Rozdział 37

17 2 0
                                    

Astrid

     Do domu wróciłam około osiemnastej co oznacza, że miałam jeszcze dwie godziny do wyjścia na miasto. Noah już dostał wskazówki, że ma się ubrać ładnie i po jego minie wywnioskowała, że wie już co się święci.

    Weszłam do sypialni i pierwsze co zrobiłam do zdjęłam ubrania i udałam się pod prysznic. W łazience spędziła około półtorej godziny na robieniu makijażu i włosów.

    Kiedy prawie gotowa podchodziłam do szafy, by wyciągnąć sukienkę, usłyszałam dźwięk powiadomienia. Podeszłam do telefonu i odczytałam wiadomość od Luny, w której informowała mnie, że wszystko gotowe.

       Impreza miała się odbyć w domu Avy i chłopaków, co oznacza zero dorosłych i jakichkolwiek zahamowań.
Szybko włożyłam sukienkę i szpilki, za którymi szczerze nie przepadałam.
Podeszłam do lustra i szczerze uśmiechnęłam się na to co tam zobaczyłam. Dopasowana butelkowo zielona sukienka sięgająca połowy ud i czarne szpilki. Włosy związałam w wysoki kucyk, a na twarz nałożyłam mocniejszy makijaż. Całkiem nieźle.

    Kiedy usłyszałam klakson samochodu, szybko wzięłam torebkę i zbiegłam na dół.

    - Pięknie wyglądasz kochanie. – mama wyjrzała z kuchni i uśmiechnęła się na mój widok.

    - Dziękuje – odpowiedziałam i odwzajemniłam gest.

    - Leć już i baw się dobrze, zasłużyłaś. – podeszłado mne i mocno mnie przytuliła.

   - Kocham Cię mamuś. – powiedziałam szeptem

     - Ja ciebie też. – odpowiedziała – No idź, nie każ mu dłużej czekać.

     - Dobrze, pa. – pomachałam jej i wyszłam na dwór.

    Wsiadłam do samochodu, a mój wzrok od razu padł na chłopaka siedzącego za kierownicą. Miał ubrane czarne spodnie i tego samego koszulę, której rękawy podwinął do łokci. Całość dopełnił paskiem i zegarkiem.

    - Pięknie wyglądasz. – odezwał się pierwszy i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że on również lustruje mnie wzrokiem.

    - Dzięki, Ty za to mógłbyś się bardziej postarać. – uśmiechnęłam się złośliwie.

     - Ja w przeciwieństwie do ciebie, nie lubię robić Ci pod górkę. – odparł

    - Nie rozumiem.

    - Ja ubieram się tak, żeby nie przyciągać wzroku innych kobiet, żebyś nie musiała czuć się zazdrosna. Ty z kolei mam wrażenie, że robisz zupełnie na opak. – spojrzał na mnie wymownie.

     - Oj bez przesady, jestem pewna, że na tej imprezie będzie mnóstwo dziewczyn bardziej wystrojonych ode mnie, a może i nawet prawie gołych. – skrzywiłam się, gdy uświadomiłam sobie ten fakt.

     - Pewnie masz rację, aczkolwiek dziwnym trafem i tak Ty przyciągasz najwięcej spojrzeń. – przewrócił oczami.

    - Wiedziałam, że czasami jesteś zazdrosny, ale nie spodziewałam się, że podchodzi to do takiego stopnia. Czy mam Cię umówić do terapeuty, żeby przepracował z Tobą ten temat? – spytałam udając szczere zmartwienie.

     - Ale Ty jesteś troskliwa, czym ja sobie na ciebie zasłużyłem? – zapytał z wyraźną ironią w głosie.

     - Też się nad tym zastanawiam. – odpowiedziałam z zadumą – I wiesz co? Cały czas nie znalazłam na to odpowiedzi.

    - Czy nie wypadało by żebyś chociaż w moje urodziny była dla mnie miła? – zapytał z wyrzutem

     - Ależ kochanie, ja jestem dla ciebie cały czas miła, tylko czasami złośliwa. – przyznałam – Ale taką sobie wybrałeś, przykro mi.

     - I nie zamieniłbym Cię na żadna inną. – przyznał zmieniając swój ton na bardziej poważny, jakby chciał podkreślić, że to wyznanie nie należy już do naszej przepychanki słownej.

    - Ja Ciebie też bym nie zamieniła na nikogo innego. – odparłam – No dobra pomijając Brada Pitta.

   - Czy możesz być chociaż przez chwile poważna? – zapytał niby oburzony, ale widziałam jak jego kąciki unoszą się lekko do góry.

    - Na pewno nie w Twoje urodziny, ma Ci dzisiaj towarzyszyć dobry nastrój, a ja tego osobiście dopilnuje. Więc przykro mi bardzo, ale będziesz musiał znosić mój humor przez cały wieczór i noc.

     - Nie mam nic przeciwko temu.

     Pod dom naszych przyjaciół podjechaliśmy pięć minut później. Impreza rozkręciła się już na dobre. Muzyka huczała tak głośno, że byłam w szoku, iż żaden sąsiad nie zadzwonił po policje.

     Wysiadłam z samochodu i złapałam Noego za rękę.

     - Gotowy? – zapytałam patrząc na niego.

     Odwrócił twarz w moją stronę i złożył na moich ustach krótkiego buziaka.

     - Teraz już tak. – odparł dumny z siebie, na co oberwał ode mnie w ramie, ale obydwoje chwilę później śmiałyśmy się wchodząc do domu.

    - Jest i nasz jubilat! – usłyszeliśmy donośny krzyk Jacoba.

     - Hej, wszystkim. – Noah przywitał się ze wszystkimi, robiąc nieokreślony ruch ręką.

      Dobrze wiedziałam, że nie czuje się za dobrze w takich skupiskach ludzi, dlatego ścisnęłam mocniej jego rękę, dając mu do zrozumienia, ze cały czas tu jestem i nie zostawię go choćby na chwilę.

      - Dobra koniec tego zanudzania! – krzyknął tym razem Chris – Idziemy pić!

      Dopiero w  drodze do kuchni, gdzie jak się dowiedziałam byłą reszta naszych przyjaciół, zaczęłam podziwiać wystrój domu. Luna odwaliła naprawdę kawał dobrej roboty.

     Przywitaliśmy się z resztą ludzi, którzy znajdowali się w najbliższym otoczeniu i przeszliśmy do oblewania początku dorosłości mojego chłopaka.

     Impreza trwała w najlepsze przez następne dwie godziny, podczas których trochę potańczyłam. Jednak nie dane mi było długo przebywać na parkiecie, ponieważ Noah uważał, że każdy facet się na mnie gapi, co strasznie go irytowało, a ja nie chciałam żeby tak było. Przynajmniej nie w dzień jego urodzin.

     - Wyjdziesz ze mną na chwilę na dwór. – usłyszała Noah, który stanął za moimi plecami.

    - Jasne. – odpowiedziała od razu.

     Wyszliśmy na ogród, ale tam również znajdowało się mnóstwo osób, dlatego zdecydowaliśmy się opuścić  posesje.

    Szliśmy przez chwilę nic nie mówiąc i rozkoszując się otaczającą nas ciszką. Obydwoje nie przepadaliśmy za takim zgiełkiem.

    - Jak się bawisz? – postanowiłam odezwać się pierwsza.

     - Całkiem dobrze, ale i tak wolałbym spędzić cały dzień z Tobą w wesołym miasteczku.

     - Luna bardzo się postarała.

    - Wiem i doceniam to.

     Znowu szliśmy w całkowitej ciszy.

   - Na jakie studia chcesz iść? – tym razem to on się odezwał

    - Nie wiem, nie myślałam jeszcze o tym. – odparłam szczerze – Jednak ciągnie mnie na kryminalistykę, albo coś pochodnego od tego. W sumie od zawsze gdzieś tam krążyło mi to po głowie, ale przez ostatni rok jeszcze bardziej zbliżyłam się do tego pomysłu.

     - Pasuje to do ciebie. – przyznał – Byłabyś naprawdę dobra w swoim fachu i mogę to przyznać już teraz.

     - Dzięki, a Ty? Gdzie byś chciał studiować?

    - Też się jeszcze  nad Tym nie zastanawiałem. Może w ogóle nie chce iść na studia. – zamyślił się – Moje zainteresowania bardziej kręcą się wokół treningów, strzelnicy i tak dalej. – wzruszył bezradnie ramionami.

    Między nami znowu zapadła cisza, którą przeznaczyliśmy na rozmyślania. Ja zastanawiałam się nad swoją przyszłością z kolei Noah…

     - Poczekaj. – powiedział i chwycił mnie za rękę, żeby mnie zatrzymać.

    Odwróciłam się do niego zdezorientowana, nie wiedząc co się stało.

     - Ja wiem, że to może nie najlepszy moment, ale chciałbym Ci coś powiedzieć.

     Przytaknęłam głową, na znak, że ma moją stuprocentową uwagę. Chłopak wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie z całkowitą powagą.

     - Nie jestem dobry w takie rzeczy i jeszcze nikomu tego nie mówiłem, ale…

     - Kocham Cię- wypaliłam pierwsza.

     Spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami, jakby nie dowierzał w słowa, które padły z moich ust. Uśmiechnęłam się do niego lekko, ale nic więcej nie powiedziałam. Noah zamiast cokolwiek odpowiedzieć podszedł do mnie i mocno mnie pocałował.

     - Ja też Cię kocham. – odpowiedział przykładając czoło do mojego.

      - Wiem. Nie raz to pokazałeś. – przyznałam – A ponieważ marnie Ci szło powiedzenie tego na głos, stwierdziłam, że się nad Tobą zlituję i powiem to pierwsza.

    -  Jesteś niemożliwa. – przyznał rozbawiony.

    - I właśnie za to mnie kochasz. – odpowiedziałam dumnie.

    - To prawda, właśnie za to Cię kocham. I przepraszam, że tak długo z tym zwlekałem. Ja po prostu…

     - Hej – objęłam dłońmi jego policzki, żeby na mnie spojrzał – Nie musisz się tłumaczyć, nie oczekiwałam tego od Ciebie. – powiedziałam szczerze – To są tylko słowa, który może powiedzieć każdy. Dla mnie najważniejszy jest fakt, że  pokazujesz to w swoim zachowaniu i musiałabym być głupia i ślepa, żeby tego nie zauważyć.

    - Kocham Cię Perełko.

    - Kocham Cię Noah. – uśmiechnęłam się, ale po chwili przybrałam znowu poważną minę - I wiesz co cofam to co powiedziałam przed chwilą, bardzo mi się podoba brzmienie tego zdania. Przykro mi bardzo, ale oczekuje, że będziesz mi to mówił przynajmniej raz dziennie.

    - No nie wiem, musiałbym się nad tym zastanowić. – przyłożył palec do brody w geście zastanowienia. – Co będę miał w zamian?

   Walnęłam go w tył głowy, tak, że musiał zrobić krok do przodu, by utrzymać równowagę.

    - Dobra, dobra tylko żartowałem, po co tyle agresji?

    - Jesteś głupi. – stwierdziłam

    - No i dlatego tak świetnie się dogadujemy, swój to swego ciągnie. – powiedział pokazując cały rząd zębów. – Ale nic się nie martw i tak Cię kocham i będę to powtarzał tak często, jak tylko będziesz chciała, żebyś nigdy w to nie zwątpiła.

    - Dobra wybaczam Ci kwestie o tym, że jestem głupia, ale i tak kiedyś do tego wrócimy. Jestem bardzo pamiętliwa. – pogroziłam mu palcem.

    - W to nie wątpię. – przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło – Jednak przede wszystkim jesteś moja i to się nigdy nie zmieni.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz