Rozdział 25

13 2 0
                                    

Noah

     Co się ze mną działo? Co ta dziewczyna ze mną robiła? Przerażała mnie myśl ile rzeczy byłem w stanie jej obiecać i dla niej zrobić. Przecież już raz się sparzyłem.  Zaufałem, przywiązałem się, a potem cierpiałem.

     No cóż, Panie i Panowie chyba jestem masochistą!

    Nie zmienia to faktu, że coś mi mówiło, że z Astrid będzie inaczej, też została oszukana i zdradzona, wie co znaczy ten rodzaj bólu. Łączy nas więcej niż może się wydawać na pierwszy rzut oka.

       Rzuciłem się na moje łózko i nawet nie wiem, w którym momencie zasnąłem, ale wiem że w moje myśli do ostatniej chwili, przejmowała piękna brunetka.

     Następne dni, nie przynosiły żadnych rezultatów w sprawie Astrid. Podejrzana cały czas się nie pokazywała w szkole, a Astrid  z dnia na dzień traciła nadzieje. Chociaż wszyscy  próbowali podnosić ją na duchu, za co byłem im ogromnie wdzięczny, nie na wiele się to zdało.
                               …………………………………………………………
     Był poniedziałek, dwa tygodnie od momentu, kiedy w nasze ręce wpadło zdjęcie prawdopodobnego wyglądu sprawczyni wypadku.

    - Widziałem ją! Uwaga, widziałem ją!

     Na stołówkę niczym tornado wpadł Jacob.

    - Kogo? Kogo widziałeś? – spytała Ava

    - No jak to kogo? – spytał jakby to było oczywiste – Tą głupia flądrę, która chciała utopić naszą syrenkę.

     Chłopaki od momentu, jak im powiedziałem jak poznałem Astrid zaczęli ja tak nazywać. Nie miałem nic przeciwko temu, bo ja i tak nazywałam ja na swój sposób.

     - Co!? Gdzie!?

    Zapytała trochę piskliwie Luna, a ja poczułem jak moją rękę, oplata i ściska drobna dłoń. Od razu chwyciłem ją w swoją i splotłem nasze palce.

    - Spokojnie.

    Szepnąłem do Astrid, czując jak każdy jej mięsień jest napięty, niczym struna, a paznokcie prawie boleśnie wbija w moją dłoń.

   - Wychodziłem z kibla w pośpiechu, żeby szybko tutaj dojść, bo jestem cholernie głodny i przez przypadek na kogoś wpadłem. Przeprosiłem i chciałem już wyminąć tą dziewczynę, kiedy ona podniosła głowę i nasze spojrzenia się spotkały. Na początku pomyślałem, że w sumie to całkiem romantyczne, kiedy uświadomiłem sobie, że gdzieś ją już widziałem. I wtedy Puff! Olśniło mnie! To była ta blond baba, którą pokazywał nam Leo.

    Wszyscy słuchali go z szeroko otwartymi ustami. Nagle obok mnie usłyszałem cichy śmiech. Odwróciłem się zdezorientowany i spojrzałem na Astrid, a w ślad za mną poszła reszta.

    - Astrid? – odezwała się cichutko Luna – Czy wszystko w porz…

     - W którą stronę poszła?

    W jej oczach pojawiły się złowieszcze ogniki, które nie przepowiadały niczego dobrego. Po wcześniejszym rozbawieniu nie było śladu, a na jego miejsce weszła furia.

     Momentalnie poderwała się z krzesła i odwróciła się w kierunku wyjścia ze stołówki. Wszystko działo się w takim tempie, że nawet nikt nie był w stanie zareagować.

     - Noah zrób coś! – usłyszałem pełen paniki głos Avy – Przecie ona teraz nie myśli racjonalnie! Jeszcze zrobi coś, czego później będzie żałować!

     Miała racje, a ja doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, dlatego nie tracąc ani sekundy, wybiegłem ze stołówki za Astrid.

     Ona całe szczęście oszczędziła prędkość tylko do szybkiego marszu, dzięki temu miałem szansę ja dogonić zanim zrobi coś głupiego.

    Złapałem ją za ramiona, ale ta zaczęła się szarpać.

    - Astrid spokojnie! Już wszystko jest w porządku. Zapłaci za to obiecuje, ale teraz działasz pod wpływem emocji.

   Wyszarpała się z mojego uścisku i niczym w mantrze ruszyła dalej przed siebie. Złapałem ją ponownie, ale tym razem nie marnowałem czasu na próbę dotarcia do niej słowami, tylko przerzuciłem ja sobie przez ramie i wyszedłem ze szkoły.

     Szarpała się jak jakieś dzikie zwierzę w klatce, niestety na nic jej się to zdało, bo za mocno ją trzymałem i nie zamierzałem puścić.

    - Czemu to zrobiłeś!?

    Krzyknęłam po tym jak postawiłem ja na podłodze.

    - Nie możesz działać pod wpływem impulsu, bo będziesz mieć później problemy. Nie panujesz nad swoimi emocjami, nie myślisz trzeźwo.

    Robiłem wszystko co mogłem, żeby na spokojnie moje słowa do niej dotarły. No cóż, coś nie wyszło.

    - Mam to gdzieś, tyle czasu czekałam, żeby w końcu mieć jakiś punkt zaczepienia, żeby coś w tej sprawie poszło do przodu. A teraz kiedy przebywam w jednym budynku z osobą, która chciała mnie zabić, Ty nie pozwalasz mi jej znaleźć i…

    - I co!? – wybuchnąłem – Co zrobisz? Pobijesz ją? Nakrzyczysz? Powiesz, że wszystko wiesz? I co wtedy mhm? Powiem Ci co wtedy. To był by twój pierwszy i ostatni raz kiedy byś ją zobaczyła, bo tak by się przestraszyła, że ktoś dowiedział się o tym co zrobiła, a w szczególności Ty, bo przecież miałaś już nie żyć, że uciekła by stąd gdzie pieprz rośnie. A wtedy skończyło by się już nasze pole manewru i gówno byśmy się dowiedzieli.

     Wziąłem głęboki oddech by chodź trochę opanować swoje emocje, tym bardziej, że w oczach Astrid zaczęły już lśnić łzy.

    - Ja już po prostu ma dosyć. – pociągnęła nosem – Tyle czasu czekałam. Byłam przecież cierpliwa. – po jej twarzy poleciała pierwsza łza, którą szybko starła.

    - Wiem kochanie, wiem.

    Rozłożyłem ręce, a ona jak na zawołanie wtuliła się w moją klatkę piersiową.

     - Byłaś bardzo cierpliwa i naprawdę Cię podziwiam, sam bym pewnie wyszedł z siebie i stanął obok, przez ten czas oczekiwania. Ale jesteśmy teraz tak blisko, nie możemy tego zniszczyć przez targające emocje.  Trzeba to rozegrać z głową. Ufasz mi?

     - T-tak, chyba tak. – odparła – Przepraszam.

    - Nie masz za co, ja na twoim miejscu zareagował bym pewnie sto razy gorzej.  Aczkolwiek przyznam, że twoja determinacja, żeby urwać jej łeb, czy co tam chciałaś zrobić, niezmiernie mnie zszokowała ale jestem też pełny uznania.  Jeszcze nie jeden raz Ci się ona przyda, ale dzisiaj jednak lepiej odpuścić.

     Gdybyśmy wiedzieli, jak ta determinacja faktycznie nam się przyda w przyszłości…

     - Okej.

     Staliśmy tak jeszcze przez dobre pięć minut, podczas których uspokajająco głaskałem ją po plecach i kołysałem nami na boki.

     - Dziękuje. – odsunęła się nieznacznie, żeby na mnie spojrzeć – Gdyby nie Ty, wszystko bym spieprzyła.

     - No, może trochę, ale naprawdę całkowicie Cię rozumiem i nie winię za nic.

     Na moje słowa uśmiechnęła się delikatnie i ponownie we mnie wtuliła.

     - Jestem z Ciebie cholernie dumny Perełko.

Szepnąłem jej jeszcze na ucho, żeby miała pewność, że naprawdę nikt nie jest na nią zły, i że świetnie poradziła sobie ze swoimi emocjami.
                                    ……………………………………………………….

     - Stary naprawdę powiedziałeś do niej „kochanie”- zapytał niedowierzając Jacob

    - No tak, mówię przecież. – jęknąłem cierpiętniczo

    Po mojej rozmowie z Astrid, nie wróciliśmy już do szkoły. Odwiozłem ją do domu i poleciłem jej, żeby poszła się położyć. Była tak zmęczona tym wszystkim, że nawet nie oponowała, co przyjąłem z niemałą ulgą. Nie chciałem znowu się z nią kłócić. Sam potem wróciłem do siebie i dopiero, kiedy wszystkie emocje ze mnie opadły, uświadomiłem sobie mój ogromny błąd. Mianowicie, powiedziałem do Astrid „ kochanie”.  Powiem szczerze, że mi to bardziej niż odpowiadało, ale nie wiem jak zareaguje na to Astrid. Nie chciałem jej przytłoczyć w żaden sposób.

    - I postanowiłeś się tym z nami podzielić bo? – zapytał Leo po drugiej stronie ekranu.

    - Bo nie wiem czy tym czegoś nie zepsuje? – zapytałem retorycznie – Nie wiem czy ona jest gotowa już na taki rozwój tego wszystkiego.

     - Aha! Czyli przyznajesz, że coś jest między wami tak? – dociekał Chris

     - To temat na inną rozmowę. – mruknąłem próbując jakoś wybrnąć z tego pytania.

    - Wszystko super, ale ja nadal nie rozumiem, po co dzwonisz z tym do nas? – kontynuował Will

    - Nie wiem no! Myślicie, że będzie zła, albo że się przestraszyła tego?

     - Stary co się z tobą dzieje? Od kiedy Ty się przejmujesz tym co inni sobie pomyślą? – zapytał z rozterką Leo

    - Eee od nigdy? Ale jeśli o nią chodzi to co innego. Dobra nie ważne możecie mi odpowiedzieć na pytania, które wam zadałem?

    - Nie jest zła, raczej wdzięczna, że uchroniłeś ją od zrobienia głupoty. – odparł Will

     - Jeśli chodzi o to czy się przestraszyła, to też wątpię. W końcu to Astrid. Ava i Luna  nie przejmują się takimi głupotami a syrenka potrójnie. 

    - Oki, ulżyło mi. – odparłem zadowolony – Nie a tak serio, chciałem się upewnić w swoich teoriach, bo jakby nie patrząc to wy macie więcej doświadczenia z dziewczynami.

     - Jeśli chodzi o to, to ty masz na tyle szczęścia, że Astrid jest naprawdę mało problemowa jeśli chodzi o takie żeńskie przywalanie się o każdą pierdołe, także luz, możesz oddychać spokojnie. – stwierdził Chris

    -No i świetnie! Wasze słowa są niczym miód na moje uszy, ale następnym razem nie bawcie się w moich psychologów tylko jak się was o cos pytam to odpowiadajcie zwięźle i na temat dobra?

    - No i wrócił mój opryskliwy przyjaciel! W jakim wymiarze utknąłeś?- zapytał z kpiną Will

    - Dobra weź spierdalaj, naprawdę mógł byś sobie oszczędzić. – odparłem coraz bardziej zirytowany.

    - Noah my serio czaimy, dlaczego jesteś taki ostrożny w jej przypadku, dziewczyna nie ma kolorowej przeszłości i może mieć jakieś swoje różne traumy i takie tam, ale jednocześnie jest to jedna z silniejszych kobiet jakie poznałem i jestem pewien, że gdyby coś jej nie pasowało to dała by ci w mordę.

    - Cudownie to podsumowałeś Jacob, jestem dumny. – tym razem to ja odpowiedziałem ironicznie

     - A spadaj na drzewo, najpierw chcesz rady a potem marudzisz. – przewrócił oczami

     - Dobra nie ważne, pamiętajcie, żeby jutro mieć na oku ta blond szmatę dobra?

    - Tak jest szefie! – odpowiedział mi Chris z resztą, po czym wszyscy się rozłączyliśmy.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz