Rozdział 29

12 3 0
                                    

Astrid

    Następne dni mijają względnie spokojnie. Znaczy przynajmniej dla mnie.

    Kiedy powiedziałam mamie to czego się dowiedziałam, rozpłakała się. Następnie przytuliła mnie mocno i powiedziała, że obiecuje mi, że zrobi wszystko, żeby ten dupek za to zapłacił.

      Tak moja mama nigdy nie przeklina w moim towarzystwie, chociażby nie wiadomo jak wściekła była.

    Od tamtego czasu mało ją widuje. Dobra może lepszym określeniem będzie, że mnie niż zwykle, bo na ogół również często się nie widzimy.

     Kiedy się tutaj przeprowadziłyśmy, nie miałyśmy za dużo pieniędzy. Większość poszła na rozprawę, w której starałyśmy się, żeby Jack odpowiedział za to co mi zrobił. W każdym razie od tego czasu mama pracuje na dwa etaty, żeby odbić się od granicy dna. Kiedy zaproponowałam jej, że również pójdę do pracy, prawie się na mnie obraziła za ten pomysł i powiedziała, że i tak już za szybko musiałam dorosnąć i nie wyśle mnie jeszcze dodatkowo do pracy. Cóż ja jestem uparta, ale nie można zapominać, że po kimś to odziedziczyłam.

     W każdym razie moja mama, cały czas jest teraz poza domem, próbując załatwić, jakiegoś dobrego prawnika.
Szczerzę mówiąc, gdy patrzę jaka zmęczona teraz chodzi, coraz bardziej zastanawiam się, żeby skorzystać z propozycji Noah.

     Od ostatniej rozmowy w samochodzie jeszcze bardziej się do siebie zbliżyliśmy. Cały czas ze sobą piszemy i spotykamy się po szkole. Wydaje mi się, że jesteśmy na takim etapie, że w sumie można by było już pomyśleć o poznaniu nawzajem swoich rodziców ze sobą.

       Muszę z nim o tym porozmawiać.

     Jest sobota. Co za tym idzie, dzień wolny od szkoły. Na ogół w każdą sobotę spotykam się z przyjaciółmi i Noah. Dzisiaj rano obudziła się jednak z nieco innym plany i pewnego rodzaju misją. Żart, po prostu zamierzam spotkać się z chłopakiem sam na sam i przedstawić mu mój pomysł poznania naszych rodziców osobiście. Wczoraj kiedy zastanawiałam się jak zorganizować spotkanie naszych rodziców uświadomiłam sobie ze oprócz mojej mamy ja również nie znam rodziców Noah. Dziwne prawda? Tym bardziej, że on z moją mamą są już na ty. On sam również nigdy nie wspomina o  sowich rodzicach co wydaje mi się lekko dziwne.

Astrid: Masz na dzisiaj jakieś plany?

    Chłopak odpowiada po niecałej minucie co mnie już nie dziwi. Szczerze mówiąc nie wiem jak on to robi, ale nie ważne o jakiej porze dnia bym do niego nie napisała on za każdym razem odpisuje mi w zasadzie od razu. Jakby nigdy nie rozstawał się z komórką i zawsze od razu odczytywał każdą wiadomość,  co nie jest prawdą, bo sama nie jednokrotnie byłam świadkiem jak dostał jakieś powiadomienie i je zbagatelizował.

    Noah: Nic konkretnego. Coś się stało?

    Martwi się. Uroczo.

   Astrid: Nic, chciałabym się z tobą spotkać.

  Astrid: Na osobności.

   Noah: Okej, o której i gdzie?

   Astrid: Po drugiej stronie? Za godzinę?

  Noah: Widzimy się.

    " Po drugiej stronie" jest to kawiarnia dosłownie pięć minut piechotą od mojego domu. Bardzo urokliwa i mało zatłoczona.
......................................................................

     -Cześć- witam się z wchodzącym do kawiarni chłopakiem

    - Hej. O czym chciałaś porozmawiać?

Od razu do rzeczy, jak zawsze. Biorę głęboki oddech.

  - W zasadzie to o dwóch rzeczach.

Kiwa głową dając mi znak ze mam jego stuprocentową uwagę.

  - Przemyślałam twoja propozycje. Na temat pomocy twojej mamy. - dodaję szybko widząc jak marszczy brwi w niezrozumieniu. - Jeżeli propozycją jest cały czas aktualna to chciałabym z niej skorzystać.

    - Jasne, skontaktuje was ze sobą. Przedstawisz jej całą sytuację i razem na pewno coś wymyślicie.

   - Dzięki. Naprawdę nie wiem jak ja ci się odwdzięczę.

  - Już to zrobiłaś.

Szepnął tak cicho ze nie jestem pewna czy na pewno to wypłynęło z jego ust.

- Słucham?

-Nic, nic, a jaka jest ta druga sprawa.

- Eee, jeśli chodzi właśnie o spotkanie to tak sobie pomyślałam, że może...

   Bawię się nerwowo palcami nie wiedząc jak brunet zareaguje na moją propozycję.

  - Hej spokojnie - chwyta moje ręce i lekko je unieruchamia, jakby chciał powiedzieć, że nie potrzebnie się stresuje.

   - Może zapoznalibyśmy twoich rodziców z moją mamą? - wypalam jak z karabinu maszynowego.

   Nawet nie wiem czy mnie zrozumiał.

   Na pierwszy rzut oka widać, że go to zaskoczyło. Patrzy na mnie, ale jego wzrok jest nieobecny, jakby przeniósł się do innego świata.

   - Nie jestem pewien czy to jest dobry...

   - Jasne, rozumiem- przerywam mu zanim jeszcze zdąży dokończyć zdanie- To była taka luźna propozycja.

    A jednak moje przeczucie, że coś jest nie tak jeśli chodzi o jego rodzinę się potwierdziło.

    - Wiesz co? - zaczyna przybierając piękny uśmiech- Poznajmy naszych rodziców.

    - Naprawdę? Ale jeszcze przed chwilą...

   - Zmieniłem zdanie, to jest świetny pomysł.

   - Oo, okej.

   -W takim razie może w piątek?

   - Jasne, ale to ja zapraszam was do mnie.

   - Jesteś pewna?

   - Tak.

   Następne dwie godziny spędziliśmy na zdecydowanie lżejszych tematach. Później udaliśmy się na spacer po mieście zahaczając przy tym o różne sklepy.

  - Jeny, ale mnie bolą nogi. - Na potwierdzenie moich słów opieram się o jedną ze ścian budynku.

   - Ile już tak chodzimy?

   - Będzie z trzy godziny. - odpowiada rozbawiony patrząc na moją zdziwioną twarz.

   - Ile? Jeny kiedy to minęło?

   - W dobrym towarzystwie czas płynie szybko.

   - Tak, to prawda.

  Patrzymy sobie w oczy. Ja po to, żeby odkryć o czym myśli a on... No właśnie tego próbuje się dowiedzieć

   - Wracamy? - pyta w końcu

   - Nie mogę, nie mam już siły. Możemy tu trochę odpocząć?

  - Jak na to, że tak dobrze walczysz masz słabą kondycję i mało odporne nogi na chodzenie.

   - Oj cicho bądź.

   W   następnej chwili chłopak odwraca się do mnie tyłem i lekko kuca.

  - Co ty robisz?

   - Wskakuj.

   - Co? Nie ma opcji, jestem za ciężka.

   - I ja i Ty wiemy, że to gówno prawda. No dalej pospiesz się.

   Rozglądam się na boki zastanawiając się co zrobić  i w końcu kapituluje. Wdrapuje się na jego plecy, tak że on chwyta mnie pod udami a ja owija ręce dookoła jego szyi.

  - Tylko mnie nie uduś.- mówi śmiejąc się

   - Wiesz, że mogłabym to zrobić naprawdę?

   - Wiem.- kiwa głową- Dlatego proszę cię żebyś tego nie robiła, mam jeszcze zbyt wiele rzeczy  do zrobienia na tym świecie.

   - Ale ty jesteś głupi.

   - Właśnie dlatego tak dobrze się dogaduje z tobą, bo jesteśmy na podobnym poziomie.

   - Aha?!!!

   Nasze przekomarzanie trwa do momentu dojść do samochodu. Noah ostrożnie stawia mnie na ziemi i podchodzi do swojego samochodu od strony pasażera. Otwiera drzwi i kłania się lekko ręką zapraszając żebym weszła do środka. Parskam śmiechem i kręcąc z niedowierzania głową zajmuje miejsce.

- Pajac.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz