną z nimi.

    - No dobra to co zaczynamy? – spytał z dziwną ekscytacją w głosie Jacob.

     - Tak, nie ma co dłużej czekać. – stwierdził Noah. – Dobra, najpierw ja i Jacob zaprezentujemy Ci parę sposobów na obronę w różnych sytuacjach, a potem postarasz się je powtórzyć okej?

      Kiwnęłam głową na zgodę. Ich ruchy były tak płynne, jakby powtarzali je nawet przez sen. Nie powiem wyglądało to naprawdę imponująco. Za pierwszym razem kombinacje ruchów, robili powoli, tłumacząc wszystko po kolei, a następny w normalnym tępię. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że akurat wszystkie sposoby jakie przedstawili już znałam. Więc obserwowanie ich, jak próbowali tłumaczyć, każdy ruch jak najlepiej, podczas gdy sama świetnie je znałam było dosyć zabawne. 

      W końcu przyszła pora, bym to ja zaprezentowała swoje umiejętności. To co? Czas zacząć przedstawienie.

     - Kto będzie moim partnerem? – spytałam

      - Ja. – odpowiedział Noah- Jacob będzie obserwować nas z boku i ewentualnie poprawiać twoje pozycje, a Leo nagrywać, żebyś później mogła przejrzeć swoje błędy i je przepracować.

      - Okej – zgodziłam się z chytrym uśmiechem na ustach. – Zacznijmy zatem.

      Jakież było moje brak zdziwienia, gdy ruchy chłopaka były wolne i delikatne, jakby się bał, że zrobi mi krzywdę. Dzięki, mojej szybkiej i płynnej odpowiedzi na jego zaczepkę i jego braku przygotowania na to, Noah już po pięciu sekundach leżał na plechach, przyciśnięty do materaca.

      - I jak mi poszło? – zapytałam niewinnie

      - Ja nie mogę! Co tu się odwaliło?! – zapytał Jacob z konsternacją.

      - Chciałem zapytać o to samo. – dołączył się Noah – Chcesz nam coś powiedzieć?

      - Nic, oprócz tego, że każdy ze sposobów, który mi pokazaliście, mam opanowany do perfekcji. 

      - To czemu nic nie powiedziałaś, tylko pozwoliłaś im robić z siebie debilów?- odezwał się Leo.

      -Bo to było uroczę, gdy starali się jak najlepiej wytłumaczyć mi jakie ruchy powinnam wykonać po kolei.

      - Mhm, normalnie boki zrywać. – zironizował Noah. Ku, tym razem, mojemu zaskoczeniu, przekręcił nas tak, że teraz to ja leżałam plecami do podłoża, a nade mną pochylał się chłopak.

       Otworzyłam buzię i gapiłam się na niego, z zaskoczeniem wymalowanym na mojej twarzy. Jego ciemne oczy wyrażały coś na kształt pytania „ I co, teraz nie jest już Ci tak do śmiechu prawda?”. A no nie było, tym bardziej, że miałam wrażenie iż jego oczy zaglądają mi do mózgu i zaraz pozna moje wszystkie sekrety. Nie można było też przeoczyć, jakiegoś dziwnego napięcia, które powstało między nami. Tym bardziej, że usiadł mi na biodrach a nadgarstki przycisnął do ziemi, nad moją głową. Z tego dziwnego stanu wyrwało nas dopiero chrząknięcie dochodzące z boku. Spojrzeliśmy jednocześnie na źródło dźwięku i zauważyliśmy, że obaj chłopacy przyglądają nam się z głupkowatymi uśmiechami na twarzach. Noah szybko podniósł się na nogi i wyciągnął rękę, by pomóc mi się podnieść. Stanęłam obok niego i uśmiechnęłam się niezręcznie do Chrisa i Leo, którzy tym razem nie kryli rozbawienia, naszą reakcją.

       Przez następne dwie godziny trenowałam, z każdym z chłopaków. Ich technika była naprawdę dopracowana perfekcyjnie. Każdy, ruch był płynny a jednocześnie szybki, uniemożliwiając przeciwnikowi obronę. Ćwiczyło mi się z nimi bardzo dobrze. Przypomniałam sobie stare chwyty i nauczyłam parę nowych.

       - No muszę przyznać, że radzisz sobie całkiem nieźle. – stwierdził z uznaniem Leo.

      - Dzięki, akurat to były jedyne zajęcia dodatkowe, jakie mnie w tamtej chwili interesowały, więc poświęcałam im sto procent siebie.

     - Widać efekty. – uśmiechnął się z widoczną dumą na twarzy. – Dobra to co zbieramy się, nie ma co tu dłużej siedzieć.

     - Tak, chodźmy – zgodził się Noah. Następnie podszedł do mnie i nachylił się do mojego ucha w sposób bym tylko ja go usłyszała. – Jestem z ciebie dumny, jeszcze nie jeden facet poczuje respekt przed tobą.

        Po całym ciele przeszły mnie ciarki, których nie mogłam podpasować pod żadne konkretne uczucie. Moim ciałem zawładnęła ekscytacja, duma i szczęście, którego już tak dawno nie czuła.

       Jest dobrze Astrid, wracamy powoli do normalności.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz