Rozdział 23

17 2 0
                                    

Noah

     Informacje o tym, że mamy twarz tej dziewczyny, dostałem w połowie lekcji. Leo specjalnie z tego powodu wziął sobie „wolne”, żeby ogarnąć to jak najszybciej. Moim zadaniem była tylko ochrona jego dupy, przed nauczycielami.

     Od razu po dostaniu informacji, zamierzałem pójść powiedzieć o tym Astrid. Zrezygnowałem jednak z tego, ponieważ ona już była zniecierpliwiona i cały czas zerkała na zegarek. Podejrzewam, że jakby dowiedziała się, że wszystko jest już gotowe i czeka tylko na nasz przyjazd, to by wybiegła z budynku nie patrząc na nic, byle jak najszybciej wszystkiego się dowiedzieć. W sumie jej się nie dziwiłem, ale lepiej żeby nie opuszczała zajęć, przynajmniej na początku roku.  
                              ……………………………………………………….

    - Gotowa? – zapytałem podchodząc do Astrid, która właśnie wyciągała rzeczy z szafki.

    - Tak, już chwilka. – odpowiedziała i przyspieszyła ruchów.

    - Spokojnie mamy czas. – uspokoiłem ją.

    - Wiadomo już coś? – zerknęła na mnie z nadzieją w oczach

    - Tak, Leo już wszystko ma, od razu jedziemy do niego.

     Widziałem jak przełyka ciężko ślinę, po czym kiwa głową. W tym momencie pochwaliłem sam siebie za powściągliwość i trzymaniem języka za zębami.

     - Noah! – usłyszałem wyjątkowo piskliwy głos, na który przeszły mnie ciarki.

    - Wiesz co, żartowałem z tym, że nigdzie się nie śpieszymy, możemy już iść? 

     Astrid spojrzała na mnie z niedowierzaniem i już otwierała usta, zapewne po to żeby mi uprzejmie coś wytłumaczyć, jednak w momencie, gdy jej wzrok spoczął na osobę za moimi plecami, sama się skrzywiła i zamknęła szybko szafkę.

    - Tak chodźmy. – odpowiedziała i pociągnęła mnie za rękę do wyjścia.

    - Gdzie go ciągniesz głupia…

     - Nawet nie waż się kończyć tego zdania – przerwałem ostro Belli, która zaczęła nam zatruwać powietrze ze swoimi koleżankami.

    - Jeny nie bądź taki wrażliwy na punkcie tej dziewczyny. Jest już dużą dziewczynką poradzi sobie. – przewróciła oczami.

    - Po prostu odpuść i daj nam spokój dobra? – westchnąłem już lekko zirytowany.

    - Oj przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać gołąbeczki. – powiedziała z ironią, a wzrok przeniosła na Astrid.

     - Bella, ja wiem że jestem ładna, ale wystarczy, że poprosisz to wyśle Ci moje zdjęcie, żebyś mogła sobie podziwiać kiedy tylko przyjdzie Ci ochota, nie musisz zapamiętywać każdego szczegółu mojej twarzy. – odparła z kpiną brunetka, zwiększając uścisk dłoni.

    - Pozwolisz jej, żeby mówiła do mnie w ten sposób? – zapytała mnie z oburzeniem Bella

    - Nie odpowiadam za to co wychodzi z jej ust, jak powiedziałaś jest dużą dziewczynką, więc nie mam nad nią kontroli. – również mocniej złapałem Astrid, próbując zapanować nad nerwami.

    - Nie wierzę! Po prostu nie wierzę! – blondynka, zaczęła krzyczeć i wymachiwać rękami, na różne strony.

    - Przykro mi Bello, ale z tym problemem to musisz udać się do księdza, my w tej sprawie nie damy rady Ci pomóc. – odpowiedziała Astrid, przesadnie słodkim głosem, zachowując przy tym pod ton ironii.

      Naprawdę wiele mnie kosztowało, żeby nie roześmiać się na całe gardło, kiedy zobaczyłem minę Belli.

     - Dobra serio musimy już iść. – powiedziałem, ciągnąc brunetkę za sobą.

     - Daj potem znać, czy ksiądz pomógł! – krzyknęła jeszcze na odchodne, po czym razem wybuchliśmy śmiechem.

     Wyszliśmy na parking i podeszliśmy do mojego motoru.

     - Jeny tęskniłam, za takimi błahymi problemami. – westchnęła zadowolona – Dawno nie miałam takich przygód. – przyznała, po czym otworzyła szerzej oczy z przerażenia – Chyba nie wyszłam z wprawy prawda? – zapytała z nadzieją.

    - Nie wie jak było wcześniej, ale dzisiaj spisałaś się całkiem nieźle. – przyznałem rozbawiony.

    - Całe szczęście, kamień spadł mi  z serca. – mówiąc to, teatralnie przyłożyła dłoń do klatki piersiowej i odetchnęła z ulgą.

    - Jesteś niemożliwa.

     - Wiem, dziękuje. – wyszczerzyła się szeroko.

    - Dobra możemy już jechać? – zapytała już poważnie- Przez ta całą zabawę zapomniałam o gotowym zdjęciu.

    - Tak, jedźmy.

     Podałem jej kask, a następnie założyłem swój i ruszyliśmy do domu Leo.
                                …………………………………………………………
    - Jesteśmy! – krzyknąłem przekraczając próg domu

    - No nareszcie, gdzie wyście tyle czasu byli! – wydarł się na całe gardło Jacob

    - Przerwa na ploteczki z Bellą – odpowiedziałem siadając na kanapie

    - Ja pierdziele, czy ona kiedykolwiek da Ci spokój? – zapytała Ava, a na jej twarzy pojawił się grymas.

    - Nie zapowiada się na to. – odparłem

     - Może teraz, kiedy jest Astrid trochę sobie odpuści?

    - Nie wiem Will, nie liczyłbym na to. Prędzej spodziewałbym się, że będzie jeszcze gorzej, bo wyczuła zagrożenie.

    - Jakie zagrożenie o czym wy mówicie? – zapytała Astrid z dziwnym niezrozumieniem na twarzy – Z resztą nie ważne, możemy w końcu zobaczyć to zdjęcie?

     - Tak jasne, na ploteczki jeszcze przyjdzie czas. – zgodziła się z nią Luna

     - Wysłałem wam zdjęcie na telefony. – oznajmił minutę później Leo

Zatopione szczęście Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz