Rozdział 32

12 2 0
                                    

Noah

    - No nareszcie jesteście! - mówi mama Astrid zauważając nas na schodach - Siadajcie szybko bo wszystko wystygnie.

  Tak jak powiedziała tek też zrobiliśmy. Usiadłem do stołu, a Astrid zajęła miejsce po mojej prawej stronie. Moje mamy siedziały naprzeciwko nas a pani Miller u szczytu stołu.

   Zaczęliśmy posiłek w ciszy. Gdy każdy z nas miał opróżniony już chociaż w połowie swój talerz, moja mama O jak ją nazywałem zabrała głos.

   - Astrid kochanie- zwróciła się do dziewczyny na co ta od razy podniosła głowę na kobietę i lekko się uśmiechnęła- Nie chce żebyś odebrała to za wścibstwo, ale Twoja mama opowiedziała nam o twoim, że tak to nazwę problemie.

  Astrid od razu zrzedła mina.

    - Jestem prawniczką i jeżeli byś się zgodziła, chciałabym poprowadzić twoja sprawę. Jesteś naprawdę młodą i silną kobietą wiedz, że to podziwiam i naprawdę byłabym zaszczycona móc Cię przez to przeprowadzić.

   Wszystkie oczy były skierowane na brunetkę w oczekiwaniu na jej decyzję. Wyglądało to jakby walczyła z myślami, ale ja wiedziałem, że odpowiedź miała już gotową.

  - Zgoda- odpowiedziała w końcu.

- Naprawdę?- zapytała się pani Miller z wyraźną ulgą w głosie.

  - Tak. Mamo nie jestem głupia, widzę ile ta sprawa Cię kosztuje. Cały czas jesteś po za domem próbując znaleźć jakiegoś prawnika. Byłabym okropna w stosunku do Ciebie nie zgadzając się na to. - odparła patrząc matce prosto w oczy.

   Kobieta otarła spływającą łzę z policzka i przytuliła córkę, mówiąc jej coś na ucho.

  Przez następne dziesięć minut moja mama w skrócie opowiadała co trzeba będzie zrobić I na co się przygotować, aż w końcu umówiły się na spotkanie, żeby ogadać wszystkie szczegóły.

  - Idziemy? - pytam dziewczynę, gdy kolacja się skończyła.

  - Tak, pomogę tylko posprzątać i możemy iść. - odparła.

  - Macie jakieś plany?- zainteresowała się jej mama

  - Zamierzamy iść na spacer. - odpowiedziała jej dziewczyna

  - No to idźcie, nie przejmuj się sprzątaniem ja wszystko ogarnę.

  - A my pomożemy – dodała mama S

   - No dobrze to chodźmy- odparła w końcu przez ponaglający wzrok kobiet.

  Chwilę później zmierzaliśmy już do pobliskiego parku.

  - Gdy byłem młodszy miałem przyjaciółkę. - Przerwałem ciszę zdobywając tym samym uwagę dziewczyny. - Znaliśmy się właściwie od urodzenia. Chodziliśmy razem do przedszkola, a następnie szkoły. Mówiliśmy sobie wszystko. Pewnego dnia Sara przyszła do mnie cała zapłakana. Krzyczała, że jak mogłem to zrobić I że zapłacę za to. Nie miałem pojęcia o co chodzi, co takiego się stało, ale ona nie chciała nic powiedzieć, cały czas krzycząc żebym nie udawał głupiego.  - spojrzałem na dziewczynę, a widząc, że cały czas mnie słucha, kontynuowałem- Wybiegła z mojego domu bez jakichkolwiek wyjaśnień. Nie wiedziałem co mam zrobić. Następnego dnia poszedłem do szkoły jakby nigdy nic. Jednak, gdy tylko przekroczyłem próg szkoły, wszystkich oczy były skierowane na mnie. Nie wiedziałem co się dzieje, więc szedłem dalej. Usłyszałem śmiechy, szepty, drwiny. Wszystkie na mój temat.

- Co się stało dalej? - spytała, gdy się zawiesiłem, wracając do wspomnień.

- Podszedłem do Sary i spytałem się czy wie o co chodzi. Ona spojrzała na mnie  z drwiącym uśmiechem i powiedziała, że teraz wszyscy wiedzą o moim największym sekrecie.

- Co to był za sekret? - spytała cicho.

- To, że mam dwie mamy, zamiast normalnej pary rodziców. Wstydziłem się tego i bałem się reakcji innych. Jak widać słusznie. Zawsze wszystkim mówiłem, że mój tata nie żyje. A ponieważ w szkole pojawiała się tylko mama S nie było to podejrzane.

- Jeny to musiało być okropne, tak strasznie Ci współczuję.

Wzruszyłem na to ramionami. Już się przyzwyczaiłem do tego, chociaż wtedy było mi ciężko.

- Jak później się okazało ktoś rozpowiedział, że rodzice Sary się rozwodzą. Ona myślała, że to ja i w odwecie zdradziła mój sekret.

- Jak tak można?! - jej poziom oburzenia lekko mnie rozbawił- Przecież to była twoja najlepsza przyjaciółka, co ona jakaś nienormalna?

- Nie wiem, nie rozmawiałem z nią od tamtego czasu.

- I bardzo dobrze zrobiłeś. - oświadczyła z dumą po czym dała mi buziaka w policzek niczym nagrodę.

  Gdybyś tylko wiedziała co stało się później...

- Jesteś niemożliwa wiesz?
  
   Zdusiłem w sobie nieprzyjemne uczucie i uśmiechnąłem się do dziewczyny.

- Wiem i za to mnie tak lubisz.

- Mhm.

Lubię, tylko lubię.

Spacerowaliśmy tak przez następne pół godziny.

- Wracacie już kochanie? - zapytała mnie mama po tym jak odebrałem telefon.

- Tak już jesteśmy blisko domu.

- W porządku bo chciałyśmy się już zbierać, jutro muszę pojechać do kancelarii.

- W sobotę? – spytałem

- No niestety, niektóre sprawy nie mogą czekać.- zaśmiała się cicho.

- Okej, daj nam dziesięć minut i będziemy.

- W porządku, tylko uważajcie tam na siebie.

- Jasne. - potwierdziłem, rozłączając się następnie.

- Co się stało?

- Nic, będziemy się zaraz zbierać, bo mama chce jechać jutro do kancelarii.

- W sobotę? – spytała

- O to samo ją zapytałem, ale cóż powiedziała że czasami trzeba.

-To pewnie przeze mnie.- powiedziała że skruchą w głosie.

- Ej co to za mina? - odwróciłem się do niej przodem i złapałem za policzki- Jesteś warta każdej przepracowanej godziny okej? I nie tylko ja tak uważam jak widzisz.

- Mhm. - mruknęła cicho

- Nie mhm, tylko tak. Przeszłaś więcej niż niejeden dorosły przez całe życie, zasłużyłaś na spokój i sprawiedliwość, a ja zrobię wszystko żebyś dostała te dwie rzeczy. Zresztą reszta też.

- Co to znaczy reszta?

- Chłopaki, Luna i Ava.  Nie bądź zła, ale rozmawiałem z nimi na ten temat i obiecali, że jeżeli się zdecydujesz to będą twoimi świadkami.

- Jesteście nienormalni naprawdę.- szczerze to nawet nie wiedziałem czy jest rozbawiona czy wkurzona.

- Dla ciebie wszystko Perełko. - pocałowałem ją w nos na co w zabawy sposób go zmarszczyła. - Chodźmy już, bo jeszcze pomyślą, że ktoś nas napadł.

Nareszcie nie pociągnęła dalej tematu i ruszyliśmy dalej.

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz