Rozdział 24

15 3 0
                                    

Astrid

    Szybko wyciągnęłam telefon i otworzyłam plik. Moim oczom ukazała się blondynka, z niebieskimi oczami.  Jej ogólną urodę oceniłabym na przeciętną. Nie miała żadnych charakterystycznych, bądź wyróżniających się cech.

    - Znasz ją? – zwrócił się do mnie Will, na co pokręciłam przecząco głową – Nic? Nawet jej nie kojarzysz?

    - Pierwszy raz ją widzę na oczy, jestem tego pewna.

    - Cholera, to kto to może być i jaki był jego motyw? – myślał na głos Chris

    - Mogę odpowiedzieć tylko na pierwszą część twojej zagwozdki. – wtrącił się Leo – Dziewczyna nazywa się Jesica Robinson, ma siedemnaście lat i nie ma jej w aktach policji. Jest czysta jak łza, nawet nie dostała żadnego mandatu. Nie ma rodzeństwa, mieszka z obojgiem rodziców. Jest tutaj od urodzenia i prowadzi spokojne życie.

    Przez dobre parę sekund gapiłam się na niego, jakby co najmniej zaczął rzygać tęczą. Ilość informacji, jaką udało mu się zebrać w tak krótkim czasie była szokująca. Szczerze podejrzewam, że włamał się do jej aktów, które widniały na serwerze dyrektora.

   Luz, niedługo się do tego przyzwyczaję. Dajcie mi jeszcze parę dni.

    - No cóż, w takim razie będziemy musieli kogoś odwiedzić. – oświadczył z radością w głosie Chris – Dawno nikomu nie składałem wizyty, najwyższy czas to zmienić.

    - Nie będziemy nikogo na razie odwiedzać Chris – stwierdził z powagą w głosie Noah.

   Do tej pory się nie odzywał, ale dosłownie słyszałam jak jego trybiki w mózgu przekręcają się na właściwe miejsca.

    - Nie znamy tej dziewczyny, nie wiemy do czego jest zdolna. To że nie widnieje w rejestrze, za żadne przewinienia, nie znaczy, że jest niewinną dziewczynką.

   - No niewinną to na pewno już nie jest, po tym co zrobiła Astrid. – stwierdziła Ava

   - Tym bardziej, jeżeli posunęła się do czegoś takiego, nie wiadomo na co jeszcze sobie pozwoli. Przez pewien czas musimy ją obserwować. Każde uszy i czy otwarte, zrozumiano?

   - Tak jest szefie! – krzyknął Jacob, na co Noah przewrócił oczami.

   - To jest bardzo mądre posunięcie, naprawdę nie wiadomo, czego można się po niej spodziewać. – zgodził się Will.
                                             ………………………………………………

    Noah do domu odwoził mnie dobre parę godzin później. Wszystko się przedłużyło, przez to że Luna przypomniała sobie o „ czasie na ploteczki”, na który poświęciliśmy zdecydowanie za dużo czasu jak na mój gust. Po mimo wszystko w mojej pamięci cały czas zapętlałam jedną rozmowę.

    - To może wróćmy do tematu Belli, czego  znowu od ciebie chciała Noah? – zapytała szczerze zainteresowana Luna

    - Nie wiem, gadała jakieś głupoty jak zwykle, ale spławiłem ją tak samo, jak za każdym razem. No dobra, dzisiaj to w zasadzie Astrid zakończyła jej jazgot.
– mówiąc to spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.

    - Co jej powiedziałaś? – dopytywała coraz bardziej podekscytowana dziewczyna.

   - Nie wiem, nie pamiętam, gadała coś tam, że nie może w coś uwierzyć, no to jej powiedziałam, żeby poszła do kościoła, bo to oni zajmują się tymi sprawami, a nie my. – odpowiedziałam wzruszając ramionami.

   Wszyscy jak na zawołanie wybuchli śmiechem.

   - Co was tak śmieszy? – zapytałam zdezorientowana

    - Pewnie wszyscy wyobrazili sobie jedną z popisowych min Belli, którą nas zaszczyciła w reakcji na te słowa. – wytłumaczył Noah, na którego ustach też błąkał się uśmiech.

   Oczywiście wszyscy w  zgodzie na jego słowa, pokiwali głowami.

    - Aha okej.

    - No dobra, a teraz przejdźmy do ważniejszych rzeczy.

    Jak za pstryknięciem czarodziejskiej różki, postawa Luny zmieniła się na bardzo poważną. Szczerze obawiałam się o co jej chodzi. No cóż następnym razem będę wiedziała, żeby w jej przypadku  wierzyć swoim przeczuciom. Jak to się mówi? Człowiek uczy się całe życie, prawda?

     - Proszę mi powiedzieć drogie dzieci, co jest między wami? – zapytała tonem, który niebezpiecznie podchodził pod prawie formalny.

    Oczywiście na jej słowa cała się spięłam i patrzyłam na nią w niezrozumieniu.

    - Ale o kim ty mówisz? – dopytałam

    - No jak to o kim? Nie udawaj, przecież o Tobie i Noah.

    Odparła, jakby to była najoczywistsza rzecz  na świecie. No nie była.

    - A co ma się dziać?

     Do rozmowy, w końcu włączył się Noah.

    No dziękuje! Czas najwyższy wyręczyć mnie w tej niezręcznej sytuacji, panie mądralo.

     - Jeny naprawdę trzeba was tak ciągać za języki! – nie dawała za wygraną – Przecież każdy w tym pokoju wie, że coś się między wami budzi.

    - O i widzisz, to jest właśnie moment, w którym obudzić się to powinien twój mózg,  bo między nami nic się nie dzieje. – powiedziałam, próbując udawać rozbawioną tą sytuacją.

     - Jeny nooo, ale wy jesteście! – zaczęła narzekać

     - Kochanie, daj im spokój, jak będą gotowi to nam powiedzą. – próbował nas ratować Will

      Luna otworzyła w zdumieniu usta i spojrzała z niedowierzaniem na swojego chłopaka.

    - No dobra! Niech wam będzie, ale prędzej czy później i tak się wszystkiego dowiem. – dała za wygraną, jednocześnie nas ostrzegając.

     Muszę przyznać, że gdy była zła wyglądała naprawdę uroczo.

    Noah i ja przez całą drogę milczeliśmy.  Byłam ciekawa, czy myślał o tym samym co ja, czy w ogóle zapomniał o tej rozmowie. Nie wiedziałam, ale jednego byłam pewna. Ja nie zacznę pierwsza tego tematu. Moja duma mi na to nie pozwala.

     Pod mój dom podjechaliśmy standardowo po paru minutach.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz